poniedziałek, 28 marca 2016

Królik i kwestia realistycznych dekoracji świątecznych

Mam wrażenie że czas świąt z rodziną przypomina czasem wejście do króliczej nory. Słodka, puchata Alicja musi się zmniejszyć lub powiększyć, w zależności od okoliczności i wymagań rodzinnego elektoratu.
Samuli Heimonen











Kiedy zresztą słodki, puchaty króliczek, w zespół w zespół z uroczym kurczątkiem, wyparł baranka jako chrześcijański symbol zwycięstwa nad śmiercią? W dzieciństwie zawsze jednak lizałam cukrowe baranki a nie króliki. Króliki hodował na skórki wujek. To na nich ja i kuzynostwo uczyliśmy się po raz pierwszy w swoim życiu czym jest nuda zaprawiona żądzą w budownictwie klatkowym przypominającym miniaturową makietę osiedlowego bloku.













Tymczasem to królik nowadays kica się mnogo się z dekoracji wielkanocnych.

Dzisiaj zatem będzie inwentaryzacja królika.

Zacznijmy od matek, które pichcą świąteczną paszę i dokarmiają, by ród świętował w dostatku i aby wrażenia ubogości nie było.

Zhipsteryzowana młodzież miejska przyjmuje cały ten anturaż z tolerancją zaprawioną westchnieniem. Nie można rzecz: "Mamo, po co tyle tego? Po co tato skroił dwie tony warzyw na sałatkę skoro mógł tylko jedną tonę?". Bo krytyka przedsięwzięta w obliczu poszarzałej z przepracowania twarzy mamy i ojca z ręcami w bandażach nie wnosi nic co by nam pomogło świętować.



















Wspominamy poprzednie święta i całkiem nowe ubytki w krewnych.





















Jesteśmy eleganccy, dizajny naszych eM też niezgorsze.
Thanksgiving by Natalia Wiernik, Jan Matejko


Po wszystkim zalegamy objedzeni.


Albo wracamy do siebie, zdjąć maski dobrych dzieci, przydatnych członków społeczeństwa i rzeszy wiernych.

I obejrzeć film z Johnem Waynem. Oh, wait, z Panem Michałem raczej.


Albo co.























Zanim wrócimy do rzeczywistości


.............

Przed świętami rozmawiam z mamą o smutnym procesie  infantylizacji świąt. Ach niefajne to, zgadzamy się. Mama prosi potem o zrobienie stroika na stół. Nie wiem czego się spodziewała po tej druzgocącej w tonie dyskusji. Królika? Kurczaczka?
Robię stroik pomna w wyciągnięte wnioski.
Mamie nie wypada niby protestować, jednak nie zaprotestować też nie może. Jest oczywiste, że nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby takiego stroika wśród jadła, ale jestem ciekawa jak wybrnie z impasu objawienia się mojej groteskowej pobożności.
-Nie będę miała apetytu – mówi. – Nikt nie będzie miał apetytu. A tyle pysznych rzeczy zrobiłam...

Praktyczny argument zwycięża.

(W roli trzydziestu srebrników 30 starych złotych polskich znalezionych, jako i reszta, w piwnicy)

Na koniec obejrzyjcie sobie wesołego królika na prochach - The Real Energizer Bunny [klik]

Dziękuję za uwagę.

niedziela, 6 marca 2016

Ja jestem dziewczyna czysta, leczona i wyleczona! Agnieszka Osiecka, Biała bluzka. Oraz oczywiście nonszalancka inwentaryzacja białych bluzek


Agnieszka Osiecka
Biała bluzka
Wydawnictwo Literackie 1988

Jakaż to jest słodka, wesoła opowieść! A zarazem taka smutna i tragiczna. Któż jak nie Agnieszka O. może tak przewrotnie się z nami zabawiać, że nam uśmiech na ustach, a nawet chichot gorączkowy, zamiera w konfuzji.

Wariatka Ela snuje się po mieście, głównie knajpach. Pije z przypadkowo poznanymi mężczyznami, słucha ich opowieści, czasem się zakochuje, czasem u kogoś pomieszkuje. Prowadza na smyczy indyka z bazaru, opiekuje się cudzym dzieckiem, notorycznie gubi pieniądze i dowód osobisty, jeździ na traktorze, odwiedza w charakterze aresztantki komisariat. I jak o tym opowiada, och jak. Powiem wam jak: to melanż niezwykłej wrażliwości, poczucia humoru, psychologii przeniesień i wódki.
Racjonalna Krystyna bezskutecznie próbuje ją zmobilizować do ogarnięcia się, tworzy listy rzeczy do załatwienia, prasuje jej białą bluzkę.
Nigdy nie włożona biała bluzka jest symbolem powrotu z tego dzikiego rauszu na łono społeczeństwa. Do zakładów pracy, kolejek, urzędów i kartek. Do bolesnej rzeczywistości, z której taki kolorowy ptak jak Ela ciągle wyfruwa jak z klatki.

„(...) wróciłam na miejsce straceń. Tam urzędniczka urzędulska urzędująca w miejscu pracy. Usta czerwone, usmarowane po sam nos. Zęby czerwone jak we krwi. Kriss kochana, wiesz doskonale, jaki jest mój stosunek do szminki na zębach: potworny. Potwornie histeryczny. Na paszczękę tę patrzeć nie mogłam. W dodatku urzędulska zaczęła paszczęką poruszać, bułkę czerwoną pożerać. Tego juz było dla mnie za wiele, tego ode mnie nie możesz wymagać, są pewne granice tolerancji.”



