Niedługo Wielkanoc. Tymczasem
miałam tu u siebie przedsmak: telewizor
umarł a po trzech dniach zmartwychwstał ;).
Świadomie i w pełni władz
umysłowych doprowadziłam do jego śmierci, nie zapewniając mu dekodera do
odbioru cyfrowego. Uznałam, że czas na zmianę, że stać mnie na takie
oczyszczenie aury domowego thanks-szui, że będzie to pomysł ambitny i
bohaterski zarazem – to telewizora
niemanie.
Tymczasem jednak po wspomnieniu w
rozmowie telefonicznej z rodzicami, iż mam zamiar wpadać w tygodniu w celu
obejrzenia sobie ‘Dziwnych przypadków medycznych’ lub czegoś równie medycznie
ambitnego doprowadziłam tychże (rodziców) do ataku paniki. W czasie więc gdy odbywałam
pewnego dnia tourne po bankach i urzędach (co zawsze jest pewniakiem, bo się
tam czeka goooodzinami) do mieszkania mojego zakradł był się podstępnie tatuś i
zamontował mi dekoder. Czego nawet nie zauważyłam do czasu, aż do mnie nie
zadzwonił i nie poinformował, że nie ma już teraz takiej potrzeby, żebym w
tygodniu. Na obiady niedzielne proszę bardzo, ale żeby w tygodniu to proszę nie
bardzo. Telefon od tego jest, nadal działający.
I tym sposobem telewizor ożył.
I to był koniec tej fascynującej
opowieści, gdyby nie to, że ja nie mogę
niczego w tym pudle obejrzeć nie robiąc przy okazji czegoś innego.
Prasowanie odpada – bo ja nie prasuję, podjadanie odpada, bo lodówka świeci
pustkami, robótki domowe odpadają bo nie opanowałam umiejętności operowania
drutami i szydełkami. W grę wchodzi bazgrolenie po serwetkach, przysiady lub
inne formy aktywności fizycznej lub zabawianie się w pisanie. Telewizoru mogę
poświęcić maksymalnie jedno oko i jedno ucho, druga ta para musi tańczyć w tym
samym czasie na innym parkiecie, bo inaczej strzela mnie percepcyjna cholera. ;)
No więc powiem co ostatnio w tym
pudle widziałam.
Na TVP Historia ‘Jeden dzień w PRL-u’ a w nim materiały archiwalne, listy rodzin internowanych,
listy do redakcji, ksiązki zażaleń, raporty z inspekcji, donosy tajnych
współpracowników, uzasadnienia wyroków sądowych, komunikaty z obserwacji
figurantów.
Fascynujące. Straszne. Bywa
zabawnie ale w większości to serce się ściska. Próbuję sobie coś przypomnieć, bo przecież zahaczyłam
dzieciństwem o tamte czasy. Naszyjniki z rolek papieru toaletowego, pepegi,
paczki z zachodu, majowe marsze, wakacje w Bułgarii, smutny generał w ciemnych
okularach a potem przaśnie wesoły wąsacz-skoczek.
Gdzieś, coś. Rozpływa się
przeszłość. Z głowy wylatuje. Ale na nogach trzyma się mocno. Bowiem pół tej zimy
przechodziłam w odnalezionych na strychu i całkiem dobrze zachowanych Relaxach ;) Szyk i szok. I hipsterstwo.
A wracając filmu.
Pułkownik Pietrucha opisuje
przypadek obywatela Wróbla, który od brata z Anglii dostał paczkę a w niej karton zagranicznych papierosów. Dwie
paczki podarował znajomemu Gajowemu, który po wypaleniu podarował puste pudełka
do zabawy swoim dzieciom. Po rozdarciu okazało się, iż w paczkach są dolary. Gajowy z dolarami udał się do Wróbla, który
na tę wieść zemdlał. Następnie dostał obywatel Wróbel list od brata, w którym ten zakazywał dzielenia się z kimkolwiek papierosami z paczki. ;)
......
List więźniarki, która prosi o
odroczenie na czas zimy, bo w domu ma 6
dzieci, których ‘nie ma komu chować’. Kobieta trafiła do więzienia za przywizienie
do miasta najstarszemu synowi mięsa z własnego uboju. I po raz
kolejny prosi w liście państwo socjalistyczne o zmiłowanie. :/
......
‘Drogi redaktorze. Chleba za sanacji mieliśmy w bród a teraz, po 17 latach demokracji
ludowej, braknie nam rozpaczliwie. Jedna piekarnia obsługuje tereny 2
miasteczek i 3 wiosek. Po otwarciu drzwi tłumy szturmują sklep i dochodzi do
drastycznych scen. Po godzinie chleb się kończy. Jak za najgorszych
okupacyjnych czasów.’
