wtorek, 13 listopada 2012

Wtopy randkowe: Emocjonalny mopsik na orbicie szczęścia czyli umówiłem się z nią na dziewiątą



M. i ja krążymy wokół siebie jak dwa nieufne mopsiki. Próbujemy się zwąchać. Małymi kroczkami, po okręgu o pulsacyjnie zmiennej, raz mniejszej raz większej, średnicy. Jakby jednak nie patrzeć – dupa zawsze z tyłu. Jakby nie kombinować: wyżej dupy nie podskoczysz. Nic z tego nie wyjdzie, nie mniej nadeszła jesień i to desperackie przeświadczenie, że w kupie będzie nam cieplej. Ale zostawmy już te fekalia.

Tymczasem znowu zaczęłam chodzić na randki. Myślałam, że już nigdy przenigdy ever nie będę musiała wracać do działu wtop randkowych, a jednak.
...
Pierwsza randka się nie odbywa, ponieważ nie dochodzimy do porozumienia w fazie podstawowych negocjacji.

- To co? W piątek o 20.00 pod Empikiem. – mówi mi on.
Oho, zaczyna się.
- Taaaak, z tym, że, nie o 20.00 ale między 19.00 a 21.00 i nie pod Empikiem tylko w kwadracie między ulicami X, Y, Z – mówię ja. – Najlepiej by było gdybyś się czymś zajął w tym przedziale czasowo-przestrzennym, znalazł sobie jakieś miejsce, żeby usiąść, w knajpie jakiejś, albo se poprzeglądaj nowości w Empiku, to nigdy nie zaszkodzi. A ja dojadę do Ciebie wtedy, kiedy się ze wszystkim wyrobię, jak tylko zdołam oraz jak mi będzie wygodnie. Czyli dojadę wtedy, kiedy DOJADĘ.
Randkowy kandydat patrzy na mnie z kamienną twarzą, nie noszącą znamion jakiegokolwiek zrozumienia, zupełnie jakbym deklamowała mu tu chiński poemat albo jakbym jak ta ryba wyrzucona na brzeg otwierała i zamykała bezgłośnie usta. Ponieważ odpowiada mi tak:
- To co? W piątek o 20.00 pod Empikiem, tak?
Noszjapierdolę, to nie na moje nerwy jest. Zaczynam tęsknić za M. Z  nim przynajmniej było tak, że jak jechałam na jakieś spotkanie spóźniona o trzy godziny, już nie w stanie histerii i planowania wymówek ocierających się choć zadkiem o jakiekolwiek prawdopodobieństwo, ale w stanie już kompletnego zwisu, komatozy i rezygnacji, to okazywało się, że jego w ogóle tam NIE MA, ponieważ on MNIE ZNA.
Gdzie ja znajdę taki drugi ideał?

I w związku z tym, a może kompletnie bez związku czyli singielsko piosenka taka:


27 komentarzy:

  1. A wiesz, że tę piosenkę to od tygodni nucę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czy w ogóle warto jechać na randkę z facetem, który Cię wkurza i chyba nie specjalnie interesuje? No tak to wygląda z opisu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby mnie nie wkurzał a zarazem interesował to by się zrobiło dla mnie zbyt niebezpieczne emocjonalnie :)

      Usuń
  3. mosz... skąd ja to znam... próbujemy uzgodnić jakieś miejsce i czas spotkania a on... jakby mój głos do niego nie docierał ;-) od razu mi przechodziło jakiekolwiek zainteresowaniem ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to dobrze, ze ja randki mam juz za soba! Oczywista, nigdy nie mowie nigdy, nie zapieram sie, nie odzegnuje, bo kto to wie...
    Ja, dla odmiany, jestem niezwykle punktualna i poukladana, wiec jesli facet na mnie nie czekal, tracil z mety szanse na dalszy zwiazek. Teraz kilku zaluje, ze nie wykazali sie zawczasu ta cnota krolow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam hołduję złotej myśli A.Waugh'a, że "Punktualność jest cnotą znudzonych" ;)

      Usuń
    2. Niech Ci bedzie! Ja tam sie nie nudze, zawsze mam za malo czasu na wszystko.
      A Ty spoznisz sie na wlasny slub ;)))

      Usuń
    3. W każdym razie na własny pogrzeb na pewno!

