Idę do kiosku kupić papierosy.
Jest 30 stopni w cieniu, a ja jestem ubrana w stosowne do takiego upału krótkie gatki. Flirtuję z panem
kioskarzem, wtykając do środka kiosku, gdzie jest chłodno i rześko, swoją
głowę. Możliwe, że się wypinam, ale pan kioskarz tego widzieć nie może. Muszę
urobić pana kioskarza, żeby mi wypożyczał a nie sprzedawał prasę, bo to zawsze
ekonomiczniej. Obok mnie staje jakiś chłopak.
- Chcesz coś kupić? – pytam.
- Nie, czekam na autobus,
schowałem się tylko w cieniu – odpowiada.
W końcu zbieram się z powrotem do
domu. A obok mnie, ramię w ramię, idzie po chodniku chłopak spod kiosku,
wielbiciel cienia. Wyglądający całkiem normalnie.
- Wiesz, przyglądałem ci się, jak
rozmawiałaś. I muszę powiedzieć, że masz
świetny tyłek!
Eee?
- Hm, powstrzymaj swe rącze konie
– odpowiadam. - To nie jest najlepszy komplement jaki można sprawić nowo
poznanej dziewczynie.
- Czy mi się wydaje czy
powiedziałaś coś o koniach? O ręcznym koniu?
Eh. Nie dogadamy się, to pewne.
Zaczynam się też zastanawiać, gdzie takich w ogóle produkują – bo gdzieś muszą,
w jakiejś fabryce nieudanych damsko-męskich inicjacji.
- Czy ty przypadkiem nie czekałeś
na autobus? – pytam z nadzieją.
Czekał, ale zmienił zdanie. Teraz
dewiant chce mnie odprowadzić. Jeszcze mi tylko tego brakowało, żeby taki
wiedział, gdzie mieszkam! Niedoczekanie twoje, wuju. Idziemy więc w stronę
następnego przystanku, gdzie mój plan obejmuje zaaplikowanie dewianta do
autobusu w nieznane. Moja świadomość dzieli się na cztery pasma: jedno pasmo
stara się skupić, żeby nie zemdleć w tym upale, drugie prowadzi ostrożną
pogawędkę, trzecie powtarza ‘Masz świetny tyłek’, czwarte kombinuje jakby tu
dać dyla. Jest 30 stopni, jest mi słabo, mam na sobie klapki. Nie zacznę
przecież biec. To by groziło udarem, niewydolnością krążeniową oraz utratą
zębów. Muszę się zastanowić. Muszę zapalić. Wyskakuję na ulicę, przede mną z
piskiem opon zatrzymuje się taksówka.
- Daj pan ognia - mówię do
taksówkarza. Taksówkarz przez otwarte okno uprzejmie podpala mi papierosa.
Pytam szeptem czy za 6 złotych, które mam przy sobie, nie przewiózłby mnie do
końca ulicy (co pozwoliłoby mi zyskać nieco dystansu do sprawy). Taksówkarz patrzy się na mnie tak, jakbym
mu właśnie powiedziała, że ma świetnego rączego konia. Otóż nie przewiózłby
mnie. Wracam na chodnik.
- Jaka ty jesteś niesamowicie
bezpośrednia! – cieszy się dewiant. – Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby kobieta
tak władczo zatrzymywała taksówkę! Jesteś może na fejsie?
Aaa.
Tak, jestem na fejsie. Prowadzę
tam fanpejdż Krotochwila dla debila (właśnie – dlaczego ja nie prowadzę takiego
fanpejdża?)
Nie pytajcie jak go w końcu spławiłam, wymagało to kilku minut i strategii Nasa opracowanej na wypadek niezbyt udanego kontaktu z obcą cywilizacją. Postanawiam połączyć nieprzyjemne z pożytecznym i pytam go łagodnie, co chciał osiągnąć tym agresywnym komplementem, od którego włos się jeży na łydkach (nie moich rzecz jasna), oraz dlaczego uważa za stosowne serwowanie mi takiego tekstu w biały dzień na ulicy, choć jak dla mnie to i na disco w remizie by to nie przeszło.
- Ale to przecież nic takiego –
broni się komplementarny dewiant. – Przecież nie położyłem ci ręki na kolanie.
W między czasie, powodowana konfuzją co do mojego
niestosownego stroju, obciągałam jak tylko mogłam te nieszczęsne, krótkie
gatki, dopóki mi na górze nie wylazł brzuch (eh). Zaczęłam więc też obciągać
podkoszulek, dopóki mi jeszcze bardziej na górze nie wylazł biust. Zaiste, w takim upale nie ma dobrych rozwiązań
ubraniowych ;)
Teraz będę sobie musiała znaleźć
inny kiosk i innego pana kioskarza do urobienia, bo nie chcę się narażać na
takie przygody, faaak.
Wchodzę do chłodnego domostwa i
robię sobie okład na czoło z mokrego ręcznika.
Dzwoni telefon.
- Co słychać? – pyta K.
- Mam świetny tyłek – informuję
ją.
....
