M. i ja krążymy wokół siebie jak dwa
nieufne mopsiki. Próbujemy się zwąchać. Małymi kroczkami, po okręgu o pulsacyjnie
zmiennej, raz mniejszej raz większej, średnicy. Jakby jednak nie patrzeć – dupa
zawsze z tyłu. Jakby nie kombinować: wyżej dupy nie podskoczysz. Nic z tego nie
wyjdzie, nie mniej nadeszła jesień i to desperackie przeświadczenie, że w kupie
będzie nam cieplej. Ale zostawmy już te fekalia.
Tymczasem znowu zaczęłam chodzić
na randki. Myślałam, że już nigdy przenigdy ever nie będę musiała wracać do
działu wtop randkowych, a jednak.
...
Pierwsza randka się nie
odbywa, ponieważ nie dochodzimy do porozumienia
w fazie podstawowych negocjacji.
- To co? W piątek o 20.00 pod
Empikiem. – mówi mi on.
Oho, zaczyna się.
- Taaaak, z tym, że, nie o 20.00
ale między 19.00 a
21.00 i nie pod Empikiem tylko w kwadracie między ulicami X, Y, Z – mówię ja. –
Najlepiej by było gdybyś się czymś zajął w tym przedziale
czasowo-przestrzennym, znalazł sobie jakieś miejsce, żeby usiąść, w knajpie
jakiejś, albo se poprzeglądaj nowości w Empiku, to nigdy nie zaszkodzi. A ja
dojadę do Ciebie wtedy, kiedy się ze wszystkim wyrobię, jak tylko zdołam oraz
jak mi będzie wygodnie. Czyli dojadę wtedy, kiedy DOJADĘ.
Randkowy kandydat patrzy na mnie
z kamienną twarzą, nie noszącą znamion jakiegokolwiek zrozumienia, zupełnie
jakbym deklamowała mu tu chiński poemat albo jakbym jak ta ryba wyrzucona na
brzeg otwierała i zamykała bezgłośnie usta. Ponieważ odpowiada mi tak:
- To co? W piątek o 20.00 pod
Empikiem, tak?
Noszjapierdolę, to nie na moje
nerwy jest. Zaczynam tęsknić za M. Z nim
przynajmniej było tak, że jak jechałam na jakieś spotkanie spóźniona o trzy
godziny, już nie w stanie histerii i planowania wymówek ocierających się choć zadkiem o jakiekolwiek
prawdopodobieństwo, ale w stanie już kompletnego zwisu, komatozy i rezygnacji,
to okazywało się, że jego w ogóle tam NIE MA, ponieważ on MNIE ZNA.
Gdzie ja znajdę taki drugi ideał?I w związku z tym, a może kompletnie bez związku czyli singielsko piosenka taka:
A wiesz, że tę piosenkę to od tygodni nucę!
OdpowiedzUsuńBodo jest chyba dobrym materiałem na mema ;)
UsuńAle czy w ogóle warto jechać na randkę z facetem, który Cię wkurza i chyba nie specjalnie interesuje? No tak to wygląda z opisu.
OdpowiedzUsuńJakby mnie nie wkurzał a zarazem interesował to by się zrobiło dla mnie zbyt niebezpieczne emocjonalnie :)
Usuńmosz... skąd ja to znam... próbujemy uzgodnić jakieś miejsce i czas spotkania a on... jakby mój głos do niego nie docierał ;-) od razu mi przechodziło jakiekolwiek zainteresowaniem ;-))
OdpowiedzUsuńno to życzę nam obu powodzenia :)
UsuńJak to dobrze, ze ja randki mam juz za soba! Oczywista, nigdy nie mowie nigdy, nie zapieram sie, nie odzegnuje, bo kto to wie...
OdpowiedzUsuńJa, dla odmiany, jestem niezwykle punktualna i poukladana, wiec jesli facet na mnie nie czekal, tracil z mety szanse na dalszy zwiazek. Teraz kilku zaluje, ze nie wykazali sie zawczasu ta cnota krolow.
Ja tam hołduję złotej myśli A.Waugh'a, że "Punktualność jest cnotą znudzonych" ;)
UsuńNiech Ci bedzie! Ja tam sie nie nudze, zawsze mam za malo czasu na wszystko.
UsuńA Ty spoznisz sie na wlasny slub ;)))
W każdym razie na własny pogrzeb na pewno!
UsuńJesteś bezwzględna! Tyle wymagać od faceta, jakże tak można :)
OdpowiedzUsuńJego odpowiedź mnie wyłożyła na łopatki :) Widać, że lekko niekumaty, ale nie wątpię, że już Ty go nauczysz.. ;)
Hejże, jakich tam znudzonych! Ja jestem [przynajmniej próbuję być] punktualna! albo może inaczej: nie lubię niepunktualności, bom osoba niecierpliwa z natury i czekać na nikogo nie zamierzam :)))
Wszystkie bywamy bezwzględne. Ale tylko wtedy, gdy nie jesteśmy miętkie i bezwolne.
