Nie jestem jednostkowym przypadkiem – w wysokich, letnich temperaturach, laptopy po prostu nie mają w zwyczaju działać prawidłowo. Mój jednak dostał prawdziwego szaleju – wyrzuca mnie ze wszystkiego, fejsbuków, wordów, googli. Znienacka się resetuje, znikają całe pliki i posty, przepada cała masa rzeczy drobnych, sumujących się jednak w godzinę mojego czasu, ikony na pulpicie wirują niczym Madonny na karuzelach. Control S już nie wystarczy.
A jednak... Ctrl+S.
Przypominam sobie te wszystkie filmy, w których zawsze okazywało się, że szaleńcem jest ten, który ma w szafie jakiś dziwaczny, sekretny ołtarzyk. Teraz i ja zbudowałam wcale nie sekretny, pogański ołtarzyk ku czci Laptopa – stoi na podstawach w otoczeniu wentylatorów i innych ulepszeń, mających stworzyć mu godne, związkowe warunki bhp do pracy. Ctrl+S. Niestety niewiele to daje, co najwyżej przyczynia się do mojego przeziębienia zatok. Sytuacja, w której to Laptop, czyli zasadniczo narzędzie pracy, decyduje, co mogę zrobić a co nie, co napisać, a co też opublikować, skutkuje refleksją, że może dokonywana jest tu jakaś cenzura, albo zwykła redaktura sił wyższych. Czasem myślenie magiczne pomaga oszczędzić wielu stresów – w innym wypadku musiałabym dostać szału i wyrwać sobie z głowy kilka włosowych kłaków lub nawet pukli, a to już – believe me – nie ten wiek, żeby samemu bezkarnie doprowadzać się do łysiny. Ctrl+S.
Co ciekawe, rzeczy pisane w celach urzędowo-zarobkowych jestem w stanie odtworzyć, natomiast po-ciągu prywatnych myśli już nie, nie w tym idealnym – dla mnie samej - stanie konotacji, następstw, skojarzeń jak wówczas, gdy napłynęły i ułożyły się samoistnie, korzystając z zestawu dostępnych słów, metafor i składni w mojej głowie, używając moich palców. Niczym najwyżej punktowana rozgrywka scrabble. Ctrl+S.
Cóż, trudno.
Chyba bardziej mi szkoda utraconych słów niż straconego życia, które w tym czasie mogłabym prowadzić, jako że siedzenie sam na sam z psującą się maszyną to nie jest życie, w żadnym razie. Hm.
Ctrl+S.
piątek, 15 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to mnie ubawiłaś! Mój laptop chyba jest bardziej wytrzymały na trudy życia. Twój to wychodzi na to mazgaj jakiś i mameja:)))
OdpowiedzUsuńKupiłem laptopa w dniu, w którym panowały wyższe temperatury i wystraszyłem się, kiedy komputer się zwieszał i nie wchodził w programy. Oczywiście wszystko ustało po lekkim ochłodzeniu z zewnątrz... :)
OdpowiedzUsuń