piątek, 22 stycznia 2016

Nie denerwuj Babci!

Jak tam, pamiętaliście o Dniu Babci? Mam nadzieję że wszystkie babcie-alergiczki dostały bukiety, a babcie-cukrzyczki po bombonierce ;). Najważniejsze to Babci nie denerwować (dziadka też nie, chyba że był Ubekiem - wtedy ewentualnie można popróbować ;).

A teraz o tym jak traktować babcię zaśpiewa Wojciech Młynarski:

Tak trudno temu zmierzchającemu pokoleniu w tyglu tych wszystkich cywilizacyjnych przemian i zdobyczy, ah. Chociaż to oni przeżyli wojnę a nie my. No ale prawdziwa walka dopiero przed nimi. Walka o godność w czasach gdy stawia się na młodość.

Wysłuchuję opowieści sąsiadki mamy, którą w zeszłym roku potrącił na ulicy jakiś młodzieniec. Biegł gdzieś, spieszył się widać strasznie, bo wpadł na nią i przewrócił. Biodro złamane, kość udowa w strzępach. Rok z życiorysu, metalowe szyny, rehabilitacje, nauka chodzenia, cierpienie. I ból.
- Ach, jak oni nas wszyscy mają gdzieś - mówi o służbie zdrowia babcia-sąsiadka. - Niby robią co do nich należy, ale to wszystko podszyte takim podejściem, że powinniśmy raczej pójść się gdzieś położyć i umrzeć, a nie zawracać gitarę. Szkoda dla nas czasu.
Mówi o ludziach w swoim wieku. 
W szpitalach. W placówkach. W urzędach.

-Hm, no tak, to okropne, okropne - mówię. - Ale przejdźmy do najważniejszego: czy on się zatrzymał? - chcę wiedzieć.
- Kto?
- No ten młodzieniec, który biegł i potrącił.
- Nie.
Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków, nie osądzajmy zbyt pospiesznie: może spieszył się podpisać umowę śmieciową albo do pracy na telefonach, 8PLN za godzinę. Może nie zauważył, nie poczuł, puchówki teraz takie porządne robią, mimo iż chińskie, a babcia-sąsiadka chudzina, a lód na chodniku śliski. 

Kiedyś pisałam już o niewidomym idącym ulicą, który tak białym kijaszkiem wymachiwał, iż podciął moją znajomą. Znajoma rymsnęła na pysk. Ręka w strzępach, gips, rehabilitacje.
Takie rzeczy się zdarzają.
Tylko najlepiej jednak, żeby w młodości.

Teraz inwentaryzacja seniorów, żeby już tak nie smędzić.







A tu link do zeszłorocznego dziadka z kruszonką [klik] (gdyby ktoś nie dostrzegł jak zmienia mi się poziom humorystycznego nastawienia do seniorskiego święta w porównaniu do lat poprzednich).

Dziękuję za uwagę.
Następnym razem będzie o młodzieży ;).

niedziela, 10 stycznia 2016

O walce z demonami oraz o pęcherzach czyli kobieta w gniewie











 






Zdarzyło się tak, że na Trzech Króli wyszły ze mnie trzy demony. 
A były to urażona ambicja, zazdrość i gniew.
A demony te zrodziły następne pokolenie: próżność, pychę,  gorycz, złość, ordynarność, nieumiarkowanie w słowach, które mają ranić.
Rodzina demonów wzięła sobie zabawki do zabawy. Oto urażona ambicja wsiadła do czołgu  postrzelać pociskami zarzutów. Zazdrość opróżniała z zażaleń magazynek granatnika. Gorycz strzelała z armatki wodnej oskarżeń. Pycha przysiadła w kąciku z walizeczką nuklearną i przypatrywała się czerwonemu guzikowi. Ale potem ją zamknęła.



Więc to była ta bańka, która pękła. Ten pęcherz rosnący pod skórą. Od czasu do czasu podrapany. Na co dzień przykrywany łachmankiem w celach, żeby nie było widać. Niespełnione pragnienia, niezrealizowana lista oczekiwań i planów. Wymuszona moralna elastyczność, która okaleczała we mnie człowieczeństwo, bo okazało się, ze moje standardy nie są uniwersalne. 
 

















Wybuch był nieunikniony. W gniewie mówi się rzeczy, które nie budują zwięzłej argumentacji. Słowa drżące, zdania wytrzebione z sensu. Nic nie wnoszą a wszystko niszczą. Druga osoba stoi jak naelektryzowana, zmoknięta kurka pod rynną i próbuje zrozumieć dlaczego się nagle tak rozpadało, skąd ta burza z piorunami. Z zachodu? Z zawodu? Wszak prognoza uczuć nic nie zapowiadała. Była raczej optymistyczna. Nawet jeśli zakłamana i utkana ze złudzeń i niedopowiedzeń.



Druga osoba nigdy nie widzi naszego pęcherza. 
Nawet jeśli sama go stworzyła.

Druga osoba nie wie, że właśnie, na swój nieudolny sposób, oczyściliśmy wrzód. Nie przeprowadziliśmy operacji z chirurgiczną precyzją, w świetle lamp i z asystą dr.Rozwagi, ale przy pomocy zardzewiałej puszki w błotnistym okopie, podczas ostrzału pułkownika Kurwamacia.

Druga osoba nie rozumie nieobecności doktora Rozwagi oraz obecności pułkownika Kurwamacia.

Ni w ząb.

Niezrozumienie rodzi demony. 
Złość, gorycz i gniew.

Koło się zamyka.

Sprawy zostają ustalone. Trawy zostają wypalone. 
Zostaje zrzucony napalm.


-Dobrze zrobiłaś, siostro! – potwierdziłaby każda zakładowa feministka.

-Kup sobie teraz paczkę chusteczek i paczkę fajek – doradziłaby mi pani z kiosku.

-Nie należy się zadręczać tylko wyciągnąć wnioski i iść dalej – zasugerowałby mi coach w typie 100PLN/h.

-Kochana, przyjedź, zrobię ci kotlecika – powiedziałaby mama.

Otóż to, mamo, konkrety. 
Konkrety mają zalety.

Dramaty sercowe to ja mogę przeżywać, owszem, ale po obiedzie.



Spokój wraca, na emocjonalnej pustyni dysonansu poznawczego wychodzi słonko. 
Słonko grzeje, słonko praży, słonko parzy. Powoduje udar, oparzenia oraz bolesne pęcherze.

Które muszę przykryć nowym łachmankiem w celu aby nie było ich widać.

Koło się zamyka.



Po kilku dniach okazuje się, że napalm był za słaby i należało jednak wcisnąć atomowy guzik, a najlepiej dwa. A jeszcze lepiej siedem. Gdyż nie dość, że musiałam przeprosić, to teraz będę najwyraźniej nosić jeszcze pod łachmankiem całą masę nowych pęcherzy. Dzięki którym będę przypominała jakąś nową, tym razem życiową postać z komiksu Marvela  - Supermientkowoman.
Eh.



No to teraz inwentaryzacja kobiet-heter, do której to drużyny chciałabym należeć ( a jak!)


















Ostatnie już było, ale skoro zawsze mię cieszy... :)
"Z ko­bietą nie ma żartów - w miłości czy w gniewie
Co myśli, nikt nie zgad­nie; co zro­bi nikt nie wie. "
(Fredro)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...