... i przy której radości mam
tyle, co po nabiciu na hak. To znaczy – nie zrozumcie mnie źle - lubię jak
trochę boli... ;) Ale nie aż tak! Znajome mam różne: takie co perorują, takie
co deklamują i takie co stwierdzają (i spróbuj nie daj Boże przerwać taki
monolog!). Babek zabawnych jest akurat jak na lekarstwo za to na Panie Dobre
Rady jakiś urodzaj w ostatnich latach nastąpił. A jest jeszcze typ towarzyskiego
Smętka. I tak jak typy owe się zmieniają – np te co stwierdzają w te, co
perorują, a każdy rodzaj w Panią Dobrą Radę, to smętek ma to do siebie, że jest
w swojej smętliwości niezmienny.
Wspomniana znajoma na każdy
możliwy temat opowiada przydługo i z takimś jakimś żałobnym patetyzmem, głosem
zimnym jak stal i miną marsową. Byle anegdota o nauce jazdy na wrotkach skłania
mnie do rozmyślań, czy nie chciałabym być z takimi wrotkami pochowana,
najlepiej od razu. Ja bym zniosła nawet
pogadankę półgodzinną, gdyby mnie mówca obdarzył choć cieniem uśmiechu, może
jakiś żarcik wtrącił, tymczasem w
tem przypadku czuję, iż powinnam stanąć na baczność a zarazem wpłacić datek na
afrykańskie dziatki. A zarazem udać się na mszę i marsz patriotyczny i oddać
szpik kostny chorym na białaczkę, najlepiej od razu. No taka powaga to nie
na moje zdrowie w wieczór piątkowy, na okolicznościowym spotkaniu towarzyskim. Co
innego umówić się z butelką wina i czekoladą na wylewanie żółci o złym świecie
(zostawić dobra u mnie i gdzieś sobie następnie pójść i wylać ;) Zbyt długo
służyłam licznej ciżbie jako gąbka emocjonalna, teraz przywilej ten zostawiam już
tylko nielicznym i na pewno nie takim, których spotykam raz na dekadę a którzy
upływu takowej najwyraźniej nie zauważyli.
Ale tymczasem to ja się umówiłam na ploteczki, kobiety, wino i śpiew.
Ja rozumiem, że nie każdy może
być mistrzem żartów okazjonalnych, naówczas wystarczy być stonowanym, ale w
sposób pogodny jakiś taki. Czy my się na pogrzebie spotykamy? Ano nie. Nie
wymagam Bóg wie czego, ale jakiegoś minimum obycia, które według mnie wygląda
tak: ma być krótko, ciekawie, z puentą i
najlepiej zabawnie. I można sobie przerywać. I należy wchodzić w
interakcje. I jakiś UŚMIECH, no błagam, a nie żebym cały czas się empatycznie
zastanawiała, czy nie zaproponować delikwentce jakiegoś specyfiku na wątrobę,
bo najwyraźniej się jej właśnie przemieszczają kamienie żółciowe i stąd ta mina
cierpiętnicza. Na szczęście pozostałe towarzystwo ratowało sytuację i jednak zdołałam
się nieco obśmiać, więc całą tę eskapadę przez rozkopane miasto i z
półgodzinnym czekaniem, aż przejedzie masa rowerowa uważam nawet za udane.
Że przesadzam, może ktoś
powiedzieć, ale ja nie jestem cholernym towarzyskim Janosikiem, żeby mnie tak
tym hakiem nadziewać.
Zresztą w drodze powrotnej nie
zdzierżyłam: owinęłam tę kwestię w zwoje egipskiej bawełny i delikatnie zapodałam
rzeczonej obywatelce, gdyż bez tego to mogłabym się dla podtrzymania rozmowy chyba tylko popłakać.
Dziękuję za uwagę.
A właściwie to jeszcze nie. Bo
będzie jeszcze przypis do posta tego i ostatniego. Bo się w końcu zdecydowałam na pisownię ;) (purystów uprasza
się o opuszczenie okienka) i będzie tak:
- płęta dla jakichś rodzimych
historyj and słowiańskich mądrości
- pointa dla ą ę dyskusyj intelektualnych o sztukach i filozofiach wszelakich
- puenta będzie stricte
towarzysko-anegdotyczna
No :)
Idziesz na spacer? Dziś lub jutro?
