No no, ostatnio przybywa mi (w obserwatorach) jeden członek tygodniowo,
czyli tyle, ile moim atrakcyjnym hipsterskim koleżankom w realu, po weekendzie ;).
Normalnie orgia blogowa.
Nadszedł dobry moment żeby
podsumować wszystkie ‘prezenty’ blogowe – nominacje różne takie, Versatile i Liebstery, co
podostawałam od Funity, Bell, Amishy, Kaye i Fidrygauki. Bardzo to miłe, ale odpowiadania na pytania nie mam na razie w planach, bo nie jestem ani przy tablicy ani na komisariacie a poza tymi miejscami
to przepytywanki w punktach mi się kojarzą jeszcze gorzej.
Pracowałam kiedyś jako ankieterka i musiałam chodzić i zadawać różne pytania lekarzom. Co było
straszne, bo ci lekarze uwielbiali wchodzić w dyskusje, podczas gdy na
korytarzach siedzieli i czekali pacjenci, których lekarze generalnie mieli
gdzieś bo mogli dostać długopis albo fikuśny ręcznik frotte. Ale potem mi ktoś
te ręczniki zapieprzył (za przeproszeniem) i czułam się jeszcze gorzej, że
marnuję czas: swój, lekarzów, pacjentów i ukradzionych ręczników, które trafiły
nie tam, gdzie powinny, trudno powiedzieć gdzie. No ale źle mi nie szło (tak mi
powiedziano) i firma postanowiła mnie wysłać w delegację (do Sieradza ;). Na co
ja odpowiedziałam, że chyba mi jednak
poszło bardzo źle, skoro awansuję ze stolicy w końcu do w końcu Sieradza (o
ręcznikach ani mru mru).
Na co mi firma (telefonicznie) odpowiedziała, żebym się jednak zastanowiła w kwestii odmowy, która mi nie przysługuje, bo nie dostałam jeszcze piniędzów za ostatnie wyczyny ankieterskie. Na co dostałam ataku szału, a że pod ręką była – jak to w domu - deska do prasowania (której do tej pory nie mogę wybaczyć) to stłuczeniu niestety uległ piękny klosz na żyrandolu w pokoju moich rodziców, z którymi naówczas mieszkałam. Cztery pozostałe klosze ocalały, jednak brak stłuczonego klosza na tle kloszy pozostałych zionął niczym ubytek w zębach przednich. W związku z czym trzeba było całość kloszowej rodziny wymienić, a że w tych smutnych czasach (a były jakieś inne?) upadku finansowego mojej rodziny nie było nas stać na sprowadzanie ręcznie dmuchanych baniek z Lampionevres koło Sevres to zostały zakupione jakieś pasujące wymiarem średnicy dziadoszczaki. I teraz za każdym razem jak u rodziców jestem i spojrzę do góry to widzę jak bardzo nie jest moim powołaniem zajmować się pytaniami i szukaniem na nie odpowiedzi.
Na co mi firma (telefonicznie) odpowiedziała, żebym się jednak zastanowiła w kwestii odmowy, która mi nie przysługuje, bo nie dostałam jeszcze piniędzów za ostatnie wyczyny ankieterskie. Na co dostałam ataku szału, a że pod ręką była – jak to w domu - deska do prasowania (której do tej pory nie mogę wybaczyć) to stłuczeniu niestety uległ piękny klosz na żyrandolu w pokoju moich rodziców, z którymi naówczas mieszkałam. Cztery pozostałe klosze ocalały, jednak brak stłuczonego klosza na tle kloszy pozostałych zionął niczym ubytek w zębach przednich. W związku z czym trzeba było całość kloszowej rodziny wymienić, a że w tych smutnych czasach (a były jakieś inne?) upadku finansowego mojej rodziny nie było nas stać na sprowadzanie ręcznie dmuchanych baniek z Lampionevres koło Sevres to zostały zakupione jakieś pasujące wymiarem średnicy dziadoszczaki. I teraz za każdym razem jak u rodziców jestem i spojrzę do góry to widzę jak bardzo nie jest moim powołaniem zajmować się pytaniami i szukaniem na nie odpowiedzi.
