poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Na łowy bez umowy :(

Nieszczęścia chodzą parami – głosi przysłowie - ale zaczynam podejrzewać, że organizują grupowe wycieczki.
Do mojego hotelu zajechał właśnie taki autokar.
Ludzie, z którymi pracuję, migają się od płatności, a zbliża się majówkowy wyjazd, a także - co bardziej bolesne - zbliża się pora obiadu, na który zaserwuję sobie puree z suchych bułek posypanych eee rentą babci.


„Fenicjanie wynaleźli pieniądze. Raz – nie sztuka.
My musimy stale je wynajdować.”
(wiesław brudziński)

Zagłoba mówi: żałoba

Cała ta żałoba jest oczywiście niezwykle symptomatycznie wzruszająca, ale jednorazowa jak przeżuta guma balonówka i nieoklauzulowana w długofalowe skutki polityczne. Cała ta żałoba wyświeciła tysiące zniczy, zdeptała dziesiątki kwiatów, wypłakała kilka łez i odstała w kilku kolejkach, wpisała się do ksiąg i okrzepła szybciej niż tężeje wiśniowa galaretka. Już czuć nieświeży oddech narodowego ziewania.

Za kilka miesięcy wszyscy będą tym śmiertelnie zmęczeni, a na słowo „katastrofa” lub „Smoleńsk” będą reagowali agresją, apopleksją i zniecierpliwieniem. Powypadkowa ekscytacja potrwa najwyżej do listopada.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Operacja Kuchenna burza

Jako właścicielka zapchanych porów do sałatki dodaję tylko selera ;) Tiaa.

Jestem po opóźnionym w stosunku do światowej premiery oglądzie filmu ‘Julie& Julia’.
Rola Meryl Streep – bezcenna, niestety dziś chyba niewielu docenia ten rodzaju pogodnej kobiecości nie popartej urodą, jak u postaci, którą kreowała. Dziś są Najdżele.
Stanley Tucci jak zwykle wzbudza we mnie poczucie litości – to świetny aktor i wróżyłabym mu oszałamiającą karierę filmową amanta, gdyby tak oszałamiająco na jej początku nie wyłysiał. Co za fos-pas ze strony niesfornych cebulek.
A blogująca Julia Amy Adams to bardzo autentyczna w swojej neurotyczności postać z nowojorskiego średniego szczebla drabiny społecznej. Filmowy rodzynek.
Film niesie też ważne przesłanie – wygląd twojej kuchni nie jest usprawiedliwieniem dla kulinarnego beztalencia. No tak.
Od tygodni chodzą mi po głowie eskalopki. Może w końcu odważę się kogoś zaprosić.

Przypomina mi się fragment innego - też poniekąd o gotowaniu - filmu, w którym Francuz zwraca się do Amerykanki, mówiąc, że ją uwielbia:
- Bo ty znasz sekret udanego życia.
Ona marszczy brwi pytająco. Więc on tłumaczy:
- MASŁO.


Tak więc naród cierpi. Ale niektórzy myślą o jedzeniu.

wtorek, 13 kwietnia 2010

No i problem z głowy co?

Czarna wstążka

J. dzwoni zapytać o czarną wstążkę, bo chce wywiesić flagę z takową właśnie.
- Czy wszyscy tak robią? – pytam nieprzytomnie jakoś, wyglądając przez okno.
- Ja nie jestem wszyscy – odpowiada butnie.
Jestem stylistką nieprzygotowaną na smutne okazje – w moich dodatkach brak czarnych wstążek. J. mówi, że flaga mu się pruje (symptomatyczne, tak tak). A potem mówi, że próbował ją naprawić ciągnąc za nitkę i że teraz ma flagę w dwóch kawałkach (wbrew pozorom J. nie ma 5-ciu lat. Ma nawet sporą wielokrotność 5-ciu lat. W takich momentach doceniam państwowy prikaz posiadania dowodów osobistych, bo zawsze można zajrzeć i sprawdzić, ile się tych lat ma)
Mówię mu, żeby powiesił z jednej strony balkonu kawałek biały,
a z drugiej czerwony.
- To będzie taka metafora rozdzielenia braci bliźniaków...
- A rzeczywiście.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Podniebny ptak

