piątek, 22 czerwca 2012

Dzień ojca czyli tacie metody wychowawcze

Najkrótszy dzień roku mamy już za sobą (chlip, chlip), teraz czas na Dzień Ojca.




























Dzisiaj i ja skalałam się fos-pasem, albowiem wpadł do mnie wieczorem na obejrzenie meczu padre, ale o Dniu Ojca przypomniałam sobie dopiero po jego wyjściu. W dodatku padre  przyniósł mi w podarku pięć nowiutkich, dymiących jeszcze sklepową świeżością  długopisów (mmmm), a dawanie takich prezentów (określających też ekonomiczny pułap naszej rodziny :]) w dniu, w którym to ja teoretycznie powinnam coś złożyć (pranie? życzenia?) uważam za podstępnie zmyłkowe. Udawanie poczucia winy jest zresztą zabiegiem czysto eee literackim na potrzeby tego posta albowiem niech nikogo nie zmyli dobrotliwy wygląd szanownego tatusia w aureoli z pisaków: to Antychryst w ludzkiej skórze, nieprzeprogramowywalna wersja autobota z lat czterdziestych, domowy Mao, któremu ciągle mało a w dodatku ojciec rujnujący córce piątkową randkę (no naprawdę no jak można uważać, że wystroiłam się tak specjalnie na mecz Grecja-Germania?)
- Czy ty w ogóle wiesz o co chodzi w piłce nożnej? Ty w ogóle nic nie wiesz o co chodzi w piłce nożnej! - peroruje (niezaproszony) tatuś, a następnie raczy mnie przemyśleniami na temat tejże nożnej piłki oraz sytuacji ekonomicznej Grecji, sytuacji rodzinnej Angeli Merkel, historii światowej, socjologii ogólnie, fauny, flory i ogrodnictwa ze szczególnym uwzględnieniem hodowli kwiatów a także sposobów przechowywania żywności w kuchni oraz mycia przypalonej patelnii. Albowiem - no wiadomix - na niczym się nie znam, ale to zupełnie tak jak i Grecy i Niemcy, fauna i flora a także nawet i biedna patelnia, albowiem na wszystkim zna się tylko mój tatuś, a już w piątkowe wieczory zna się najbardziej.
'Niepotrzebnie tak starannie uczesałam włosy' - myślę sobie- 'albowiem za chwilę je wszystkie wyrwę".
Ale to jeszcze nic, peror jaki wygłosił zaprzyjaźnionej ze mną architektce nad projektem kuchni (rodzice szykują się do remontu) zawstydziłby niejednego mizogina. A zaczynał się on tak:
- Ale pani jest kobietą, co też pani może wiedzieć o planowaniu?

4 komentarze:

  1. O w mordę!
    Mój jest inny, ale też mam problem, bo ogólnie sprawia wrażenie archanioła - diametralnie różne od tego, jakim bywa na co dzień. A potrafi bywać upierdliwy i niereformowalny.
    Ja generalnie nie lubię tych wszystkich świąt wymuszających okazywanie uczuć na zawołanie i często zdaje mi się zapominać. Się potem czerwienię podbnie do Ciebie :))

    Mam nadzieję, że randka nie oznacza zaprzestania pisania bloga (patrz motto na górze) :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że 'sprawianie anielskiego wrażenia' to bardzo ojcowska cecha.

      Co do motta w nagłówku to uprzejmie uprasza się o dystans - bogata też nie jestem ;)

      Usuń
  2. Gratuluję Tatusia, jest podobny do mego Teścia szanownego, ale i tak go lubię, bo ze mną rozmawia (no dobra, głównie mówi).
    Na szczęście mam wrażenie, że masz do Twojego Taty stosunek zdystansowany :)
    Po pierwszych słowach wygłoszonych takim tonem, jak do architektki, chyba bym wyszła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samam sobie winna, powinnam od początku używać wyrażenia 'pani architekt' a nie architektka, a najlepiej mieć znajomego architekta (bardzo owłosionego - taki na pewno wie, co to planowanie!)

      Usuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...