... czyli zgrabna Jola, parasolka, syrenka i odznaka PTTK (ktoś ma?)
Baaardzo zmysłowe, zwłaszcza pan Janek z wacikiem ;)
Najgorszy żar, mam wrażenie, już za nami. Nie mniej po to zesłano nam czwartkowe święto by za miasto wyjechać, niewątpliwie. Z jakimś młodym małżeństwem ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W tylkach Wam sie poprzewracalo od nadmiaru swiat, dni wolnych i dlugich weekendow! A gospodarka lezy, kwiczy i przebiera konczynami. Ktorej to z matek bosek jest znowu swieto?
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego pobytu zycze niemniej, bo jestem uprzejma nad wyraz. :))) (i zazdrosna o dzien wolny)
W tym kraju nie ma nadmiaru niczego, oprócz może wolnych dni w maju, trust me.
UsuńA leży i kwiczy to koltet in spe, o czym będzie następnym razem zresztą.
To moje święto, choć matką boską bynajmniej nie jestem i jak najdalej mi do nich wszystkich.
OdpowiedzUsuńUrodziłam się bowiem 15. sierpnia, w niedzielę i w święto wtedy ( w czasach zamierzchłych) , bo potem znieśli i znów po latach przywrócili. To tak, jakby się urodzić w niedzielę wielkanocną. Przynajmniej znam powód swego lenistwa.
A w dodatku mam też jutro imieniny.
wszystkiego czekoladowego :*
UsuńJA tam nie wiem czy nie jestem Matkobosco, często się tak członkowie rodziny do mnie zwracają ;)
UsuńPrzyjmij więc Marianno, na łonie mego bloga niniejszym, gorące życzenia urodzinowo-imieninowo-boskie.