sobota, 31 grudnia 2011
piątek, 30 grudnia 2011
Taneczne przygotowania do Sylwestra
No i na co tu się zdecydować? Ta multikulturowość mnie wykańcza...
Też lubię tupnąć nogą, ale oczywiście bardziej niż te smutne panie, rodem z feministycznej czytanki, wolałabym tancerza z biglem, a nawet - wspominając kończący się rok - ze ćwiercią bigla....
Też lubię tupnąć nogą, ale oczywiście bardziej niż te smutne panie, rodem z feministycznej czytanki, wolałabym tancerza z biglem, a nawet - wspominając kończący się rok - ze ćwiercią bigla....
Etykiety:
damsko-męskie,
piosenki,
taniec
poniedziałek, 26 grudnia 2011
Kobieta-Karp
Podobno Lana zrobiła karierę, samodzielnie tworząc i zamieszczając na YouTubie ten debiutancki teledysk.
Nalane usta też podobno ma naturalne.
No ba! Ja takie teledyski robię w kwadrans i trzymam w schowku w Wordzie. I jak się porządnie nie wyśpię, to też jestem spuchnięta, co prawda nie na ustach konkretnie, ale wszędzie indziej jak najbardziej.
Tak więc jest to bardzo prawdopodobne.
Wrzucam tylko dlatego, że lepsze kawałki zarezerwowałam na nowy rok. I dlatego że nie mam wyrzutów z powodu karpia.
JESZCZE ŻYWY KARP from Jakub Lech on Vimeo.
Etykiety:
celebryci,
części ciała,
piosenki,
ryba,
zwierzęta
niedziela, 25 grudnia 2011
Jak zapakować kota na święta
Niestety tutorialu na zapakowanie psa nie znalazłam. Równouprawnienie, psiamać.
O świętach słów kilka...
Etykiety:
przesłania,
święta
sobota, 24 grudnia 2011
środa, 21 grudnia 2011
Grudzień jak po grudzie czyli Elektrownia dała, ile dała
Ogólnie jestem bardzo, bardzo miła, ale jako że lepsze jest wrogiem dobrego, postaram się być po prostu miła, już od 24 grudnia (do 26 włącznie)
A tu jakże nieaktualny (śniegowo) klyp zachęcający do snucia się po Warszawie, a konkretnie po obsranym lampkami Krakowskim Przedmieściu.
OTÓŻ. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu snułam się wieczorem po Krakowskim Przedmieściem. Jako osoba ekologiczna z trudnością znoszę tę iluminację, te bidne drzewka obciągniętę od góry do doły sznurami światełek. No ale nic to, idę. I oto po odcinku oświetlonym tak rzęsiście, że oko bieleje, jawi mi się odcinek ulicy całkowicie ciemny, nie to że drzewka nie świecą, NIC się nie świeci, ani latarnie ani przystanki, ciemno tak, że można idącemu z naprzeciwka przechodniowi dać w gębę i zabrać portfel, nie ryzykując wylądowania na okazaniu. Umieram ze zdumienia, że takie ciemne sprawki się dzieją w stolicy i to na odcinku Pałacu Prezydenckiego. Ale nie, coś migoce w oddali - odblaskowa kamizelka policjanta samotnie stojącego przed Pałacem, oblana poświatą z jego komórki (którą prawdopodobnie wzywał jakieś posiłki w postaci latarek).
Nie wytrzumuję i podchodzę do niego:
- Może mi pan łaskawie wyjaśnić dlaczego centrum stolicy tonie w mroku? Czy to jakaś niezrozumiała dla mnie akcja artystyczna?
- Elektrownia tyle dała - odpowiada krótko zły policjant.
Tak więc niektóre arterie mamy przyozdobione w jasno-ciemne paski, a wszyćko to wina Elektrowni.
I teraz najlepsze - bo jak się krzyczy na policjanta w stolicy, to zawsze człowiek może liczyć na bliźnich.
Podchodzi do nas rześka staruszka i mówi:
- I CO?! Teraz to by się obrońcy krzyża przydali, co?! Z tymi zniczami!