No to, choć nic nie pobije gatek arbuzowych ;), zrobimy mały, letni przegląd gaci, zaczynając od propozycji klasycznych
W poniższych na pewno nie miałabym niestosownych propozycji, ha.
....
No to, choć nic nie pobije gatek arbuzowych ;), zrobimy mały, letni przegląd gaci, zaczynając od propozycji klasycznych
W poniższych na pewno nie miałabym niestosownych propozycji, ha.
Choć oczywiście co ja tam wiem o letnich żądzach, hm ;)
Klasyczne czarne kreski, do zrobienia eyelinerem, nawet w przypadku braku rajstop.
Tymczasem
Piosenkarka Toni Braxton jest fanką wietrzenia a nie kiszenia delikatnych damskich suspensoriów, cóż.
Należy jednak pamiętać, że nie jest w dobrym tonie powodowanie u innych efektu oblewania się zimnym potem ...
Podsumowując:
Otoz mylisz sie, ergo, jestes w mylnym bledzie!
OdpowiedzUsuńNa taki upal jest wlasnie w jak najlepszym tonie powodowanie zimnego prysznica, chocby i z potu wlasnego. Tyle tylko, ze u mnie zachodzi reakcja odwrotna, na taki widok moje klimakteryjne uderzenia goraca jeszcze sie wzmagaja.
Zaraz jesień, jeszcze ci tych klimakteryjnych uderzeń gorąca pozazdrościmy ;)
UsuńMatkobosko, odłożyłam tego ostatniego rogalika
OdpowiedzUsuńdziękuję :P
ładną dupkę masz, to mogę potwierdzić :)
Jak przed 18.00 to było nie odkładać.
UsuńAlbo do kieszeni włożyć - to też na biodrach ;)
Oraz dziękuję, kłaniam się nisko, z wypięciem.
nooo odkłaniam :)
Usuńhttps://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/v/1081372_10151594159031623_658189270_n.jpg?oh=7398a52d471953696aa9891ed8c90dad&oe=5209B9CC&__gda__=1376410225_6618056636abaf4501046db9d76ba176
OdpowiedzUsuńTaką możliwość przewiewu też warto rozważyć.
Sama nie wiem czy mi ta próżniowa mrożonka humor poprawiła czy popsuła, heh ;)
UsuńA kiedyś to się nawet słowa ,,tyłek'' nie mówiło na głos... I się udawało, że takowy nie istnieje. O, czasy!
OdpowiedzUsuńNie mówić - owszem, ale żeby od razu udawać, że nie istnieje...
UsuńA właściwie kiedy to było he?
Przeżyłam kiedyś coś podobnego, ale w drodze z kościoła ;) Przyczepił się taki młody, na tekst że jestem podobna do jego nauczycielki, i nie chciał się odczepić, a nawet próbował umówić. O rany, współczuję Ci serdecznie, bo pozbyć się takiego namolnego spod drzwi do własnego domu to jak odkleić pijawkę...
OdpowiedzUsuńTo musi być jakiś rzadko występujący defekt genetyczny, jak nic... ;)
:)
Do mnie się jakoś nikt nie doczepiał. Hm. Chyba coś nie tak ze mną :/
UsuńO, pardon, raz, chciał się umówić w hotelu. Tak bez ogródek. Był z córką, ale w hotelu to on z zoną miał być, bez córki. Chyba. No i niby ze mną.
Są pewne granice bezpośredniości.
UsuńI w ogóle nie rozumiem jak można tak bez ogródek.
Zwłaszcza, że ja mam ogródek, więc wymagam innej techniki :)
Bardzo mi się podoba ten linowspinacz, cudne!
OdpowiedzUsuńMam jeszcze poważne pytanie.
A gdyby tak ten gostek patrzył na Twój tyłek, ale powiedział "Jest pani piękną kobietą", to co wtedy? Mógłby liczyć na chwilę miłej rozmowy?
Jak on tak do tyłka mówił, to i rozmowa o dupie Maryni by była. ;)
UsuńDo tyłka to się mówi na innym poziomie zażyłości.
UsuńTa "niewiasta" w żółtym, to myślałam, że ktoś kogoś niesie i jest ich dwóch. Oj.
OdpowiedzUsuńPołacie szynki niesie, oj.
Usuńa na sobie miałaś te arbuzowe?
OdpowiedzUsuńNie, ale jak gdzieś dorwę barwniki do tkanin to se zrobię.
UsuńNie mogę odpowiedzieć jako odpowiedz więc tu się wtrącę - Do pandeMonii: wygląda na to, że on większego towarzystwa szukał, taki tego ten "trójkącik" chyba chciał stworzyć, ciekawe...
OdpowiedzUsuńA do Inwentaryzacji: wiem wiem jak z ogródkiem, to z naręczem kwiatów jak z "Nocy i dni", tudzież róż słanie pod nóżki Szanownej Pani się marzy.... ;)
Izabelka, a po kija-wuja mi róże?
UsuńNaręcze papierosów albo książek i jestem ultra łatwa, takie buty ;)