Ostatnio przybyła do mnie na
rekonesans znajoma (nie połam języka) architektka
w drodze na spotkanie służbowe. Ubrana była w futro i ciągnęła za sobą smugę
luksusowego zapachu, podczas gdy ja przywitałam ją ubrana w poplamione farbą
gacie i woniejący potem polarek. Zupełnie jakby Maria Antonina odwiedziła kolonię
trendowatych, jakby baśniowa postać wróżki zstąpiła w skromne progi meliny
rodem z działu reportażu na temat patologii mieszkaniowej w Tvn.
Bo wszędzie leżały folie z
posypką gruzu a ze ścian zwieszały się jęzory tapety.
- Tan żyrandol się nie wybroni,
ten żyrandol należy wymienić! – orzekła.
No tyle to jak wiem.
(Chętnie przyjmę datki w postaci rokującego żyrandola. Inaczej zostanę skazana na papierowo-ryżowe globule z marketu Potop w liczbie pięciu, bo tylu przynajmniej potrzebuję, aby w tym moim ciemnogrodzie widzieć, o co się właśnie potykam).
(Chętnie przyjmę datki w postaci rokującego żyrandola. Inaczej zostanę skazana na papierowo-ryżowe globule z marketu Potop w liczbie pięciu, bo tylu przynajmniej potrzebuję, aby w tym moim ciemnogrodzie widzieć, o co się właśnie potykam).
Poprosiłam architektkę o
konsultację w sprawie najergonomiczniejszego ustawienia starych gratów (nie
mylić z meblami) w salonie (sal-o-nie, buhaha). Okazuje się, że
architekt współczesny nie operuje umiejętnościami wydobycia thank-szui z gierkowskiej meblościanki. Jedyne co poleca
to wynieść ją na śmietnik.
No tyle to jak wiem.
Ale wszystko po kolei.
Nie rzucajmy się z motyką na słońce.
Co najwyżej na śnieg... Którego już nie ma (konfuzja).
Remont się ponoć kończy, jak się po nim posprząta, ale co wam się będę chwalić efektami za jakieś (optymistycznie myśląc) 2 miesiące...
Teraz się pochwalę. Jest PIĘKNIŚCIE!
Salon inspirowany jest słynną
polską pogodą...
(ponieważ ja nie jestem z gatunku tych, co to wieczorem zasypiają i rano się budzą, tylko raczej z tych, którzy w pościeli umierają i musi nastąpić CUD, aby rano zmartwychwstali. Także ten, kur musi piać :)
Remont się ponoć kończy, jak się po nim posprząta, ale co wam się będę chwalić efektami za jakieś (optymistycznie myśląc) 2 miesiące...
ósmy grzech główny:
nierychliwość
w obowiązkach
Teraz się pochwalę. Jest PIĘKNIŚCIE!
Pokój gościnny (nienachalnie
przytulny) ma ułatwiać gościom niezasiedzeniową rychłość ;)
Na ścianach, jak u każdej
szanującej się tradycjonalistki, przodki i kotki, mmm
Miała też wisieć taka nowoczesna tablica z wesołym przesłaniem albo zegar
niestety okazało się, że
Co się nie zmieściło, zostało elegancko
przykrojone
Parawan nawet mam. I jaki
praktyczny - i do sera i do peelingu i podrapania się po plecach. (Bo parawan, kominek i wypchany łeb na ścianie z zamianą na wachlarz-gigant to must-standy i must-hangi każdego szanującego się potomka upadłej szlachty, przecież)
Wycieraczka subtelnie gościnna, a jakże
Jeszcze mi tylko została do
zrobienia sypialnia, ale to ambitny
projekt jest obejmujący min kogucie łoże z wbudowanym kuropiejnym budzikiem
(ponieważ ja nie jestem z gatunku tych, co to wieczorem zasypiają i rano się budzą, tylko raczej z tych, którzy w pościeli umierają i musi nastąpić CUD, aby rano zmartwychwstali. Także ten, kur musi piać :)
I dlatego muszę na ten cud
dizajnu (oraz na bieżące życie) zarobić (zaciskając po bandzie pasa czyli min. siedząc po ciemku i myjąc się
w deszczówce, innych przydatnych sposobów spodziewam się nauczyć z nowego
serialu na TLC o patologicznych sknerach)
Dziękuję za uwagę.
Dziękuję za uwagę.
Patent z Mega-skner: wielokrotne uzywanie papieru toaletowego! Miodzio!
