Dzisiaj odpowiemy sobie na pytanie czym zajmuje się podorgany Parlamentu Europejskiego. Nie, nie będzie nudno. Będzie jak w filmach dla młodzieży, w których wszyscy edwardzi są bladzi i robią fikołki przed zadumanym widzem (w tym przypadku: podatnikiem).
Nie wszystkie zapisy i dysputy będę w czambuł wyśmiewać - jestem wszak tym rodzajem Polaka, który mógłby się ewentualnie zgodzić (na podstawie osobistych doświadczeń), iż 'nie mamy dostępu do morza' - wspomnienie mojego ostatniego pobytu nad Bałtykiem jest bardzo znacznie zatarte przez fale niepamięci.
I że 'kura w klatce ma stać pazurami do przodu' też popieram, tego wszak wymaga kurzy savoir-vivre (fragment unijnych poematów w temacie standardów hodowli kur, które określają parametry klatek, urządzeń i samych kur tysz)
"Na wyróżnienie zasługuje więcej przepisów, w większości znanych powszechnie, na przykład według unijnych dyrektyw marchewka jest owocem, ślimak jest rybą śródlądową, a szprotka wg. dyrektywy nie należy do ryb połowowych. Obserwujemy tendencję do kodyfikowania niemal wszystkich dziedzin życia społecznego, kulturalnego, ale także technicznego. Tu można wskazać przepisy Rady i Komisji Europejskiej, które regulują kwestie siedzenia kierowcy w kołowych ciągnikach rolnych i leśnych, a także dyrektywy dotyczące lusterek wstecznych w ciągnikach rolnych i osobno w ciągnikach leśnych. Głosowaliśmy nad sprawozdaniami: "Wycieraczki przednie w ciągnikach rolnych" i "Wycieraczki przednie w ciągnikach leśnych".(...)Impuls wychodzi z Rady Unii Europejskiej, lub Komisji Europejskiej, która ma inicjatywę ustawodawczą. Parlament Europejski nie ma takich prerogatyw - tematy przychodzą do nas, aby je skonsultować. Uczestniczyłem np. w debacie "Rola i znaczenie cyrku w Unii Europejskiej". Wyglądało to w ten sposób: socjaliści twierdzili, że potrzebna jest specjalna regulacja, aby nie męczyć dzikich zwierząt, na co konserwatyści brytyjscy odpowiedzieli, że w cyrkach zwierzęta są tresowane i nie są dzikie. Można sobie tak dyskutować, ale należy postawić pytanie, czy warto, aby ponad 700 posłów z 27 krajów przyjeżdżało do Brukseli, aby zajmować się takim tematem."
"W ubiegłorocznym konkursie nagrodziliśmy broszurę zatytułowaną "Język neutralny płciowo w Parlamencie Europejskim". Była ona skierowana do posłów, sporządzono odmienne wersje dla poszczególnych krajów, we wszystkich językach. W broszurze tej zaleca się, aby posłowie do Parlamentu Europejskiego, a w dalszej perspektywie również posłowie w parlamentach krajowych oraz obywatele UE, nie używali słów sugerujących rozróżnienie płciowe, np. "pan", "pani", "panna", "dyrektor", "dyrektorka" itp., gdyż samo to rozróżnienie jest w opinii autorów dyskryminujące.(...) Autorzy sugerują, by zwracać się do siebie po imieniu, a jeśli zbiera się grupa redaktorek lub grupa lekarek, to są konkretne wskazówki, jak należy nazwać tę grupę. Jeśli piszemy o zebraniu lekarek, to powinniśmy użyć zwrotu: "osoby biorące udział w zebraniu", żeby pomijać płeć."
Ja tam od razu, jak mnie któryś lamus nazwie panną, to mu dyskryminuję buźkę ;)
A te całe nakłady nakładziska nieudanych broszur, co je wyrzucono, to tylko mam nadzieję, że do odpowiednich worków, ha i na recykling.
A teraz o tym, że 'nasz kraj będzie musiał dopuścić do rejestracji aut z kierownicą po prawej stronie'.
"Opinię, którą prawdopodobnie podzieli unijny Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu, wydał wczoraj jego rzecznik generalny Niilo Jaaskinen. Jego zdaniem, Polska odmawiając rejestrowania samochodów z kierownicą po prawej stronie, narusza unijne prawo do swobodnego przemieszczania się po terytorium Unii Europejskiej."No wiadomo - narusza. Ale jak się narejestruje takich aut to się też na skutek wypadków cielesność obywateli ponarusza. Więc by się trzeba zastanowić co naruszać lepiej a czego wcale.
via: Polsce grozi fala aut z Wielkiej Brytanii [tu]
Najbardziej jednak bolą prace nad swobodnym przepływem na terenie Unii opodatkowania za sprzedaż / zakup nieruchomości - na początek. Bo to znaczy że pieniądze z podatków nie trafią do krajowego budżetu. I trzeba będzie ich szukać gdzie indziej i nie jest powiedziane że sensownie. Zapewne będą to już absurdy w wydaniu krajowym (vide: Utrata dziecka to korzyść majątkowa. Zapłać podatek)
Alicja w dobrej wierze wybrała się do Unii. A teraz na zmianę rozdyma się i kurczy. No ale ma, co ma, skoro zdecydowała się na przyjęcie zapisu Artykułu I-6 Prawa Unii, głoszącego, iż:
I wszystko jasne."Konstytucja i prawo przyjęte przez instytucje Unii w wykonywaniu przyznanych jej kompetencji mają pierwszeństwo przed prawem Państw Członkowskich."
Żeby nie było - nie jestem za ani przeciw. Jestem za zdrowym rozsądkiem.
Zdrowy rozsądek jest dziś siłą nadprzyrodzoną, nieprawdaż.
(Choć stanowczo kury powinny stać pazurami do przodu, inaczej drób jest w smaku łykowaty ;)
I na tym bym zakończyła, pominąwszy kwestię, o której sobie ostatnio poczytałam: jak to niewiele pożytków daje pannie ekologii zaprzęganie nas do upierdliwej konieczności rezygnacji z surowców, na których, naród nasz wspaniały choć wylniały, zadem przysiadł geograficznie. Pominęłabym te osławione medialnie kwestie klasyfikowania ślimaków do podzbioru ryb a marchewek do owoców ze względów proceduralnie koniecznych. Zapomniałabym o arcyperfidnym zabraniu nam rtęciowych termometrów w promocji z nakazem stosowania jak najbardziej rtęciowych żarówek energooszczędnych. Nie zawracałabym sobie tym kudłatej (bynajmniej nie podług norm unijnych) główki.
Gdyby nie groza z powodu zbliżającego się zakazu wędzenia wędlin oraz tak drogiego memu podniebieniu małego, żółtego, serowego kurczaczka, zwanego oscypkiem. Bo to już przesada jest!
Wara od baców, eurokmiotki!
Zwłaszcza, że jak widzę, gazetki krajowe nie mogą się zdecydować czy w tym całym wędzeniowym ambarasie to złym muczaczo jest benzopiren czy benzoaspiren. Mnie się wydaje, że z tą wieczną do Unii aspiracją to musowo benzoaspiren winny jest, bonzo wredny ;)
(Nie przypomina to aby popularnego swojego czasu klasyfikowania niewiast
podejrzanej konduity do podzbioru czarownic oraz profilaktycznego wędzenia ich na
stosikach, odrobinę również zarazem książkowych? Bo jakoś nie wydaje mi się, żeby w tej zlaicyzowanej Europie się od tych żarówek zrobiło choć odrobinę jaśniej, pod względem sensu, hm)