OdpowiedzUsuńJeśli oczywiście masz jakoś blisko wawy - bo ja mam ten sam niemal problem ze znajomymi :), czyli jak już są do rzeczy, nie radzą, nie marudzą itd., to akurat mieszkają na antypodach albo mają maleńkie dziecko przy piersi, ech :)
A człowiek by sobie po prostu w miłym towarzystwie na spacer poszedł, pogadał o d. maryni, pośmiał się z czegokolwiek, pooglądał chmury i mury itp. :)
Mówię poważnie, jakby co!
A czemu by nie! Ja to w ogóle słyszałam, że blogerki się umawiają na plotki, nawet się pociągami tarabanią, czego nikomu osobiście nie życzę ;)
UsuńTylko muszę być w wesołym nastroju, żeby się nie skompromitować jakąś melancholią czy cuś ;)
No właśnie, ja już mam parę znajomości blogowych, ale większość osób albo zapracowana, albo wyjechana.
UsuńWięc uważaj, bo to może spotkanie ze mną tak podziałało - bo dwoje blogerów w ciągu dwóch lat wyjechało po spotkaniu ze mną na Antypody - wprawdzie tymczasowo, ale na pół roku lub na rok .... :)
No wiesz, na co dzień nie piszę o tej mojej czarodziejskiej kuli, a kota pokazuję tylko dwubarwnego, ale jak już przechodzimy do konkretów, wolę ostrzec! :))
Miłego popołudnia, może się spiszemy na maila?
p.s. akceptuję i pointę i puentę, płęta już mnie trochę boli, ale raczej się uśmiechnę, niż zwrócę uwagę ;)
OdpowiedzUsuńale płęta za to taka staropolska!
Usuńtaaa, najlepiej smakuje z bigosem :)))
UsuńCzy TY aby nie spotkałaś się z moją znajomą?
OdpowiedzUsuńLepiej bym tego nie napisała! Nuda, długie monologi, zero uśmiechu, tylko głupawe mrużenie jednego oka. Bla bla bla - monotonne. Bez cienia emocji!
pozdrawiam
i na kawę w Wa_wie się piszę, ale ja autem, nie ciągiem_po torach:) A bywam dość często:))) !
Iwonko - mam mało znajomych, ludzie się po prostu zmieniają, albo my się zmieniamy i po jakimś czasie nie ma o czym ze sobą rozmawiać.
OdpowiedzUsuńDla mnie spotkanie towarzyskie ma być przede wszystkim przyjemnością, bo pożalić to się mogę długoletnim przyjaciółkom i też nie codziennie.
Tam, gdzie wiadomo, że się znamy jak łyse konie i ta druga osoba wie, jak zareagować itd.
Ale spotykać się po to, żeby komuś/innym zatruwać życie i obciążać swoimi problemami, brrrrrr!
Unikam też spotkań, na których się nudzę, bo znajomi od lat opowiadają te same dowcipy, byłam jakieś dwa lata temu i więcej nie pójdę.
Ja się zmieniłam, a oni od matury nie.
A już zmuszanie kogoś do wysłuchiwania długich monologów to typowe działanie dla wampira energetycznego.
Ale bywasz, czy jesteś?
Bo ja najwygodniej się umawiam w ciągu godziny - dwóch, na spontan :)
Ja też nie ciągiem, tylko autem.
Jakbym to ja napisała - haha:)
OdpowiedzUsuńMam podobne zauważenie:)
a co do wampiryzmu, to wiem! I właśnie o naczelnym, wśród moich znajomych wampirze, wspomniałam. Człowiek zadziwiająco szybko zaczyna ziewać i czuć znużenie, czyż nie? Jedni to zwalają na nudę, a ja, podobnie jak Ty wiem - wampir! I zawsze choć nogi krzyżuję, bo niestety unikać nie mogę, bo to coś w swojej robocie :(
Popieram spontany, ale odległość moja do Was nie daje mi takiej szansy :(
Damy znać next time!
Usuń