Historia jest tak prosta jak może
być w tym ujęciu zabawna: dwóch kosmitów dostaje od przełożonych misję
eksploracji Ziemi. Ponieważ z ich logiczno-matematycznego punktu widzenia
trafili do kosmicznej ojczyzny absurdu, od razu wpadają w kłopoty: jeden z
kosmitów (przybrawszy postać atrakcyjnej młodej Hiszpanki) się gubi, a drugi (postury
męskiej) go poszukuje. Z mniejszym lub większym skutkiem. Ale w wielce
rozrywkowy sposób. Książka jest rodzajem pamiętniko-relacji i można ją miejscami
potraktować jako rodzaj emocjonalnego przewodnika po przejawach
śródziemnomorskiej maniany. 22 lata od pierwszego wydania ‘Gurba’ zmienić się
mogło wiele, ale na pewno nie katalońska mentalność. Mnie osobiście najbardziej
podobają się próby zrozumienia mechanizmów działania ludzkiego ciała, międzyludzkiej
komunikacji i... zasad transportu. Bo wszystko naszemu słodkiemu kosmicie jawi się na
Ziemi „proste w budowie, ale skomplikowane w obsłudze”.
„08.00Pojawiam się w miejscu zwanym Diagonal –Paseo de Garcia. Zostaję przejechany prze z autobus numer 17 linii Barceloneta – Vall d’ Hebron. Muszę odzyskać głowę, która na skutek kolizji potoczyła się na środek jezdni. Wykonanie zadania utrudniane przez przejeżdżające pojazdy.08.01Przejechany przez opla corsę.08.02Przejechany przez furgonetkę dostawczą.08.03.Przejechany przez taksówkę.”
„Nie ma w całym wszechświecie większego bubla i gorszego rupiecia niż ludzkie ciało. Same uszy, byle jak przyczepione do czaszki, wystarczyłyby, żeby je zdyskwalifikować. Nogi są śmieszne; wnętrzności obrzydliwe. Wszystkie głowy mają śmieszne twarze, do niczego niepasujące. Temu wszystkiemu istoty ludzkie winne są tylko do pewnego stopnia. Prawda jest taka, że miały pecha w ewolucji.”
„Gurba” zaczęłam czytać już
dawno. Spodobał mi się na tyle bardzo, że natychmiast go odłożyłam. Jestem
bowiem jednym z tych czytelników, którzy masochistycznie dokończą gniota, ale
coś doskonałego próbować będą sobie dawkować po kawałku niczym deser, jak tort w kawałkach.
Następnie chcąc ponapawać się
Mendozą w oryginale, w Hiszpanii wybrałam się do księgarni:
- Chcieć przeczytać Gurba –
powiedziałam z entuzjazmem do czarnowłosej pani z obsługi.
- 15 euro – powiedziała
uśmiechnięta, wręczając mi po chwili lekturę.
- Już nie chcieć przeczytać Gurba
– odpowiedziałam ze smutkiem a następnie zdematerializowałam się kosmicznie,
choć z frustracją typowo polską.
A teraz wróciłam do Gurba z
powodu czytelniczego wyzwania Trójki e-Pik, co bardzo sobie chwalę.
Tylko czy Gurb wróci do siebie? ;)
„12.00Idę piechotą od stacji metra aż do statku. Kiedy docieram na miejsce, załamuje mnie to, co widzę. Bluszcz tarasuje luki, w wielu miejscach odpadł lakier, ktoś zerwał z drzwi wizerunek Najświętszego Serca Jezusowego. W takim stanie nie mogę pokazać się na mojej planecie.12.02Kupuję w mieście ścierkę, ajax i parę gumowych rękawiczek. Wracam na statek i do roboty.”
Przejdźmy do okładek. Nie mogę
się powstrzymać, żeby nie zrobić małego przeglądu, poczynając od ojczyzny autora:
Ostatnia okładka jest z Amazona, do kindla... co by tłumaczyło czemu kindla nie posiadam ;)