      Usuń
  5. Jesteś bezwzględna! Tyle wymagać od faceta, jakże tak można :)
    Jego odpowiedź mnie wyłożyła na łopatki :) Widać, że lekko niekumaty, ale nie wątpię, że już Ty go nauczysz.. ;)
    Hejże, jakich tam znudzonych! Ja jestem [przynajmniej próbuję być] punktualna! albo może inaczej: nie lubię niepunktualności, bom osoba niecierpliwa z natury i czekać na nikogo nie zamierzam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie bywamy bezwzględne. Ale tylko wtedy, gdy nie jesteśmy miętkie i bezwolne.
      To się nazywa cykl :)

      Jak widzę dwa obozy: punktualnych i spontanicznych ;)

      Usuń
  6. Boszszsz! Chyba jedną z największych zalet bycia w związku jest to, że nie trzeba się umawiać na randki :)))
    Jak ja to dobrze pamiętam, to krążenie wokół siebie, te próby dogadania się na samym początku i to moje rozczarowanie, że to se ne uda, bo on nie rozumie nawet prostych poleceń.

    Ale Ciebie można czasem jednak zachęcić do bycia punktualną, chyba że do tego trzeba być twardą babą, zwaną iw :))? Czyżbym miała na Ciebie aż tak elektryzujący wpływ? :) (oczywiście w sensie mobilizacyjnym)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem można, zwłaszcza jak ktoś na mnie czeka przycupniętym autem na czteropasmówce ;)

      Usuń
    2. A tak jeszcze bardziej na temat - facet, z którym nie można nic ustalić, ani się umówić, najczęściej nie nadaje się do związku, bo my takiego czegoś po prostu nie wytrzymujemy.
      Chociaż ja przeważnie nie kazałam na początku tyle na siebie czekać (później to różnie bywało), ale i tak to mężczyzna ma się wg mnie dostosować do kobiety, a nie odwrotnie.
      Mam nadzieję, że nie poszłaś nigdzie :)

      Usuń
  7. i dlatego ja nie chodzę na randki. chociaż, zaraz.. dziś wzięłam na stopa Ireneusza, który oświadczył mi się po pięciu minutach( ślepy czy głupi???) jazdy, a że jechaliśmy jakieś pół godziny to chyba można zaliczyć to jako randkę?
    powiedzcie, że tak???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem w nieuczciwy sposób podbijasz sobie statystyki :)
      Też mi się oświadczali różnicy tacy, zwłaszcza jak im pozmywałam półroczne gary, także ten.

      Usuń
  8. Szczęśliwie mam okres randek za sobą i czasem mnie to cieszy (częściej niż nie cieszy), a czasem zdarza mi się tęsknić za tym specyficznym czasem pierwszej fascynacji (pod warunkiem takim, że randka do owej fascynacji początkowej doprowadziła). A propo odpowiedzi kandydata do randki, to faktycznie kulą w płot, ale ja osobiście sobie nie wyobrażam takiej opcji, że facet mi mówi, że się zjawi w przeciągu aż dwóch godzin i ja mam czekać. I nie dlatego, że nie kumam bazy, czy że nie godne jest czekania tylko zwyczajnie jak bym zeszła z nerwów tak gdzieś czekając. W kwestii randek dbałam o to, żeby wiedzieć gdzie i dokładnie o której i nie dlatego, że taka jestem porządna i poukładana, ale z troski o mój system nerwowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo facet nie może na siebie kazać czekać, wiadomix. A już na pewno nie dwie godziny. W tym czasie kobiecie może już zejść z facjaty cały makeup ;)

      Usuń
  9. Dymsza zdisował ładnie Eugeniusza Bodo.

    "Dlaczego Eugeniusz Bodo? BO DO dupy aktor."

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  10. Na Eugeniusza Bodo to ja bym poczekała nawet więcej niż trzy godziny! Ale takich facetów już nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, na Eugeniusza to ja też!
      Chociaż może bardziej na Dymszę :)

      Usuń
  11. Moja pierwsza nieumawiana randka, z moją pierwszą miłością zaczęła się interwencją psiapsiółek na wiejskiej zabawie. Podeszły do onego z tekstem - Te, Łysy, podobasz się naszej koleżance, idź z nią zatańcz ... a potem to już samo poszło :D Może mam Cię jakoś wesprzeć? podejść, zagadnąć, wytłumaczyć rzeczonemu co ma czynić?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmmm...
    ...czy ja bym jeszcze umiała umawiać się na randki, skoro ci dzisiejsi mężczyźni tacy jacyś niekumaci? Coś wątpię :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha! ;-D
    Faceci!
    Oni zawsze słyszą tylko to co CHCĄ! ;-)

    Musisz szukać następnego, z bardziej czułym uchem... i cierpliwością. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nanana! Coś dla Ciebie mam! :D
    funita.blogspot.com/2012/11/dwudziesta-druga-kuchnia-i-dwadziescia.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Eee Lachony, przecie gość potwierdził, że się zgadza. Będzie w okolicy i w podanym przedziale, czyli w Empiku o 20:00 :) Proste i wcale nie trzeba czytać między wierszami :D

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...