:)
Haniu G-W, aż mnie paluszki świerzbią, żeby znów na ciebie zagłosować ;)
A tu jakże nieaktualny (śniegowo) klyp zachęcający do snucia się po Warszawie, a konkretnie po obsranym lampkami Krakowskim Przedmieściu.
OTÓŻ. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu snułam się wieczorem po Krakowskim Przedmieściem. Jako osoba ekologiczna z trudnością znoszę tę iluminację, te bidne drzewka obciągniętę od góry do doły sznurami światełek. No ale nic to, idę. I oto po odcinku oświetlonym tak rzęsiście, że oko bieleje, jawi mi się odcinek ulicy całkowicie ciemny, nie to że drzewka nie świecą, NIC się nie świeci, ani latarnie ani przystanki, ciemno tak, że można idącemu z naprzeciwka przechodniowi dać w gębę i zabrać portfel, nie ryzykując wylądowania na okazaniu. Umieram ze zdumienia, że takie ciemne sprawki się dzieją w stolicy i to na odcinku Pałacu Prezydenckiego. Ale nie, coś migoce w oddali - odblaskowa kamizelka policjanta samotnie stojącego przed Pałacem, oblana poświatą z jego komórki (którą prawdopodobnie wzywał jakieś posiłki w postaci latarek).
Nie wytrzumuję i podchodzę do niego:
- Może mi pan łaskawie wyjaśnić dlaczego centrum stolicy tonie w mroku? Czy to jakaś niezrozumiała dla mnie akcja artystyczna?
- Elektrownia tyle dała - odpowiada krótko zły policjant.
Tak więc niektóre arterie mamy przyozdobione w jasno-ciemne paski, a wszyćko to wina Elektrowni.
I teraz najlepsze - bo jak się krzyczy na policjanta w stolicy, to zawsze człowiek może liczyć na bliźnich.
Podchodzi do nas rześka staruszka i mówi:
- I CO?! Teraz to by się obrońcy krzyża przydali, co?! Z tymi zniczami!
:)
Haniu G-W, aż mnie paluszki świerzbią, żeby znów na ciebie zagłosować ;)
wtorek, 20 grudnia 2011
Puppet song
...czyli krokodyla daj mi luby...
(Chocia piosenka zagraniczna, to i luby i krokodyl produkcji jakby krajowej)
poniedziałek, 19 grudnia 2011
Granice wytrzymałości widza
Wieczorem dopadł mnie tak senny zgon, że postanowiłam przed wieczorną sesją pracy obejrzeć sobie fragment filmu "Granice wytrzymałości" czyli hollywoodzkiej opowiastki o wyprawie ratunkowej w Himalaje (gdzie oczywiście 6 osób ginie, żeby uratować dziewczynę o wydatnych wargach plus cała ekipa ratunkowa w rytmie niepokojącej a zarazem pompatycznej muzyki zaiwania po górach nie tylko nasmarowana gliceryną ale też z butelkami nitrogliceryny, które tu i ówdzie wybuchają. Plus - gdybym o tym jeszcze nie wspomniała - niepokojąca a zarazem pompatyczna muza. Plus wybuchy. Plus sceny typu: jejku! znowu wisimy wszyscy na jednej linie nad przepaścią! (że też scenarzysta nie wisi z nami na samym końcu liny, bo byśmy go z czystym sumieniem odcieli!)
Ogólnie film ten tak mnie wnerwia, że naturalnie podnosi mi ciśnienie. Zastanawiam się, czy codziennie rano nie działałby lepiej od budzika.
Etykiety:
filmy,
recenzje,
w telewizji
środa, 14 grudnia 2011
Piękne salto Milordzie! czyli promo Warszawa 2012
Rzecz tak słaba i żałosna, że trudno o niej (sado-masochistycznie) nie wspomnieć.
Reklamówka Warszawy na Euro 2012. Dostałam linka zaraz po zamieszczeniu tego ustrojstwa na YouTubie, tak, że na bieżąco mogłam śledzić zapis reakcji w komentarzach, co okazało się bardzo, bardzo zabawne. Dawno się tak szczerze nie uśmiałam. W tym celu wrzucam oprócz linku kilka komentarzy, żeby w razie czego poprawić sobie humor.