Także ten, dziękuję wylewnie,
ale czuję się usprawiedliwiona. Niemniej ponieważ blogowe łańcuszki mają tę samą funkcję społeczną co iskanie u małp,
czyli poznawanie i polubianie się, czułość i afirmację, muszę zdziełać gdzieś z boku zakładkę,
że jestem w stadzie ;)
{Możliwe jednak, iż zmienię zdanie. Niektóre pytania wydają się arcyciekawe, jakoś bowiem wyewoluowały w kłębki okołofilozoficzne z pytań typu 'Kawa czy herbata?' podczas przejazdu przez blogi paraliterackie. Namiętnie śledzę też blogi medyczne i oczekiwałam jakiejś ichniejszej mutacji w stylu 'Zatwardzenie czy biegunka?' no ale widać medycy zarobieni załatwianiem papierów emigracyjnych i na zabawy czasy nie mają ;) }
{Możliwe jednak, iż zmienię zdanie. Niektóre pytania wydają się arcyciekawe, jakoś bowiem wyewoluowały w kłębki okołofilozoficzne z pytań typu 'Kawa czy herbata?' podczas przejazdu przez blogi paraliterackie. Namiętnie śledzę też blogi medyczne i oczekiwałam jakiejś ichniejszej mutacji w stylu 'Zatwardzenie czy biegunka?' no ale widać medycy zarobieni załatwianiem papierów emigracyjnych i na zabawy czasy nie mają ;) }
Dla wszystkich zaś, którzy zaszczycają mnie komentarzami, dla
członków moich osobistych oraz cudzych, obecnych oraz in spe, pytanie które
zadawałam odkąd pamiętam – na koloniach, obozach i oazach (no dobra, na oazach
nie, ale tak fajnie brzmiało ;). Proszę się nie krępować (tzn. jeśli ktoś lubi
w alkowie czy gdzieś to proszę bardzo, nic mi do tego ;)
Pytanie jest takie:
Czy gdyby odkryto (w zasięgu naszych możliwości transportowych, ale nie wchodźmy w szczegóły techniczne) bliźniaczo wręcz podobną do Ziemi planetę, wszystko jak u nas, żadna tam Narnia czy Avatarlandia, toczka w toczkę planecisko, tylko dziewicze, nie zaludnione, nie-ludzko samotne - to czy byście polecieli? Budować od podstaw. Zostawiając katedry. Historię. I konflikt palestyńsko-izraelski. I Paris Hilton. I Paryż. I Maczu Pikczu. I Evest. I Katedry - wspomniałam już o katedrach?
Czysta karta. Początek dziejów.
Pytanie jest takie:
Czy gdyby odkryto (w zasięgu naszych możliwości transportowych, ale nie wchodźmy w szczegóły techniczne) bliźniaczo wręcz podobną do Ziemi planetę, wszystko jak u nas, żadna tam Narnia czy Avatarlandia, toczka w toczkę planecisko, tylko dziewicze, nie zaludnione, nie-ludzko samotne - to czy byście polecieli? Budować od podstaw. Zostawiając katedry. Historię. I konflikt palestyńsko-izraelski. I Paris Hilton. I Paryż. I Maczu Pikczu. I Evest. I Katedry - wspomniałam już o katedrach?
Czysta karta. Początek dziejów.
Czy na sali jest jakiś pionier? Czy lecę sama?
:)
(painting by Eric Olson)
(painting by Eric Olson)
Ja bym tylko oblukać poleciała, niech pracują inni
OdpowiedzUsuńKupiłbym sobie ranczo i latał tam na urlop, gdy już będę starym, bogatym snobem.
OdpowiedzUsuńNa stałe? Hmm, gdyby nie było tam podatków... :)
OdpowiedzUsuńWtedy to wszyscy byśmy polecieli ;)
Usuńnie, nie nadaję się na Robinsona
OdpowiedzUsuńa mogę fajki ze sobą zabrać?
OdpowiedzUsuńto się przelecę.
Też planowałam dodatkowy moduł transportowy z fajkami, ale po co skoro można by tam sobie zdrowszy tytoń wyhodować :)
Usuńno, mogę lecieć i bez fajek w takim razie.