Kim jest dla Eli Krystyna? Po co piszą do siebie listy z tych całkiem innych światów, których nic nie łączy? (Łączy je za to miłość do jednego mężczyzny, społecznika i aktywisty, który przewija się gdzieś w tle.)
Sceny podrywu w knajpie albo artystycznego happeningu w podwarszawskiej willi janusza biznesu to majstersztyki, zaprzeczające w swojej ponadczasowej uniwersalności istnieniu tamtej siermiężnej rzeczywistości.

„Dzisiaj z Rębotem uprawialiśmy dżogging.. Niepowtarzalne przeżycia, aksamitne powietrze, wsie i osiedla migotały nam przed oczami, do nóg łasiła się przyroda naszych pól i lasów, szkoda, ze pani przy tym nie było. Pierwsza seta smakowała potem jak napar z leśnych fiołków.


Mnie się wydawało, że twórczość Osieckiej znam. W głowie miałam jej wiersze i piosenki. Jej „drżyjcie aorty bo idę na korty” i „chłoporobotnik jak boa grzechotnik z niebytu wynurza się fal” zawsze mnie elektryzowały swoją niebanalnością. Ale Białą bluzkę, małą, zakurzoną książeczkę z wyrastrowaną na niebiesko Jandą na okładce, znalazłam dopiero teraz, gdy wypadła nonszalacko zza regału. To piękny dar od losu. Dawno się tak nie uśmiałam i tak nie zacukałam. Jednocześnie. I na zmianę.
Perła inkrustowana diamentem.

Polecam.


Na koniec scenka, w której Ela nabywa na bazarze nielegalnego ptaka (indyka, nazwanego Azor), a potem wykorzystuje go jako łapówkę dla milicjanta (nazywanego Władziem):

„A Ja mu mówię tak: Władku, nie ekscytuj się. Opowiem ci bajkę o pewnej wytwornej damie. Ta dama nazywała się Władza. I pewnego dnia tak mówi do znajomego: wiesz co, ty jesteś ze wsi, ja jestem ze wsi, możesz mi mówić Władziu. I odtąd się bardzo kochali...”

„Wiesz co Władek, mówię. Ja jestem dziewczyna czysta, leczona i wyleczona, ty jesteś nadzwyczajnie inteligentny, pójdźmy do łóżka i oddajmy temu tu obywatelowi Azorowi wolność. Po co go ćwiartować, kiedy on na to nie ma najmniejszej ochoty. Ty będziesz miał swoją przyjemność i Ja będę miała; więc poszliśmy do pobliskiego aresztu, położyliśmy się na kozetce jeszcze ciepłej po jakimś spekulancie (chesterfieldy palił), kochaliśmy się w natchnieniu jak tygrysy i następnie, zgodnie z umową, otworzyliśmy okno. Boże ty mój, cóż to był za widok, cóż to był za indyk! (...)
Frunął nad Targową ulicą jak po fiołkowym niebie Argentyny. Mówię ci. Ciężkawy i z lekka tylko pozłacany (...) frunął ciężko i dostojnie, jak kiedyś fruwały upiory. Druhno ty moja. Wszak kiedyś niebo nasze pełne było miłych potworów, dynozaurów i pterogreków, które tylko dlatego wyginęły, że nie miały na to wszystko siły. A Ja mam, a Ja mam.

....................................................................................................
Tymczasem w sekcji Moda i uroda zinwentaryzujemy BIAŁE BLUZKI.
.................................................................................................... 

O gustach się nie dyskutuje, choć o kroju i doborze dodatków można. Zamieszczam kilka wyciągniętych z zapomnianych folderów nonszalanckich przykładów bluzecznej niebanalności. Osobiście samotna biała bluzka wydaje mi się zbyt mdła, dlatego preferuję czarne lamówki, paseczki, kukardki i inne takie, które tę mdławicę mogą trochę ożywić, przeformatować i zaakcentować.

Na początek ażury, proste, geometryczne formy (szyk zakładek) oraz czujny nadmiarunek:


(Ostatnia po prawej: bardzo mądry projekt, który zakryje ci schaby na ramionach. Oraz biust.Stąd pewnie ta mina, meh)

Teraz coś jeszcze bardziej nonszalanckiego czyli biała bluzka z lejącym kołnierzem.
Oraz bluzka typu spienione mleko do latte:

Czarny akcent! Czarny akcent robi biała bluzkę, mówię wam.


(Piękna ta ostatnia, no ale trzeba do niej nie mieć biustu)
....................................................................................................
Teraz wystąpią celebrytki
(Na pierwszym zdjęciu przykład, że czasem, gdy brak klasy, i biała bluzka nie pomoże - cycki na wierzchu pomogą zawsze ;)

(Śliniaczek Victorii bardziej formalny od kukardek, mimo wszystko, ale kukardki nadal wygrywają w podkręcaniu kobiecości. Czarne kukardki zwłaszcza)

Na koniec: w co się nie ubierać w kwestii białej bluzki. 
Czyli nie ma wyglądać jakby się w praniu rozciągłooo, zefilcowało, połowę odgryzł pies, a rękawy są wypchane skarpetami, które nie zmieściły się do stanika.

Najgorszy koszmar na koniec. Projekt, zdaje się Victora&Rolfa, którzy, jak każde projektanty-dizajnery, mają czasem słabszy dzień. Słabszy, megachujowy dzień, trochę poliestru,  zdechłą fretkę i nieletnią, rosyjską modelkę z łapanki ;)

Dziękuję za uwagę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...