Pod filmem na YouTube jest co prawda streszczenie (jeśli - jak głosi fama - scenariusz dzieła kosztował 200 tys., to streszczenie wyceniłabym przynajmniej na dwa tysie :) ale bardziej liczy się chyba głos ludu, nie tylko z Warszawy zresztą, a lud widzi historię o tem, jak zagraniczny seksualny predator oglądający przed hotelem swoje porannie wzniecone suspensoria (tak, tak, doceniamy to poczucie humoru realizatorów) rzuca się w pogoń za powiewającą włosami w stylu reklam szamponu Pantene dziewczyną, po czym następuje dużo eee tzw. par-kuku-kuru oraz skoków na źle usuniętych w postprodukcji linach na bardzo widoczne w kadrze materace.
Znowu przy pomocy 500 tys. budżetu i drogiego sprzętu powstało lepkie gówienko antypromocyjne.
Na szczęścia moje mięśnie brzucha (jeśli to w istocie mięśnie...) powiedziały mi co innego ;)
Voila:
Niesamowite jest to, jak szybko teraz każdy taki materiał jest nie tylko oceniany ale i popkulturowo mielony na wszelkie możliwe sposoby.
No i okazuje się, że nawet 'Warszawę 2012' można uratować, zmieniając jej tylko CIUT ścieżkę dźwiękową:
Efekt końcowy uważam za wielce zadowalający, chociaż nie wiem... może sympatia do Reksia i swojskość muzy Benny Hilla w kontekście joggingu pozbawia mnie obiektywizmu ;)
I wiśnia na torcie, Mas Głos wprost z YouTuba:
Jako Warszawianka przyznaję: tak, mamy tu skomplikowaną grę wstępną ( i jeszcze skomplikowańszą grę zstępną ;) i tak, też się dziwię, że tu mieszkam...;)
A biegać odechciało mi się już dawno, z erekcją czy bez...
Reklamówka Warszawy na Euro 2012. Dostałam linka zaraz po zamieszczeniu tego ustrojstwa na YouTubie, tak, że na bieżąco mogłam śledzić zapis reakcji w komentarzach, co okazało się bardzo, bardzo zabawne. Dawno się tak szczerze nie uśmiałam. W tym celu wrzucam oprócz linku kilka komentarzy, żeby w razie czego poprawić sobie humor.
Pod filmem na YouTube jest co prawda streszczenie (jeśli - jak głosi fama - scenariusz dzieła kosztował 200 tys., to streszczenie wyceniłabym przynajmniej na dwa tysie :) ale bardziej liczy się chyba głos ludu, nie tylko z Warszawy zresztą, a lud widzi historię o tem, jak zagraniczny seksualny predator oglądający przed hotelem swoje porannie wzniecone suspensoria (tak, tak, doceniamy to poczucie humoru realizatorów) rzuca się w pogoń za powiewającą włosami w stylu reklam szamponu Pantene dziewczyną, po czym następuje dużo eee tzw. par-kuku-kuru oraz skoków na źle usuniętych w postprodukcji linach na bardzo widoczne w kadrze materace.
Znowu przy pomocy 500 tys. budżetu i drogiego sprzętu powstało lepkie gówienko antypromocyjne.
Na szczęścia moje mięśnie brzucha (jeśli to w istocie mięśnie...) powiedziały mi co innego ;)
Voila:
Niesamowite jest to, jak szybko teraz każdy taki materiał jest nie tylko oceniany ale i popkulturowo mielony na wszelkie możliwe sposoby.
No i okazuje się, że nawet 'Warszawę 2012' można uratować, zmieniając jej tylko CIUT ścieżkę dźwiękową:
Efekt końcowy uważam za wielce zadowalający, chociaż nie wiem... może sympatia do Reksia i swojskość muzy Benny Hilla w kontekście joggingu pozbawia mnie obiektywizmu ;)
I wiśnia na torcie, Mas Głos wprost z YouTuba:
A biegać odechciało mi się już dawno, z erekcją czy bez...
Subskrybuj:
Posty (Atom)