czwartek, 22 stycznia 2015

Dziadkowie kontra dziady czyli niewesoły Pedro zilustruje historię kruszonki

Wczoraj, idąc po chodniku, minęłam jakiegoś, wlekącego się w haniebnym dla współczesnego świata tempie, pochylonego staruszka. W trakcie tego manewru zobaczyłam, że staruszek coś ściska w wielkich wełnianych rękawicach, że staruszek przytula do kurtki jakiś jasny kształt, zupełnie jakby niósł niemowlaka. Okazało się, że to drożdżowa chałka, najbardziej wymięta i poskręcana chałka jaką w życiu widziałam. Chałka nie miała folii ani żadnego opakowania. Staruszek szedł kroczek za kroczkiem a z chałki odpadała kruszonka.
"Może będzie karmił gołębie?" pomyślałam. A skoro już go tak zlustrowałam, to na na wszelki wypadek posłałam mu też miły uśmiech. A wtedy on zagaił:
- Widzi pani - powiedział cicho, przystając - taka bieda w tym kraju, a ludzie takie dobre rzeczy wyrzucają...

Jakież to dziwne, że nie stanęło mi wtedy serce. Powiedziałam kilka ciepłych słów, że właśnie zauważyłam jak pan czule niesie tę bułeczkę i że życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku i takie tam i pobiegłam dalej, bo nie byłam pewna czy mi za chwilę nie zaczną lecieć łzy, jak z tej chałki kruszonka.

Bo widzicie, taka bieda w kraju, a my wyrzucamy takie dobre rzeczy.
A potem na jednych osiedlach zjadają to gołębie. A na innych ludzie.





















Ale nie zaczęłam płakać. Zrobiło mi się tylko trochę bardziej zimno, jakoś tak wewnętrznie. No ale skoro Owsiak zbiera teraz i na seniorów, to przecież wszystko będzie dobrze, tak? 
(...)

Będzie zatem kilka ciepłych zdjęć seniorów argentyńskiego fotografa nazwiskiem Pedro Luis Raota (1934-1986), które poziomem weselingu wpisują mi się w temat.











Suchy chleb dla konia, w ilości tyle co dla ptaszka? Pedro wie, że nie.
...
Na wesoło dziadków możecie sobie zobaczyć w edycjach zeszłorocznych [tu] i [tu]

piątek, 16 stycznia 2015

Dlaczego w antologii bajek blogerów pt ‘Magiczna Bajaderka’ nikt nie napisał o pająku Muchomecie?

Bywają dni, w które nie słucham radiowych dżingli, nie radzę się telewizora których to środków na przeziębienie użyć, gdy epidemia w bloku (reklamowym), a w internetach czytam tylko angielskie artykuły medyczne ;). Oczywiście to w tych dniach Muzułmanie przeprowadzają  wystrzałowy atak na francuską redakcję pełną rysowników, eh.
To oczywiście okropne, ale czy nie do przewidzenia było?
To trochę tak, jakby zaprosić w doma gości, gdy sytuacja jest skomplikowana. Gospodarze oczywiście mogą na sobie psy wieszać: matka ostentacyjnie wyśmiewa się z ojca, że impotent, ojciec publicznie udowadnia, że syn to genderowy debil, a ten antyfeministycznie wywleka brak talentów kulinarnych swej surykatki i jej wątpliwą konduitę moralną, gdy przesiaduje u sąsiadki lesbijki, podczas gdy jego, żeby było bardziej politycznie poprawnie, molestuje były ksiądz. No ale nawet jeśli to niefajne zachowanie, takie obsmarowywanie się, to możliwe do przełknięcia, bo jesteśmy u siebie. Gości natomiast zaproszonych na to specyficzne przyjęcie obrażać w ten sposób nie można, należy raczej zaaplikować im ciasto i herbatkę i skomplementować twarzową burkę. 
Nie po to Europa otworzyła wrota dla islamistów i ugościła ich czym chata bogata: wielodzietnymi zasiłkami, możliwością budowania meczetów i totalnym brakiem obowiązku asymilacji, żeby następnie szargać imię Mahometa w prasie. Doprawyż tak się nie robi, safer-fewr tego zakazuje. No i wiadomo, że Muzułmanie nie mają poczucia humoru i są raczej wybuchowi. Choć obstawiam, że w jednym przypadku poczucie humoru mieli i moczyli stringi: to było wtedy, gdy konkurs europejskiej piosenki wygrała kobieta z brodą o pseudonimie Muszelka Kiełbasa. Trudno o znalezienie lepszego medialnego dowodu na to, że Europa się ciut pogubiła. I że wręcz wypada ten rejon, zmitrężony dekadenckim niechlujstwem ideologicznym, skolonizować, wprowadzając swe poważne, fundamentalne zasady.
I to by było na tyle w tej kwestii. W kwestii ceny za wolność słowa, ostatnio w promocji, w dziewięciopaku (czy ilu tam rysowników poległo).
Tymczasem w innym kraju europejskim, naszym, swojskim, cenzura działa w najlepsze. Oto bowiem znałam pewnego kompulsywnego bałaganiarza, Stasia, który gdy dorósł, odwiedził burdel. Śmiechu było co niemiara, dopóki nie przyszły wyniki badań laboratoryjnych.
Napisałam o Stasiu bajkę, jednak cenzura redaktorska uznała, że dla dzieci taki materiał się nie nadaje. Dzięki temu Staś zyskał szczęśliwą przyszłość a dzieci pouczającą opowieść z morałem następującym: niektóre wyrażenia mogą być bardziej przydatne poza swoimi pierwotnymi znaczeniami. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej to zapraszam do ściągnięcia sobie ‘Magicznej Bajaderki. Antologii bajek’ gdzie oprócz opowiastki o Stasiu, znajdziecie jeszcze 30 bajek, napisanych przez innych blogerów.

