Kiedy przez wszystkie blogi
recenzenckie przewinęły się najnowsze książki Stephena Kinga ‘Dallas 63’ i Joyland’, przewrotnie
pomyślałam, że czas sięgnąć po jakąś starszą pozycję najpoczytniejszego pisarza
Ameryki. Najpierw był ‘Pamiętnik
rzemieślnika’, w którym jest trochę porad, jak to należy mieć sensownego agenta
i nie dać się poznać jako literacki desperat, który opublikuje wszędzie i za
friko, jednak większość książki to arcyrozwlekłe opisy lat dziecinnych, kiedy
Stephen chadzał w pieluchomajtkach. Doprawdyż.
Książka trafiła do mnie jako prezent, wręczony przez znajomego rodziny, z dedykacją ‘W podziękowaniu za wszystkie udane grille’.
- O czym to jest? – zapytałam.
- O wściekłym psie, który zagryza
swoich właścicieli – odpowiedział znajomy.
- Ty chyba nam źle życzysz –
uśmiechnęłam się, na co znajomy się obraził, no bo jak to: daje prezent, a tu
taka niewdzięczność go spotyka, grymaszenie. Czego ja się spodziewałam - przewodnika po 'Polskich Dworach'?
Mamy więc farmerską rodzinę z
uroczym i mądrym psem marki bernardyn – tytułowym Cujo. Pewnego dnia Cujo ma
pecha i daję ugryźć wściekłemu nietoperzowi – a że w środowisku rolniczym
dopieszczanie piesków w postaci szczepionek nie jest zwyczajem popularnym, etapowo następuje psia degeneracja, zakończona
kompletnym wściekiem i zagryzaniem w szale kogo popadnie.
Mamy też drugą rodzinę, z uroczym
i mądrym czterolatkiem, przepracowującą problem romansu jednego z małżonków. Losy
obydwu rodzin splączą się w krwawym finale. Ktoś zginie bym przeżyć mógł ktoś –
wiadomo.
Książka, mimo wstawek pt ‘świat z
perspektywy psa’ jest też bardzo przyzwoitą ilustracją amerykańskiej
obyczajowości – zawiedzionych małżeńskich nadziei obydwu żon, każdej z innego
środowiska, walki o byt ich mężów – jednego przedstawiciela branży reklamowej i
drugiego farmera-alkoholika.
A wszystko wokół pieska, który się znarowił. Hau hau nice.
A wszystko wokół pieska, który się znarowił. Hau hau nice.
Nie wiem po ta okładkowa
sugestia, że jest ‘Cujo’ horrorem klasy P(siej) , skoro to jedynie (jedynie jak
na Kinga) thriller obyczajowy z elementami wścieklicy ;). Mamy co prawda jakiś,
zupełnie zbędny moim zdaniem, kiks z samoistnie otwierającymi się drzwiami
szafy w pokoju czterolatka i mglistą sugestię, że był kiedyś w miejscowości
psychopatyczny morderca – ale w ilościach szczyptowych. Dwa elementy niczym osławiony rewolwer, który
pojawia się w pierwszym akcie, aby NIE wypalić w ostatnim (co jest dziwne z
uwagi na sugerowaną przez autora w ‘Pamiętniku rzemieślnika’ skłonność do
wyrzucania rzeczy zbędnych, hm).
Jeśli komuś dziecko naoglądało
się filmów o wesołych bernardynach z serii ‘Beethoven’ i teraz chce pieska, to
warto by mu podrzucić – dla równowagi – ‘Cujo’. I sprawa załatwiona ;).
Książka przeczytana w ramach sierpniowych wyzwań czytelniczych Trójka e-pik u Sardegny
Książka przeczytana w ramach sierpniowych wyzwań czytelniczych Trójka e-pik u Sardegny