Kopciuszek powrócił z Sylwestra i zastanawia się nad otwarciem firmy szwalniczej, bo w domu ma jakieś 100 miliardów igieł.
A było tak: jako, że nie planowałam posiadania świątecznego drzewka, zaopatrzyłam się, dzięki zachodnim technikom marketingu proszonego zastosowanym na pobliskim bazarze w multum gałęzi do zastępczych stroików, wieńców i bukietów. A potem niespodziewanie wpadł do mnie z choinką padre. W związku z tak znaczną ilością igłowej zieleniny obejście moje przypomina chatę leśnego dziada, co miało swój czar, dopóki igły nie rozpoczęły swojej leśnej diaspory. WSZĘDZIE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.