wtorek, 15 maja 2012

Domy z książek i zapach farby drukarskiej

Tylko na Targach Książki może zdarzyć nam się coś, czego w życiu nie dostąpiliśmy ani w kościele, ani tym bardziej w sypialni: wniebowstąpienie. Jednak po weekendzie i złowrogim (jak zawsze w klasyfikacji tygodnia) poniedziałku spędzonym z nosem w świeżo zakupionych książkach, jestem wyjątkowo struta intensywną wonią farby drukarskiej. Jest to zapewne bardziej przyjemny, choć tak samo zabójczy proceder, jak wwąchiwanie się we własną pachę po 3 godzinnym oporządzaniu ogródka ;)
Jak by nie było moje skromne obejście wygląda teraz mniej więcej tak:
(JUHU!)





































Book Igloo by Miler Lagos




















House of books by Janet Cardiff and George Bures Miller (za budulec posłużyła literatura angielska)






















Takie domki, o dziwo, stawia się teraz z emfazą w galeriach, a nie w przedpokoju z dziećmi. Hm. Może to jeden z tych dziejowych znaków, że już niedługo (to znaczy jeszcze za naszego życia) książkowe cegły zostaną wyparte przez czytniki elektroniczne? W przeciwnym razie jaki galeryjny kurator z głową na karku miałby się cieszyć, że artysta zbudował mu w galerii domek z książek?
Albo wieżę albo igloo, no litości.

I jeszcze domek z paska ("A nie przeczytaj gówniarzu serii o Narnii, niech no ściągnę pasek...!" ;) czyli Read-unread bookshelf by Niko Economids

1 komentarz:

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...