No, wreszcie zabrałam się za porządki. Co prawda wejście do pokoju nadal zagradza mi komoda, w miejsce której, pod ścianą, nadal stoi drabina z kuwetką, pełną zaschniętej farby.
Woda w wiadrze z mopem stęchła na tyle, że aromatem przypomina jakieś wyjątkowo drogie francuskie wino – z mocnym aromatem domestosa w finiszu.
Ale wreszcie zrobiłam porządki na swoim blogu. Dowiedziałam się też o wielu nowych funkcjach, o których nie chciało mi się dowiadywać przez ostatnie 3 lata: np. mogę teraz zaznajomić się z pokrętnym sposobem w jaki niejeden sfrustrowany dyngus, szukający w sieci pornograficznych okropieństw, przypadkowo trafia na mojego bloga. Co prawda nie wiem dokładnie po co mi ta wiedza, nie czuję się przez to lepiej.
Muszę jeszcze odkryć jak nicka Omnipotencji zamienić na Kasetę VHS, co uważam że uczciwiej odda ducha mojej niedorozwiniętej osobowości technicznej.
Postanowiłam też wrócić do kwestii komentarzy, co przy zabójczej liczbie 3, a w porywach (wiatru, deszczu i komarów) 4 czytelników, jest decyzją śmiałą i niebogobojną.
Właściwie skłoniło mnie do tego spotkanie z K. Byłam po 3 godzinach snu i godzinie kursu językowego, kiedy spotkałyśmy się na kawie. Usiadłyśmy przy stoliku i na chwilę, dosłownie tylko na mały momencik, postanowiłam położyć głowę na mojej piance z latte, która wyglądała miękko i zachęcająco jak podusia.
– Wyglądasz, jakbyś umarła. - powiedziała K. - Czyli jak twój blog.
Kiedy K., nie pierwsza zresztą, diagnozuje taki śmiertelny zefirek to - jak nauczyło mnie życie – należy błyskawicznie podjąć się reanimacji lub kremacji, do wyboru, do koloru.
Byle cito.
Poza tym obawiam się, że jest to przejaw bierno-agresywnej próby posiadania ostatecznej kontroli nad swoim małym światem. (Znaczy się kiszenie komentarzów jak ogórków)
Zastanawiam się też, dlaczego osoby, które na fejsbuku są w stanie siedzieć 4 godziny dziennie i postawić 23 ‘Like it’, nie są w stanie nic napisać. Hm.Tak, tak, zapał neofity. Niedawno dowiedziałam się, że ogólnogalaktyczny zasięg wtyczki ‘Like it’ ma dopiero rok, a już klaruje się paląca potrzeba rozszerzenia jej zakresu o automatyczne generowanie od nas ‘Like it’ do wszystkich nowych rzeczy, które pojawiają się danego dnia. Co pozwoliłoby na zaoszczędzenie i czasu i mazi stawowej w klikającym bez ustanku paluszku.
wtorek, 26 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.