Nowy ktoś to jednak nowy świat do odkrycia, nawet jeśli tylko wyspa, a nie kontynent. Brzmi fajnie, dopóki nie sprecyzuję, że jestem specjalistką od wysp. Od małych wulkanicznych wyprzeń na oceanie. Jestem jak Kolumb, który za każdym razem zamierza się na podróż życia, ale dopływa do wyspy Wolin. Bywają jeszcze kobiety-kontynenty, ale fascynujący mężczyźni najwyraźniej wyginęli jak Atlantydy. Przynajmniej w moim akwenie.
(Grecki chór płacze.
Choć nie wiadomo czy nad moim smutnym losem czy nad jakością metafory)