Bywają dni, w które nie słucham
radiowych dżingli, nie radzę się telewizora których to środków na przeziębienie
użyć, gdy epidemia w bloku (reklamowym), a w internetach czytam tylko
angielskie artykuły medyczne ;). Oczywiście to w tych dniach Muzułmanie
przeprowadzają wystrzałowy atak na
francuską redakcję pełną rysowników, eh.
To oczywiście okropne, ale czy
nie do przewidzenia było?
To trochę tak, jakby zaprosić w
doma gości, gdy sytuacja jest skomplikowana. Gospodarze oczywiście mogą na
sobie psy wieszać: matka ostentacyjnie wyśmiewa się z ojca, że impotent, ojciec
publicznie udowadnia, że syn to genderowy debil, a ten antyfeministycznie wywleka
brak talentów kulinarnych swej surykatki i jej wątpliwą konduitę moralną, gdy
przesiaduje u sąsiadki lesbijki, podczas gdy jego, żeby było bardziej politycznie
poprawnie, molestuje były ksiądz. No ale nawet jeśli to niefajne zachowanie,
takie obsmarowywanie się, to możliwe do przełknięcia, bo jesteśmy u siebie. Gości
natomiast zaproszonych na to specyficzne przyjęcie obrażać w ten sposób nie
można, należy raczej zaaplikować im ciasto i herbatkę i skomplementować
twarzową burkę.
Nie po to Europa otworzyła wrota
dla islamistów i ugościła ich czym chata bogata: wielodzietnymi zasiłkami,
możliwością budowania meczetów i totalnym brakiem obowiązku asymilacji, żeby
następnie szargać imię Mahometa w prasie. Doprawyż tak się nie robi, safer-fewr
tego zakazuje. No i wiadomo, że Muzułmanie nie mają poczucia humoru i są raczej
wybuchowi. Choć obstawiam, że w jednym przypadku poczucie humoru mieli i moczyli
stringi: to było wtedy, gdy konkurs europejskiej piosenki wygrała kobieta z
brodą o pseudonimie Muszelka Kiełbasa. Trudno o znalezienie lepszego medialnego
dowodu na to, że Europa się ciut pogubiła. I że wręcz wypada ten rejon, zmitrężony
dekadenckim niechlujstwem ideologicznym, skolonizować, wprowadzając swe
poważne, fundamentalne zasady.
I to by było na tyle w tej
kwestii. W kwestii
ceny za wolność słowa,
ostatnio w promocji, w dziewięciopaku (czy ilu tam rysowników poległo).
Tymczasem w innym kraju
europejskim, naszym, swojskim, cenzura
działa w najlepsze. Oto bowiem znałam pewnego kompulsywnego bałaganiarza,
Stasia, który gdy dorósł, odwiedził burdel. Śmiechu było co niemiara, dopóki
nie przyszły wyniki badań laboratoryjnych.
Napisałam o Stasiu bajkę, jednak cenzura
redaktorska uznała, że dla dzieci taki materiał się nie nadaje. Dzięki temu
Staś zyskał szczęśliwą przyszłość a dzieci pouczającą opowieść z morałem następującym:
niektóre wyrażenia mogą być bardziej przydatne poza swoimi pierwotnymi
znaczeniami. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej to zapraszam do ściągnięcia
sobie ‘Magicznej Bajaderki. Antologii
bajek’ gdzie oprócz opowiastki o Stasiu, znajdziecie jeszcze 30 bajek,
napisanych przez innych blogerów.
Na szczęście wydawnictwo może
czuć się bezpiecznie, bo brak jakiejkolwiek bajki o, dajmy na to, pająku Muchomecie
(w całej antologii bogata kolekcja zwierząt, w tym owadów, ryb oraz smoków). Natomiast
sama tytułowa bajaderka jest koszerna, halal
i bezglutenowa, co powinno usatysfakcjonować wszystkich.
Tutaj link do bloga
Blogerzy Bajki Piszą [klik]
A tutaj link do ściągnięcia bajki
ze strony wydawnictwa
[klik]
Za darmo! :)
Ilustracje do bajek wykonała
najdroższa memu sercu
NewaRysuje [klik]
(oraz zawsze w panelu bocznym), która powiedziała, że przemyśli kwestię usunięcia z bloga jednego jedynego
rysunku pro-ro-ka, który nie wiadomo po kiego w ogóle tam wsadziła. Póki co
obiecała barykadować się w
burdelu domu.