Z otchłani tymczasowego,
medialnego niebytu ludzi o sznycie twórczym wyłonił się, w czasie gdy upadał
Krym a upadniętych beoningów szukano w oceanach, przypadek Kai Malanowskiej, pisarki
nominowanej do Nagrody Nike.
Nie chce mi się streszczać kejsa
[link], pędzącego w formie odniesień i kontrargumentów, niczym puknięte domino
przez wszystkie fejsbukowe ścianki, pisma i magazyny.
Tak naprawdę to dla mnie kolejny głos w dyskursie o tym, że nie wolno być biednym PUBLICZNIE. A w każdym razie nie w pewnym wieku. Na pewno nie po trzydziestce. Badania dowodzą, że na status, w jakim będziemy żyli już do końca dni naszych, pracuje się do 35 roku życia. Potem szlus, następuje uklepanie i coniedzielne wycieczki albo do Biedro albo do kawioro-restauro. I tylko przy odrobinie szczęścia kupon w lotto, spadek po dziadku albo ambitny agent literacki, który ma parcie.
Tak naprawdę to dla mnie kolejny głos w dyskursie o tym, że nie wolno być biednym PUBLICZNIE. A w każdym razie nie w pewnym wieku. Na pewno nie po trzydziestce. Badania dowodzą, że na status, w jakim będziemy żyli już do końca dni naszych, pracuje się do 35 roku życia. Potem szlus, następuje uklepanie i coniedzielne wycieczki albo do Biedro albo do kawioro-restauro. I tylko przy odrobinie szczęścia kupon w lotto, spadek po dziadku albo ambitny agent literacki, który ma parcie.
A pani Kaja dała się przyłapać i to z matematyczną bezwzględnością. Nie tylko jest kobietą, która pisze (a nie mężczyzną, który PRODUKUJE książki), nie tylko jest ze środowiska twórczego, które o pieniądzach nie powinno się wywnętrzać (zamiast udzielać wywiadów o misji, inspiracjach literackich i że wena nawiedza ją rano lub wieczorem) ale też że za jedno pomnożone przez drugie oraz podzielone przez 16 miesięcy pracy, dostała sześćosiemset (6.800 PLN).
To nie uchodzi, to strzał do
własnej bramki.
A już na pewno nie wyraża się
tego publicznie słowami „Gówno, gówno, gówno,
pierdolę!” (chyba, że to przemyślany zabieg, który podniesie sprzedaż,
skonsultowany z zawodowym coachem – natenczas rispekt i życzę erekcji
sprzedażowych słupków).
Zresztą wszyscy w tym towarzystwie są siebie godni – jakby tak popatrzeć na styl tej awantury.
Mizoginiczni pisarze, którzy od razu na Malanowską się rzucili, z wysokości swej półki stawiając diagnozę o nieudacznictwie pisarskim i mazgajstwie (pozory? pliz! rynek to dżungla, droga antylopo). Michnik, który na rozdaniu nagród (przypomnę: literackich) Nike zamiast wyjąkać coś do rzeczy albo milczeć, rzucił się prawić złośliwości na temat Smoleńska (merytoryczne limbo Michnika zadziwiło nawet mnie – dziecko, które już dawno wyrosło z Arystotelesowskiego zadziwienia nad światem). I ta rażąca w oczy bieda pani Kai skierowana zamaszyście przeciw Bogu ducha winnym bezrobotnym (którzy, jestem pewna, dużo na bezrobociu pisują, nawet jeśli tylko kreatywnych listów motywacyjnych).
Zresztą wszyscy w tym towarzystwie są siebie godni – jakby tak popatrzeć na styl tej awantury.
Mizoginiczni pisarze, którzy od razu na Malanowską się rzucili, z wysokości swej półki stawiając diagnozę o nieudacznictwie pisarskim i mazgajstwie (pozory? pliz! rynek to dżungla, droga antylopo). Michnik, który na rozdaniu nagród (przypomnę: literackich) Nike zamiast wyjąkać coś do rzeczy albo milczeć, rzucił się prawić złośliwości na temat Smoleńska (merytoryczne limbo Michnika zadziwiło nawet mnie – dziecko, które już dawno wyrosło z Arystotelesowskiego zadziwienia nad światem). I ta rażąca w oczy bieda pani Kai skierowana zamaszyście przeciw Bogu ducha winnym bezrobotnym (którzy, jestem pewna, dużo na bezrobociu pisują, nawet jeśli tylko kreatywnych listów motywacyjnych).
Na podstawie raportu o diagnozie
społecznej zostaliśmy pouczeni, że pieniądze są w tej dekadzie JEDYNYM
czynnikiem wzbudzającym respekt. Zatem zgubne to wyjeżdżanie z sześćosiemset, co tyle pewnie kosztuje
jeden but Grycanki, maszerującej po przedpremierowym dywanie na jakimś bankiecie
– a do wystąpień publicznych potrzebne są, jak wiadomo, dwa.