......
Sonda uliczna „Czy pan jest szczęśliwy?” Nikt nie odpowiedział
twierdząco, większość uciekała, niektórzy potykając się o kabel od mikrofonu
redaktora w sztruksowej marynarce. Jedna brunetka z trwałą a la owcza gęstwina
odpowiedziała rezolutnie ‘Jestem
szczęśliwa. Ale może dlatego, że w Warszawie jestem od niedawna!’
......
„Kochany mężu, Wacek
kochany, nie umiem ci napisać co się w
mym sercu dzieje. Wróć do nas, och, zeby to się już wreszcie skończyło, żeby
było tak jak przedtem (...) A teraz co u mnie: zdałam wieprza, ziemniaki też już
wykopane (...)”
......
Analiza pisma medycznego, które
trzeba ‘naprostować’, bo za mało w nim doniesień o sukcesach radzieckiej medycyny. Ponadto za dużo tematyki
seksuologicznej, która ‘sprzyja
niezdrowej ekscytacji tematem’. Po co na przykład informacje o przeciętnej
długości męskiego prącia wynoszącej 14,6 cm? Czemu ma to służyć? ‘Długosć
prącia nie ma znaczenia w pożyciu w naszym ustroju’ ;). Wiadomo też –
donosi inwigilant rzeczonego pisma – iż ‘długośc winno się mierzyć w stanie
wzbudzenia, co jest niemożliwe!’.
(14,6? To chyba nie za Gomułki
było ;)
......
List szeregowego Stefana do
matki, w którym donosi, iż ponad połowa jednostki nie posiada w ogóle
trzewików, podczas gdy dowódca gnębi ich niemiłosiernie, każąc całymi dniami
chodzić w pełnym ekwipunku. Dodatkowo urządza im nocami biegi, które skutkują
przemęczeniem. Pewnej nocy zmęczony kolega
Stefana dostał się pod czołg. Koledzy żałowali poległego, próbując
wyciągnąć spod czołgu ‘choć kilka kości’,
czego sierżant im kategorycznie zakazał wrzeszcąc że ‘w tym kraju jest aż nadto ścierwa nadającego do przemielenia i że raz dziennie ktoś pod czołgiem powinien
lądować dla poprawienia morale’
......
No i na deser historia
ekspedientki sklepu odzieżowego, którą odwiedziła inspekcja. Ekspedientka, po
szczegółowej inwentaryzacji zasobów sklepu, okazała się nie posiadać kwitów na trzy staniczki nylonowe eksponowane w
celach przyciągnięcia klientek na wystawie. Staniczki te kupiła spod lady w
piekarni na przeciwko. Ekspedientka tłumaczyła, iż wszystkie kobiety z sąsiedztwa kupują staniki w tej PIEKARNI,
ma na to świadków i można to sprawdzić. Niestety komisja inspekcyjna nie dała
jej wiary i sprawdzić nie chciała. I tak ekspedientka zakończyła swoją karierę
w branży handlowej.
Reżyser Maciej Drygas przez ponad rok zbierał dokumentację do filmu,
przedstawiającego zwykły, niczym szczególnym nie wyróżniający się dzień - 27
września 1962 roku. Powstała krótka historia o czasach, które dziś wydają się
zarazem odległe i znajome. Tego dnia w PRL urodziło się 1600 obywateli, około
600 zmarło. Zachmurzenie było umiarkowane, "Trybuna Ludu" pisała o
uroczystym koncercie artystów z ZSRR, wydawnictwo Iskry wydało książkę poświęconą
życiu Lenina, "Życie Warszawy" donosiło o zatrzymaniu dużej partii
kawy zbożowej. ('Jeden dzień w PRL-u', dokument, reż. Maciej Drygas, Polska/Francja, 2005)
Posiadanie żyjącego telewizora
nastraja mnie bardzo, bardzo smutno.
Smutno rozstraja mnie też to, że młodzież, która się wczoraj udała
na koncert Justina Bibera, w ogóle
się o tym nie dowie, bo nie sądzę, żeby po lekcjach oglądała TVP Historię. A
Justin i tak myślał, że gra w Rosji, co jedna z jego fanek uzasadniała w
dzienniku tym ‘że może dysponował mapą z
czasu rozbiorów’. (O ludzie! Choć przynajmniej wiedzą, co to rozbiory...).
Godni siebie odbiorcy.
Zdjęcia dedykuję tym, którzy byli
wtedy dziećmi. Albo nieledwie zygotą ;)
A młodemu pokoleniu ku
przestrodze. Pamiętajcie:
‘W demokracji
mówisz co chcesz, robisz co ci każą’.