Wczoraj wieczorem, który był o tyleż zimnawy co nieruchawy, wracałam sobie spokojnie do domu. Przed drzwiami wejściowymi upuściłam z głośnym plaśnięciem klucze - w tym samym momencie zerwał się jakiś potworny wiatr. W jednej chwili scenografia zmieniła się na taką rodem z horroru: niebo pociemniało, drzewa uginały się pod jakimś niewyobrażalnym kątem, śmigały jak oszalałe kwiatki, szmatki i co tam wiatrzysko miało pod ręką. Znamy rozważania o machnięciach skrzydeł motyla powodujących huragan w zupełnie innym miejscu, ale czy upuszczenie kluczy mogło spowodować w tym samym miejscu taką nawałnicę? I powiem wam, że głodny, zmęczony człowiek, który wraca do domu wieczorem jest w stanie w to uwierzyć, albowiem ludzki umysł nie zasilony w pewnym momencie potrzebną dawką glukozy oraz elektrolitów dryfuje niczym foliowa torebka na wietrze.
Co przypomniało mi pewną reklamę, tak genialną, że aż nie wiem czemu jej jeszcze nie wrzuciłam ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.