wtorek, 29 maja 2012

Związek z wykształciuchem: spadek w rankingu


Obiad proszony, a na nim E., której nie widziałam już ładnych parę lat. E. porzuciła pracę w instytucjach naukowych na rzecz wątpliwie płatnej kariery w szkolnictwie. Przestała uganiać się za zagranicznym naukowcem, dla którego nigdy nie była dość ładna, za to dorobiła się męża. Coś o tym słyszałam, jakieś mgliste plotki tu i ówdzie, szeptane z niedowierzaniem, bo mąż okazał się przybyszem z obcej kasty, nie-z-naszej-planety. Nie, nie chodzi o to, że jest Australijczykiem, Chasydem czy wegetarianinem. Chodzi o to, że nie jest wykształciuchem. Uf, powiało zgrozą, oziębiło się, a niektóre członki pokryły się nawet szronem.
Zawsze myślałam, tak mnie wychowano, że należy (o ile w ogóle) wiązać się z ludźmi naszego pokroju intelektualnego. Tymi, którzy mają powieściową klasykę na półkach, niechby była to nawet klasyka science-fiction. Ale obowiązkowo: milion słów w schowkach głów. Studia. Seminaria. Samodokształcanie. Chociaż jeden język obcy (wliczając w to kaszubski ;). Wyszedłem, włączyć, wziąć, drzwi.
Oczywiście, nasze wykształcenie też jest dziurawe, nie oszukujmy się. Nie skończyliśmy tych trzech kierunków, które dziarsko zaczeliśmy. Ulisses kurzy się nam na półkach. Angielskie idiomy zdechły i zmumifikowały się. Jakieś tam wystawy się gdzieś tam odbywają, ale komu by się chciało zdjąć kapcie, przeczesać czuprynę i zrobić przed obrazem medialna scenę, że to gówno, a nie neoawangarda. I robimy ordynarne błędy interpunkcyjne w postach ;)
Oczywiście pamiętamy też wszystkie związki z docentami, którzy nie skalali się zmywaniem, wbiciem gwoździa oraz sprzątnięciem skarpety z super  geocentrycznie odmierzonego środka pokoju, licząc zapewnie, że skarpeta owa, niczym Odyseusz, zawita w końcu po wielu przygodach do Penelopy-pralki.
Życie czasem łagodnie, a czasem brutalnie weryfikuje związkowe teorie obcowania z wykształciuchami.
Tymczasem mąż E. okazał się zaskakująco dobrym życiowym wyborem. Złota rączka. Grzeczny i układny. Zaczyna zdania od
- Przepraszam bardzo, jeśli mógłbym się wypowiedzieć...
po czym serwuje praktyczne porady, niedostępne nam, oficjalnie: intelektualistom, a nieoficjalnie: rączkom lewym i ogólnie szpotawym.
No i jest przystojny, a to nigdy nie przeszkadza.
Nie wiem, gdzie podział się wykształciuch we mnie, bo gdy go zobaczyłam po raz pierwszy to bezwiednie (później zdałam sobie z tego sprawę) moje spojrzenie wspięło się od jego stóp do głów w tempie jakiegoś inwalidy-połamańca, zrobiłam oczy spodki, nabrałam powietrza w policzki, które następnie wysapałam na zewnątrz „Pfffff” i powiedziałam:
– O rany! Ale jesteś przystojny. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale TEGO na pewno nie!
– Ojej – ucieszył się (na szczęście) mąż E.
Tak więc my wykształciuchy i nasz wykształciuchowy sawuarwiwr mamy się dobrze. Ale zasilenie nas świeżą krwią oczywiście nie zaszkodzi.

(E. nie tylko nie ma żadnych obiekcji. Myślę, że czuje się bardzo pewnie. Całe mieszkanie ma dzięki mężu ;) w dębinie i hebanie, podczas gdy ja modliłam się  podczas posiłku, żeby do zupy nie wpadł nam kawałek tynku z sufitu i żeby udało się jej opuścić toaletę, jeśli nierozważnie postanowi zamknąć drzwi od środka.. .)

Idealne wersja obiadu gościnnego poniżej ;)


.

1 komentarz:

  1. Hmm... nie wiem czy słusznie, ale mnie słowo "wykształciuch" kojarzy się z określeniem pejoratywnym... hm?


    P.S. Moją racjonalną półkulą jest Bardzo Dobry Mężczyzna ;D strasznie spodobało mi się stwierdzenie bezlękowego podobania się!!! :) Na razie mam lęk... ale czuję też, że chcę sama (tzn z Bardzo Mądrym Mężczyzną) stworzyć nasze miejsce... :) może to jakaś ambicja? ;p

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...