czwartek, 21 czerwca 2012

Nigdy przenigdy nie wybudzaj mnie z fazy Rem!

Wczoraj zostałam piorunem obudzona piorunem, który pieprznął chyba jakieś pięć metrów od mojego domostwa i to z takim panoramicznym trzaskiem, że bardziej przypominało to wybuch bomby. A potem jeszcze dwa grzmoty w promocji i po chwili zdałam sobie sprawę, że chodzę w kółko po pokoju, rwąc włosy z głowy i pochlipując, że 'wojna wybuchła' oraz w międzyczasie żałując, że nie mieszkam z psem, konkubentem i połową męskiego akademika, dla którego przy odrobinie szczęścia i dużych stratach cywilnych mogłabym okazać się jedyną żyjącą kobietą w zasypanej piwnicy;), jednocześnie dokonując w głowie pobieżnej inwentaryzacji zapasów żywnościowych czy byłabym w stanie ich wykarmić (ile to w końcu osób jest te pół akademika?) i ta myśl, że miałabym dla nich wszystkich gotować, obudziła mnie ostatecznie. Następnie wróciłam do łóżka.



















Natomiast ostatnio nocowałam u moich znajomych, gdzie w nocy spacerowałam po polu bitewnym, pełnym martwych koni i dymiących jeszcze krwawo posiekanych ciał i zastanawiałam się, kto wśród tych umarłych ma jeszcze tyle pary w płucach, żeby tak zawodzić. I w końcu znalazłam małe, żywe dziecko.
- Dlaczego to dziecko jest żywe? - pytam, po czym (całkiem logicznie) zaczynam pod stertą trupów szukać smoczka i wtedy przychodzi (ledwo żywa) mama dziecka i panicznie wyprasza mnie z pokoju, który okazuje się pokojem dziecka (bardzo żywego) moich znajomych, które się w nocy obudziło i darło w niebogłosy. Następnie wracam do łóżka.

I jest jeszcze sen, który pamiętam z podstawówki, a było to w nocy, gdy uczyłam się do klasówki z historii, o jakiejś bitwie z czasów drugiej wojny światowej, ci z zachodu, tamci ze wschodu, nie wiadomo o co coman, i nagle zadowolona stwierdzam, że oglądam to natarcie z lepszej perspektywy bo z lotu ptaka, a pode mną czołgi i konie i piechota w natarciu, w tumanach kurzu i wszystko układa się w zrozumiałą całość, w logiczny ciąg. Ale nagle robię zoom i pytam się:
- What the fuck?
Bo wśród tych czołgów i piechoty patataj na słoniu zaiwania Staś, a obok niego na wielbłądzie Nel ;)
I tyle w kwestii zrozumienia pokrętnej logiki wojny, budzę się przyklejona do podręcznika a następnie idę do szkoły z mapą wojenną odciśniętą na policzku.

Już sama nie wiem, może jednak bezsenność nie była taka zła?

3 komentarze:

  1. hehe, dobre.
    Mój sąsiad wstał w nocy, podniósł akwarium z rybkami, obrócił do góry nogami i poszedł spać dalej:)
    więc nie masz aż tak wesoło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się kiedyś śniło, że byłam polipem, a potem gryzł mnie w szyje rekin.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokrętne ścieżki ludzkiego umysłu.
    Niektórzy zaś twierdzą, że to zbyt obfita kolacja :))

    Miejmy tylko nadzieję, że mamusia dziecka w swym zaspaniu nie usłyszała twojeg pytania :))

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...