poniedziałek, 31 października 2011

Szczęśliwa siódemka

Od wczoraj trąbią o tym w mediach: nastał dzień, w którym nastało nas 7 miliardów.
Prawdziwie szczęśliwa siódemka z nas. Niestety w Polsce przyrost jakby ujemny, niestety liczba Europejczyków spada zatrważająco na rzecz wzrostu Chińczyków i innych tam Muzułmaninów.
Inna, oprócz 7, szczęśliwa liczba to 200: co minutę rodzi się 200 dzieci, zaś wychowanie dziecka kosztuje przeciętnie 200 tysięcy.
Ciężko mi z tymi danymi: czuję ciężar coraz bardziej osiadających mi na ramionach trzech do czterech statystycznych emerytów do utrzymania; jednocześnie widać jak na dłoni, że na utrzymanie dziecka mnie nie stać ewidentnie... chomika co najwyżej.Pfff.

piątek, 28 października 2011

Szanuj lumpa, jedz orzechy

Tydzień z www. Wykłady, wernisaże, warsztaty. I jak zwykle życiowe lekcje, na przykład: nie fukaj i nie odmawiaj papierosa dziadowskiemu lumpowi przed wejściem, bo potem OCZYWIŚCIE okaże się, że to prowadzący warsztaty i cokolwiek mądrego nie powiesz czy nie zrobisz i tak po tym niefortunnym entrance będziesz na straconej pozycji.
I - jeśli chcesz być dobrze kojarzony - zawsze zabieraj ze sobą jakiś żywieniowy bonus – np. dwa kilo orzechów o zagranicznej nazwie (włoskich). Ludzie naprawdę przeceniają moc oddziaływania swojej osobowości w nowym środowisku – orzechy natomiast działają zawsze.
(Dziewczęta na bardziej zaawansowanym poziomie zrozumienia tego bezwzględnego zjawiska przynoszą nawet ciasta.)

sobota, 22 października 2011

Jesienny Weltschmerz

Jest niefajnie. Jest źle. Jest mi zimno, ciągle bym spała i jestem marudna. Oczy mam jakieś mętne, zapuchnięte, muszę je obrysowywać czarną kredką przed wyjściem z domu, żeby ludzie wiedzieli w co patrzeć, jak ze mną rozmawiają. Zdolności umysłowo-skojarzeniowe bliskie zeru.
Muszę oddać 20 książek do biblioteki.























Nie pomagają nawet takie heroiczne filmiki z plumkającą muzą:



Gdzie padają słowa, że jesteśmy jakoby "adaptable species, capable of greatness".
I jeszcze epicki koniec: "How many rivers we have to cross to find our way?"
Sądząc po przeciętnym zanieczyszczeniu, najlepiej: none.

środa, 19 października 2011

Prawdziwe życie: w świecie przydasiów i niezbędnikóworaz jak obecność sedesu rujnuje szczęśliwy związek.

Wizyta u znajomej pary. Mimo posiadania dziecka i życia w metrażu nie przekraczającym tego, które chiński rząd ma do zaoferowania najbardziej opornemu chińskiemu dysydentowi w pudle, żyją w schludności i porządku, który nieodmiennie mnie zadziwia. Żadnych pudeł na 'przydasie', stolików na klucze i bibeloty, krzeseł na ubrania 'zasadniczo jeszcze świeże, ale nie na tyle, by wróciły do szafy' itp.
Co przypomniało mi pewien stuff -skecz:



Inna z kolei znajoma para pokłóciła się ostatnio w markecie budowlanym z okazji wybierania nowego klozetu do remontowanego mieszkania. On chciał sedes typu "skocznia narciarska" a ona typu "taras widokowy". Żadne nie chciało ustąpić.
- Masz obsesyjną potrzebę kontroli nad wszystkim - wrzeszczał on - nawet nad swoim g...!

Co przypomniało mi obejrzany onegdaj program o urządzaniu wnętrz prowadzony przez dwójkę wesołych gejów, Colina i Justina, heh, prywatnie będących parą, który namierzyłam potem z ciekawości w necie, gdzie jak widać projektowe duo serwuje też cenne porady nie tylko w kwestii wystroju.

Niestety - żadnych porad w kwestii jaka to powinna być ubikacja oraz jak na jakość związku może wpłynąć to, co partner w tej ubikacji zobaczy.

poniedziałek, 17 października 2011

Makatka






















makatka Kathy Halper

I po weekendzie. Znowu w kierat bycia idealną gosposią.

piątek, 14 października 2011

Zgaśmy peta na Vogue Paris

Cigarettes are evil. Ale bycie grubym bardziej. Branża modowa ocknęła się w porę i chude modelki będą teraz ssać jedynie chude marchewki.