UsuńNienawidzę latać, ale może by mi jakiejś przyprawy dali na okoliczność podróży i wtedy, kto wie, może chociaż na urlop?
OdpowiedzUsuńStare dzieje, moja ok. 17 letnia wtedy kumpela dzwoni do radia lokalnego, bo tam trwa audycja o wakacjach i pytają, gdzie by się człek wybrał. A ona miała straszne parcie na to, żeby się swoim marzeniem podróżniczym podzielić. Dodzwoniła się, pytanie poszło na antenie i Gosia mówi, że do Afryki. A dlaczego do Afryki? A bo ja bym się chciała sfotografować z jakimś dzikim plemieniem.
Tak z 5 razy wtedy umarłam ze śmiechu ;)
Ja na podobnej zasadzie na tę planetę... ;D
ale jak to bez Maczu Pikczu?
OdpowiedzUsuńLeciałabym w try miga :)
Może chociaż jakiś nie w piczu maczo by poleciał ;)
UsuńJuż raz tak było... ,,Oczjeń, oczjeń dawno, kagda na Zjemlie nie było jeszczcio ni ch..a, tolka na Kawkazje stajał Pik Komunizma''...
OdpowiedzUsuńNie mam duszy pioniera!
Daj spokój, najgorsze jest rozkręcanie firmy! Sama bym zrobiła całe przygotowanie, a potem by przyleciały hordy korzystać.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie lubię być tak zupełnie sama, jakaś społeczność jest konieczna do uzyskiwania pozytywnych wzmocnień.
Ostatnio też się zastanawiałam nad generalną odmową brania udziały w łańcuszkach... ale nie byłam tak twarda i kilka razy wzięłam i moją konsekwencję diabli wzięli :)
Hordy i legiony, a wszyscy w łańcuchach ;)
UsuńOdpowiada?
Społeczność najważniejsza, bez tego to i nadzór wojskowy nie pomoże. Chociaż obawiałabym się, że jakaś korporacja położyła by łapę na wyekspediowaniu społeczności z kiepskimi genami i potem robiła na niej eksperymenta...eh.
Ja bardzo chętnie, lecę z Tobą. Ciekawi mnie jak wygląda dziewicza planeta...Zaznaczam, że na stałe nie zostaję.
OdpowiedzUsuńCzeka na mnie jeszcze Machu Picchu.
Po pewnym czasie, będzie tak samo jak na naszej kochanej Ziemi.
A co do łańcuszków? kurcze, nie jestem twarda. Nie potrafię odmawiać, gdy tyle osób odmawia...
odpowiem prosto z mostku (niestety nie kapitańskiego) strasznie boje sie latać, więc bym nie poleciała.
OdpowiedzUsuńDlaczego ja ten wpis przeoczyłam???
OdpowiedzUsuńNo, to Cię rozgrzeszam (po roku, he, he). Głównie ze względu na argument o biegunkach vs. zatwardzeniach.
A co do planety ... nie lecę. Za leniwa jestem.
Albo zbyt wiele razy zaczynałam od (niemalże) zera, choć niekoniecznie na innych planetach, żeby mi się chciało po raz kolejny :)
Spodziewałam się w duchu, że nie polecisz, ale że rozgrzeszysz - to jednak nie ;)
UsuńJa wiem, że ten wątek jest już niby zamknięty i zimny niczym sfora nieboszczyków, ale na wypadek, gdyby miał to przeczytać jakiś popierdzielony kolonista, który nadal próbuje zebrać ekipę, krzyczę z całej siły:
OdpowiedzUsuńChcę!!!
Prawie bezwarunkowo, tzn. pozwólcie mi tylko wziąć ze sobą małżonka, koty i naszą skrzynkę z narzędziami. Lecimy w każdej chwili.
Bravo, zeroerhaplus!
UsuńChociaż twoje warunki nie do przyjęcia, zwłaszcza skrzynka, bo koty w ramach bio-zróżnicowania kampusu to może by przeszły.
Monitoruję postępy misji Mars One. To chyba jednak lipa, hm.
Normalne, że lipa.
UsuńKażdy fajny projekt wcześniej czy później siada na dupie ;)
Chociaż i tak bez skrzynki bym nie pojechała..