O czym nawet nie czytający
odłam społeczeństwa musowo wie.
Psychologia sukcesu się kłania.
Psychologia sukcesu się kłania.
Lepiej by pani Malanowska
wyszła opowiadając androny o książkowych zaliczkach rzędu 500 tys. jak to
poczynił Michał Witkowski od „Lubiewa” [link]. Kto wie, ten wie jakie są stawki
– 500 tysięcy robi wrażenie na wszystkich. A 500 tysięcy i szeroki wachlarz
opisywanych operacji plastycznych – robi wrażenie nawet na mnie ;).
Więcej pożytku byłoby w uporczywych medialnych zachwytach, że czytelnictwo w kraju ma się dobrze oraz coraz lepiej! 90% społeczeństwa czyta jak szalone, wyrywając sobie kartki - lasy padają jak muchy! Naówczas najgorszy nawet cap, zaznajomiony jedynie z piwną etykietą, poczułby się zachęcony do zapoznania z makulaturą, z której był odwinął śledzia.
Skoro działa ten zabieg w gospodarce to nie wiem czemu gdzie indziej miałby się nie sprawdzić. Zielona wyspa, zielona okładka i zielona żabka, co się w księcia nie zmieniła i chuj.
Więcej pożytku byłoby w uporczywych medialnych zachwytach, że czytelnictwo w kraju ma się dobrze oraz coraz lepiej! 90% społeczeństwa czyta jak szalone, wyrywając sobie kartki - lasy padają jak muchy! Naówczas najgorszy nawet cap, zaznajomiony jedynie z piwną etykietą, poczułby się zachęcony do zapoznania z makulaturą, z której był odwinął śledzia.
Skoro działa ten zabieg w gospodarce to nie wiem czemu gdzie indziej miałby się nie sprawdzić. Zielona wyspa, zielona okładka i zielona żabka, co się w księcia nie zmieniła i chuj.
"Po trzech latach od wydania pierwszej książki uważam, że pisanie bardzo źle mi zrobiło. Na przemian czuję się sfrustrowana i niedoceniona albo beznadziejna, zrezygnowana i zniechęcona" (Kaja Malanowska w felietonie)
Cóż, niełatwo powtórzyć sukces Stanisławy
Fleszarowej-Muskat, która schodziła z księgarni na pniu, swojego czasu.
Choć
nie jestem pewna o czym pisała ;).
Może takie poradniczki, hm?
Może takie poradniczki, hm?
....
A teraz wam powiem, jak to
wygląda u zwykłego, nie nominowanego i nie uplastycznionego operacyjnie, zjadacza kartek.
Odkąd jestem biedna nie
przyjaźnię się już z osobami, które wyrwały do przodu z finansowego kopyta. Te
osoby jednak zawsze chętnie udzielą mi wielu cennych porad, jak żyć, przy
cynamonowej latte za
jedenaściepięćdziesiąt.
Odkąd jestem biedna nie mam
już tylu zleceń w porównaniu z czasami, kiedy zlecenia brałam tylko po to, by
dorobić na waciki. No bo jak by to wyglądało? Lepiej dać komuś o stabilnej już
sytuacji za duże pieniądze niż jakiejś sierotce za – prawem logiki generowany –
ochłapik na przetrwanie.
Brak urobku na własnym dorobku świadczyć może tylko, że jesteśmy partaczami, że nie ogarnęliśmy się życiowo i ogólnie nie wzbudzamy już zaufania. Z tym się nie wychodzi do ludzi, w dżunglę. To się przeżywa intymnie już raczej, dyskretnie i w tajemnicy, to się pielęgnuje w zaciszu własnego M, jak łuszczycę i czyraki.
Miejmy trochę klasy, naszej klasy, nieprawdaż.
Brak urobku na własnym dorobku świadczyć może tylko, że jesteśmy partaczami, że nie ogarnęliśmy się życiowo i ogólnie nie wzbudzamy już zaufania. Z tym się nie wychodzi do ludzi, w dżunglę. To się przeżywa intymnie już raczej, dyskretnie i w tajemnicy, to się pielęgnuje w zaciszu własnego M, jak łuszczycę i czyraki.
Miejmy trochę klasy, naszej klasy, nieprawdaż.
To znaczy, chciałam oczywiście napisać: kiedy BYŁAM biedna. Bo pod koniec kwietnia spodziewam się zwrotnej zaliczki z Urzędu Skarbowego, w postaci 5 toczącej się na dwóch kołach. Zabalujem!
....
UPDATE: akcja uliczna 'Fuck the poor' [klik]
....
UPDATE: akcja uliczna 'Fuck the poor' [klik]