Coffee is evil, either:

poniedziałek, 10 października 2011

Tirlititititi czyli powrót mema

W teorie memów wprowadziła mnie już lata temu pewna koleżanka. I od lat muzyczne memy nie dopadły mnie tak, jak ostatnio. W autobusie: tirlititititi tulejdis, w kuchni nad garami: tiritirititi tulejdis, pod prysznicem, a jakże: tirlititititi tulejdis. Kocham Joela Greya, ale to się musi skończyć!
(Two for one, mem for fun)

niedziela, 9 października 2011

Ecie pecie wyborów dwudziestolecie

To nie konik. Na liście numer dwa, punkt dwa, tam jestem ja ;)



Osobiście, jako osobę recyklingującą (nie tylko odpady ale i krajową sferę polityczną) najbardziej ujął mnie ekolog, który na jednym wydechu wymienił dwadzieścia leśnych zwierząt. Patrząc metaforycznie... Łasice, kuny, jenoty. Rzeczywiście, mamy w czym wybierać, eh.
Ach, w jakże barwnych czasach żyliśmy, te powijaki demokracji i markietingu.

czwartek, 6 października 2011

Jesienna włóczka czyli knitting for a dialog

Sądziłam że zaczyna się toto niewinnie i na jesieni: człowiek (człowiek żeński)zrobi chłopakowi czapkę albo kubraczek dla kota. A potem, jeśli bardzo mu się nudzi, opatuli naczynia, meble i ewentualnie wydzierga wełniane owoce i warzywa (czemu sama na to nie wpadłam, zamiast lamentować, że jestem kiepską ogrodniczką?)


Okazuje się jednak, że trend ów wyszedł na międzynarodowe ulice i działa całorocznie,pokrywając kilometrami włóczki coraz to nowe przestrzenie miejskie.
Jak zwykle jesteśmy opóźnieni w stosunku do światowych trendów, ponieważ nie widziałam, żeby jakakolwiek socrealistyczna rzeźba na Pałacu Kultury miała wełniane getry albo majtasy.
No ale nie traćmy nadziei.


































budka by  Knit the City ©, www.knitthecity.com


 

wtorek, 4 października 2011

Surowe kryteria filmowo-festiwalowe

Ostatnie dni na zdecydowanie, jakie filmy w tym roku zobaczyć na Warszawskim Festiwalu Filmowym i na zamówienie biletów. Oprócz obowiązkowego pakietu Krótkich Metraży, strzelam na ślepo, wiedząc już, po tylu latach uczestnictwa, że nie ma co sugerować się recenzjami w festiwalowej gazecie. W tym roku wybrałam kryterium następujące : reżyser filmu musi mieć wąsy. Po namyśle do obowiązkowych atrybutów dodałam jeszcze brodę i/lub długie włosy. Ktoś,kto nie ma czasu na strzyżenie musi być wszak raczej pasjonatem tego co robi niż reżyserskim gogusiem z teledyskowym rodowodem, no nie?





Interesują mnie też projekty, których twórcy (niekoniecznie już wąsaci) opowiadają jak to zaczęli zdjęcia "z tysiącem dolarów w kieszeni i bez ukończonego scenariusza i zobaczymy co będzie" - czyli zupełnie tak jak u mnie w życiu minus tysiąc dolarów.

niedziela, 2 października 2011

Lady Weekend 2: Dante w Szwajcarii

Trzeba przyznać, że tak jak w zeszłym tygodniu uległam niemal literackiej magii sobotniej nocy – schodząc coraz niżej do klubowego piekła pełnego wściekłego jazgotu i stłoczonych, półprzytomnych cieni, które kiedyś były ludźmi, czująca się jak Dante prowadzony za rękę przez Wergiliusza do ostatniego kręgu - tak w tym tygodniu byłam tylko onzeckim obserwatorem uczestniczącym w całości wydarzeń tego wojennego pogromu, zwanego weekendem, z równym zapałem, co Szwajcaria ;)

Pouczające jest to, jak nocne eskapady rujnują człowiekowi tak finanse, jak i zdrowie.
Tym, którzy wcześniej wpędzali mnie w kompleksy perorując jak to cudownie być na etacie, stały dochód pod koniec miesiąca, tralalala, koniec końców musiałam podarować papierka na taryfę, co ostatecznie uczyniło z mojego portfela finansowego Uroborosa a zarazem wyrwało aortę z mojego miękkiego acz oszczędnego serca. Co nie przeszkodziło mi później desperacko spróbować odkuć się w remika, w związku z czym obecny stan moich finansów utrzymuje się na poziomie: 0 przecinek 0 zł oraz 0 wszelkich innych walut, włączając w to orzechy.
Natomiast co do zdrowia - zamiast po skocznych i frywolnych wymachach nóg na parkiecie lec w łożu z jakimś zabójczym Hiszpanem do łóżka położyła mnie, równie zabójcza, grypa hiszpanka.
Najwyraźniej dwa tygodnie imprezowania z rzędu to za dużo. Na szczęście w przyszły weekend wybory, trzeba więc będzie odpuścić sobie lekkomyślne eskapady, wykurować się, wyspać i trzeźwo zagłosować. A przynajmniej odpuścić i wyspać.
Jeśli ZNOWU usłyszę – po wręczeniu dowodu osobistego - „Jakie śliczne zdjęcie! Tylko pani wcale niepodobna...” to przysięgam, że strzelę w pysk.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...