„Niewyobrażalna tragedia” – to sformułowanie najczęściej pada w mediach, zupełnie jakby rasa dziennikarzy przekazujących newsy była wieczna i nieśmiertelna, jakby samoloty były podniebnymi ptakami niewypełnionymi tysiącami ton paliwa. Eh.
Myślę, że nasz naród myli żal po stracie prezydenta, którego obśmiewał wzdłuż i wszerz (a były to, jak pamiętamy, odcinki bardzo krótkie) z lękiem przed ironią losu, że z przywódcy państwa w jednej chwili można zmienić się w spalony kawałek tkanki w ruskim lesie. Że można lecieć na uczczenie pamięci zmarłych i w jednej chwili do nich dołączyć i też być czczonym.
Znajomy H. odwołał rano swoje urodziny, dostałam też dwa enigmatyczne sms-y: „Ulala” i „O w mordę!”. Nie rozumiałam o co chodzi do czasu włączenia telewizji. Czarne logo TVP1, czarne ubranie, czarne oczy bladej prezenterki.(Błękitne oczy na okładkach pism zwiększają ponoć sprzedaż o 10 %, teraz jednak nastąpiło chwilowe zapotrzebowanie na oczy cziornyje, oczy smutne, oczy ciemne jak dwa węgiełki.)
W telewizji wygląda to tak, że młodzieży - rumianej, nieozmarszczkowanej, tej z przyszłością - trudno uwierzyć w taką krańcowość: w jednej chwili rządzisz, działasz, pakujesz do bryły samolotu ludzką masę pełną zróżnicowanego pro-społecznego cv, która chce obchodzić, przemawiać i uczestniczyć; a w drugiej już cię nie ma, ciach i rejestrujesz się do księgi nieistnienia, zeskrobują cię łopatkami i proszą rodzinę o wymazy z ust.
Osoby starsze przychodzą oddać hołd za zasługi dla kraju, które to zasługi często zauważają pośmiertnie, co przypomina robienie rentgena bez kontrastu i z kontrastem ( o ile szpital wojewódzki za kadencji opozycji podpisał umowę na takie zabiegi). Smutne podsumowanie dnia: po śmierci można pokochać każdego – nawet prezydenta-kurdupla. Można też w archiwach znaleźć zdjęcia, na których wygląda na sympatycznego męża stanu miłej żony, a nie na mikro-dewianta z nadwyrężoną logopedycznie popłuczyną po słodko-kwaśnej bezie-elegantce. (Tak, to sarkazm)

wtorek, 6 kwietnia 2010

Drugie święta małego P

Drugi dzień świąt z częścią zaprzyjaźnionej rodziny Ł. Najmłodsza, niepełnoroczna winorośl (latorośl? narośl?) rozrzuca dookoła wszystkie swoje dinozaury, krówki i pieski więc profilaktycznie przyklejam je do stołu taśmą.
- Tak właśnie wyobrażam sobie twoje macierzyństwo – mówi mama Małego P. – Wszystko będzie poprzyklejane taśmą. Joj.
Nastepnie mały P. dostaje od mamy do zabawy - zapewne w celu udowodnienia mi braków w pozytywnym i entuzjastycznym podejściu - zestaw moich aluminiowych misek do sałatek. Ciekawe, kiedy mi przejdzie ten ból głowy, bo do tej pory mi dzwoni w uszach.
Próba skatalogowania tysięcy zdjęć i filmów z jakże krótkiego, póki co, życia Małego P. - miesiąc po miesiącu - wydaje się przedsięwzięciem nieosiągalnym, nawet po zatrudnieniu biegłych z IPNu. Mój fotograficzny wkład jest łatwy do rozszyfrowania, ponieważ przedstawia skadrowanego zazwyczaj P. na rzecz apetycznie mlecznego biustu jego mamy.
Dziecko jako takie interesuje mnie mniej niż jego skutki uboczne.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...