Na szczęście wydawnictwo może czuć się bezpiecznie, bo brak jakiejkolwiek bajki o, dajmy na to, pająku Muchomecie (w całej antologii bogata kolekcja zwierząt, w tym owadów, ryb oraz smoków). Natomiast sama tytułowa bajaderka jest koszerna, halal i bezglutenowa, co powinno usatysfakcjonować wszystkich.


Tutaj link do bloga Blogerzy Bajki Piszą [klik]
A tutaj link do ściągnięcia bajki ze strony wydawnictwa [klik]
Za darmo! :)




Ilustracje do bajek wykonała najdroższa memu sercu NewaRysuje [klik] (oraz zawsze w panelu bocznym), która powiedziała, że przemyśli kwestię usunięcia z bloga jednego jedynego rysunku pro-ro-ka, który nie wiadomo po kiego w ogóle tam wsadziła. Póki co obiecała barykadować się w burdelu domu.

piątek, 9 stycznia 2015

Marsala przyjechała czyli że czasem brak bon-motów ale nigdy pan-tonów


Na początku stycznia branie mają dwa kolory. Po pierwsze jest Blue Monday, czyli najsmutniejszy dzień roku, o czym zdecydowali, jak mnieman, naukowcy hamerykańscy. Po drugie okazuje się, kto dostanie kolorystycznego Oscara: w tym roku będzie to pantone marsala. Dwa razy do roku zbiera się specjalna pantonowska komisja, która to ustala, i jest do rymu, trala-lala. Doprawdyż, żeby o pomocy dla afrykańskich ludów toczących wojny domowe tyle dysputowali. Ludów w pantonie toasted coconut i root beer brown

Marsala to według mnie stężały w czerwonym winie łosoś niewiadomej świeżości, doprawiony zleżałym osoczem laboratoryjnej  placówki krajowego NFZ-u.
Nie mniej niuanse zależą od kalibracji monitorów, może wy zobaczycie krwisty stek o zmierzchu albo przykurzoną Barbi-krainę.

Pół życia musiałam się w dużym pokoju rodziców kisić w bordach, dlatego nikt mnie nie przekona, że jest to kolor dla młodych i pełnych życia panienek. Takim kolorem jest emeraldowy, którego przebogatą inwentaryzację poczyniłam kiedyś [klik]. A dla bogatych złoto [klik]
Marsala to lejt-motif dla arystokratycznych alkoholików i target dla odplamiaczy po biforkach.

Inwentaryzacji marsali robić nie muszę, gdyż wyręczyły mnie w tym internety. Prosz:

Dywany i ubrania marsalowe ujdą, nie mniej co do make-upingu to bym nie szalała w tych odcieniach, podobne efekty na twarzy, a zwłaszcza wokół oczu, załatwić nam może grypa lub ebola. 





















No to do następnego, oby ważniejszego, tematu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...