OdpowiedzUsuńLozko w kogucie (jajku?) z piejacym budzikiem to przedni patent, bede musiala przemyslec remont generalny u siebie. Reszta obleci! :)))
Faktycznie zachęcająco to nie wygląda, ale dam im szansę, tym sknerom znaczy, bo to jakiś nowy nurt kryzysowy, robienie takich dokumentów. Chyba.
UsuńSalon gustowny, aczkolwiek uważam, że zbyt ascetyczny, przez co nieco senny. Przydałoby się czymś ożywić to wnętrze. Gościnny natomiast bardzo przytulny i zachęcający. Dodałbym tylko więcej różowych elementów, lampę ze światłowodami, kulę z lusterek i budzik "myszka Miki" :)
OdpowiedzUsuńIdeałem lampy nadal pozostaje migająca figura najświętszej panienki z 'Motyla i skafandra' :)
UsuńKulę z lusterek chyba dałabym radę zrobić, tylko te koszta w postaci 14 lat nieszczęścia (bo to chyba potrzeba ze dwóch luster...;)
A ja tam parawana nie mam. :P
OdpowiedzUsuńJuż mi podpadłaś za zgrabne nogi ;), a teraz jeszcze to...
UsuńNo... Taka franca zbolała jestem. Nogi mam zgrabne, parawana nie mam. Nie masz końca moich przestępstw...
UsuńNo...niby fajnie ale jednak to nie to.Obce. Tutaj gdzie mieszkam preferujemy stylizację "Towarzysz Gierek na wakacjach w Zakopanym".
OdpowiedzUsuńhttp://tablica.pl/oferta/sloneczna-kawalerka-w-katowicach-szopienicach-CID3-ID2n40J.html#e12d51e204;r:;s
Zacne motywy, tak.
UsuńTeraz na hasło 'słoneczka kawalerka' poczuję powiew rozpaczy...
Wszystko mi się podoba. Salon - rewelacja, a łoże jest od dziś moim marzeniem (i niech nim pozostanie), choć przemyślę stylizację na kota :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie pomyślałam, że przemyślisz stylizację na kota ;)
UsuńMnie się najbardziej podobają kapcie -szczotka i szufelka... ale ja staroświecka jestem:) Reszta pomysłu ponad moje możliwości artystycznej percepcji :) na pewno świetnie bym się bawiła na Twoich salonach :D
OdpowiedzUsuńKapcie wydawało by się, rokujące, niestety mimo wszystko męczące dla nóg.
Usuń(U ciebie wyobrażam sobie ikebany przyozdobione wypchanymi ptaszkami, ale może mnie ponosi, hm.)
Wiesz co? Do bani z taką archi coś tam :)
OdpowiedzUsuńWidziałam rewelacyjne przerobienie gierkowskiej meblościanki na garderobę z suwanymi drzwiami - wywalić drzwiczki wszelakie, odpiłować wystające prożki i brzeżki, dokupić gustownych pudełeczek i koszyczków lub parę systemów suwanych do podkręcenia pod półkami, a na koniec prowadnice na podłogę i sufit i drzwi i sąsiada z wiertarką ;) Względnie kandydata na gacha :D
Widziałam też - ale to już bardziej upierdliwe - przemalowania, oklejania, wymiany frontów na nowoczesne, a stary dobry korpus broni się sam. Bo często był wytrzymalszy niż obecne sklejki i płyty meblowe.
Żyrandol... ja mam w piwnicy potrójny zwis turecki, którego nikt nie chce :) W bardzo dobrym stanie - tylko za długi na małe dzieci w domu :D
Właśnie o tym jest piosenka Ireny - o kreatywnym podejściu do przeróbek.
UsuńZwis turecki brzmi intrygująco, ale ta propozycja to chyba raczej tylko na stolicę, chyba, że bym była w twojej okolicy, naówczas potraktuję ją arcypoważnie :)
Jestem bardzo ciekawa efektów Twoich remontów!
OdpowiedzUsuńArchitekt to ktoś, kto uwielbia szastać nie swoją kasą, zapomnij o Niej! :)
Nie zapomnę, tylko zaproszę na wizytację.
UsuńA jak nie szczerze nie pochwali to jej to futro ogolę, przysięgam! :)
Boże, co za łoże! Za nic się w takim nie położę...
OdpowiedzUsuńZajęłam się właśnie nadrabianiem blogosfery i rozpoczęcie tego zajęcia od Twojego zacnego bloga okazało się strzałem w dziesiątkę - humor już mam poprawiony! :-D
OdpowiedzUsuńTeż potrzebowałabym piejącego kura, koniecznie! :-)