Wczoraj. Telefon
od tatusia.
- Byłem po południu a ciebie
nie było. Gdzie byłaś?
- Wyszłam to i mnie nie
było. A o co chodzi?
- Kupiłem ci rybę. W lodówce
leży. To jest niesamowita, zdrowa i cenna ryba x. Tylko musisz ją dzisiaj
zjeść. Dzisiaj. Jutro to nie wiadomo czy ta ryba będzie zdrowa. Dlatego dzisiaj
ją zjedz, tę rybę.
- Dobrze, już dobrze,
dziękuję. Oczywiście zjem.
Telefon dwie godziny
później:
- Zjadłaś już rybę?
No naprawdę no! Telefony od
pań organizujących pokazy wełnianych kołder nie wydają mi się już takie złe.
- Zjadłam, zjadłam,
oczywiście - kłamię.
Dzisiaj.
Zjadłam rybę.
Dzisiaj, dwie godziny
później. Boli mnie brzuch.
Tymczasem w świecie prawie-że
równoległym. Dzwonię do tatusia.
- No hej, podrzuciłam ci
wczoraj rukolę do pesto. W lodówce leży. Widziałeś?
- No tak, ale do pesto to
muszę przebrać pestki z dyni, a nie mam na razie czasu.
- No to przebierz te pestki,
bo ta rukola to nie będzie świeża wiecznie. Przebierzesz jutro?
- Oczywiście, tak tak.
Dzień później. Telefon do
tatusia.
- Przebrałeś te cholerne pestki?
Bo ja tę rukolę przebierałam dwie godziny, w czasie których mogłabym osiągnąć
sukces zawodowy lub... cośtam. Ta rukola więdnie zamiast zostać pesto, takie
jest jej powołanie, tej rukoli.
- Oczywiście, zaraz zjem to
powołanie, tak tak.
Dzień później mamusia
dyskretnie wyrzuca rukolę, o czym mówi mi w tajemnicy, bo oficjalnie padre ją
zjadł.
No ja to się chociaż w imię miłości do rodziny zatrułam. Psia krew.
No ja to się chociaż w imię miłości do rodziny zatrułam. Psia krew.
ps. Czasami rozmawiamy też o literaturze i podrzucamy sobie książki ;)
A w sieci to znalazłam taką oto rybkę, fuj
A w sieci to znalazłam taką oto rybkę, fuj
O matko, ta ryba w serniku będzie mi się śniła w koszmarach!
OdpowiedzUsuńAle Wasze dyskusje są cudne :) I widać już, po kim odziedziczyłaś przekładanie na jutro.
Twoja rukola jest wyśmienita w pesto, padre nie wie, co stracił!!!
Rukola to je dobra w lecie, teraz zhardziała i nadaje się tylko do pestomielonki.
UsuńA co do sernika - chciałabym dawać więcej rzeczy pięknych i inspirujących, ale nie mogę się przemóc by turpistycznych żądz moc móc zmóc ;)
Książki mają pewnie dłuższy termin przydatności do spożycia...
OdpowiedzUsuńBezpieczniej.
No nie wiem. Po rynku recenzenckim widać, że co prawda termin przydatności długi ale świeżość przemijająca szybko...
UsuńGospodyni hodowała na spółę z p. Lutkiem Pińczukiem kury. Raz p. Lutek dzwoni i mówi "ubij kurę, przyjeżdżam, biorę i wracam do siebie rosół gotować". Gospodyni ubiła, p. Lutek przyjechał i wziął, ale tuż za rogiem spotkał znajomego, pili 2 dni i kura nieco zaśmierdła. P. Lutek dzwoni więc po tych 2 dniach, żeby drugą kurę bić. Gospodyni się nieco zjeżyła, że na darmo zwierzę zabiła, ale p. Lutek przysiągł, że tym razem prosto do Chatki i gotuje rosół. No to ubiła. Niestety znowu napatoczyła się jakaś dusza chętna do wypitki, 2 dni baletów i kura w piach... Za trzecim razem p. Lutek dostał już rosół.
OdpowiedzUsuńTo Ty Tacie pesto, a on Ci upieczona rybę powinien od razu, tak myślę... Bo Wy takie dwa Lutki ;D
Anegdota przednia :)
UsuńA Pińczuki niepijące ;)
Ale jak mają się za coś wziąć, gdy im akurat z tym czymś chwilowo nie po drodze, to... ;)
UsuńCześć Ewuniu, mam Cię :**
OdpowiedzUsuńściskam
rybka świeża, tylko świeża, pesto z dyni? a to nie znam :)
Pesto z rukoli plus z dynią.
UsuńRoztworzę się na fejsie nazajutrz, to się zlajkujemy, M ;)
Buziak!
z radością, wróciłam do domu, ogarniam powoli :)
Usuńhm pomysłowa ta ryba. nie ma co.
OdpowiedzUsuńDlatego lepiej sie nie dzielic a zjesc samemu - szybciej, bezpieczniej i mozna miec pretensje jedynie do siebie. Moja mama ma manie podrzucania mi przetworow domowych, dzieki temu mam jej piwnice w swojej kuchni. Qrcze, kiedy ja sie wreszcie naucze mowic rodzicom NIE!
OdpowiedzUsuńPrzetwory to akurat dobre do podrzucania, bo mogą postać, byle w ilości rozsądnej.
UsuńTylko jaka to ilość, hm,
Sprzedaj na etsy!
UsuńNo to cyk! Bo ja nie na temat :)
OdpowiedzUsuńUdział w zabawie blogowej jest całkowicie dobrowolny:)
http://kayecik.blogspot.com/2012/11/zabawa-blogowa.html
Ryba z archiwum X.
OdpowiedzUsuń... a na imię miała Malcolm :)
UsuńRyba chyba z okolic Czernobyla...
OdpowiedzUsuńTakie dziwne słowa tu piszesz. Dynię to jeszcze rozumiem, kopytka z kapustą bym rozumiał, naleśniki też, albo mielony z buraczkami, ale rukola na pesto, to dla mnie jak lugola na cito.
OdpowiedzUsuńWymieniajcie się po prostu paprykażem szczecińskim i mielonką turystyczną, nie będzie trzeba śpieszyć się z jedzeniem :)
Ta ryba w cieście wygląda przerażająco.
OdpowiedzUsuń