UsuńTo się nazywa cykl :)
Jak widzę dwa obozy: punktualnych i spontanicznych ;)
Boszszsz! Chyba jedną z największych zalet bycia w związku jest to, że nie trzeba się umawiać na randki :)))
OdpowiedzUsuńJak ja to dobrze pamiętam, to krążenie wokół siebie, te próby dogadania się na samym początku i to moje rozczarowanie, że to se ne uda, bo on nie rozumie nawet prostych poleceń.
Ale Ciebie można czasem jednak zachęcić do bycia punktualną, chyba że do tego trzeba być twardą babą, zwaną iw :))? Czyżbym miała na Ciebie aż tak elektryzujący wpływ? :) (oczywiście w sensie mobilizacyjnym)
Czasem można, zwłaszcza jak ktoś na mnie czeka przycupniętym autem na czteropasmówce ;)
UsuńA tak jeszcze bardziej na temat - facet, z którym nie można nic ustalić, ani się umówić, najczęściej nie nadaje się do związku, bo my takiego czegoś po prostu nie wytrzymujemy.
UsuńChociaż ja przeważnie nie kazałam na początku tyle na siebie czekać (później to różnie bywało), ale i tak to mężczyzna ma się wg mnie dostosować do kobiety, a nie odwrotnie.
Mam nadzieję, że nie poszłaś nigdzie :)
i dlatego ja nie chodzę na randki. chociaż, zaraz.. dziś wzięłam na stopa Ireneusza, który oświadczył mi się po pięciu minutach( ślepy czy głupi???) jazdy, a że jechaliśmy jakieś pół godziny to chyba można zaliczyć to jako randkę?
OdpowiedzUsuńpowiedzcie, że tak???
Moim zdaniem w nieuczciwy sposób podbijasz sobie statystyki :)
UsuńTeż mi się oświadczali różnicy tacy, zwłaszcza jak im pozmywałam półroczne gary, także ten.
Szczęśliwie mam okres randek za sobą i czasem mnie to cieszy (częściej niż nie cieszy), a czasem zdarza mi się tęsknić za tym specyficznym czasem pierwszej fascynacji (pod warunkiem takim, że randka do owej fascynacji początkowej doprowadziła). A propo odpowiedzi kandydata do randki, to faktycznie kulą w płot, ale ja osobiście sobie nie wyobrażam takiej opcji, że facet mi mówi, że się zjawi w przeciągu aż dwóch godzin i ja mam czekać. I nie dlatego, że nie kumam bazy, czy że nie godne jest czekania tylko zwyczajnie jak bym zeszła z nerwów tak gdzieś czekając. W kwestii randek dbałam o to, żeby wiedzieć gdzie i dokładnie o której i nie dlatego, że taka jestem porządna i poukładana, ale z troski o mój system nerwowy:)
OdpowiedzUsuńNo bo facet nie może na siebie kazać czekać, wiadomix. A już na pewno nie dwie godziny. W tym czasie kobiecie może już zejść z facjaty cały makeup ;)
UsuńDymsza zdisował ładnie Eugeniusza Bodo.
OdpowiedzUsuń"Dlaczego Eugeniusz Bodo? BO DO dupy aktor."
pzdr
Na Eugeniusza Bodo to ja bym poczekała nawet więcej niż trzy godziny! Ale takich facetów już nie ma...
OdpowiedzUsuńNo, na Eugeniusza to ja też!
UsuńChociaż może bardziej na Dymszę :)
Moja pierwsza nieumawiana randka, z moją pierwszą miłością zaczęła się interwencją psiapsiółek na wiejskiej zabawie. Podeszły do onego z tekstem - Te, Łysy, podobasz się naszej koleżance, idź z nią zatańcz ... a potem to już samo poszło :D Może mam Cię jakoś wesprzeć? podejść, zagadnąć, wytłumaczyć rzeczonemu co ma czynić?
OdpowiedzUsuńHmmm...
OdpowiedzUsuń...czy ja bym jeszcze umiała umawiać się na randki, skoro ci dzisiejsi mężczyźni tacy jacyś niekumaci? Coś wątpię :D
Haha! ;-D
OdpowiedzUsuńFaceci!
Oni zawsze słyszą tylko to co CHCĄ! ;-)
Musisz szukać następnego, z bardziej czułym uchem... i cierpliwością. ;-)
Nanana! Coś dla Ciebie mam! :D
OdpowiedzUsuńfunita.blogspot.com/2012/11/dwudziesta-druga-kuchnia-i-dwadziescia.html
Eee Lachony, przecie gość potwierdził, że się zgadza. Będzie w okolicy i w podanym przedziale, czyli w Empiku o 20:00 :) Proste i wcale nie trzeba czytać między wierszami :D
OdpowiedzUsuń