niedziela, 3 kwietnia 2016

O kupowaniu wódy i papierosów, jak spławić menela oraz o mitycznej Krainie Dzieciństwa

Od zeszłego roku bywam  w osiedlowym sklepiku który, aby przetrwać, przemianował się (jak inne osiedlowe sklepiki) na Alkohole/Papierosy 24 h. Właściciel się rozgadał o polityce, o czym ja bym mogła nawet zagaić uprzejmie i towarzysko, gdyby nie mówił takimi sloganami typu kopiuj-wklej zapożyczonymi z telewizora. Gdyż to mi rozrywa wargi od ziewania. I nawet nie pytajcie które. WSZYSTKIE. 

Zatem mówię mu:
Przepraszam, ale muszę już niestety lecieć i szybko urodzić dwoje dzieci.
–No tak! – drze się on. – I jeszcze te 500 zł na dziecko! Kto za to zapłaci ja się pytam?
–Proszę się nie martwić – mówię – Jak już dostanę te pieniądze to przyjdę do pana i wydam je na wódę i papierosy.
To go chyba trochę uspokoiło. No ale ja lubię wspierać lokalne, wymierające biznesy. Co mi przypomniało, że muszę kupić o rozmiar mniejsze rajstopki, żeby je podrzeć a następnie udać się do punktu repasacji. Oraz do kaletnika, żeby mi dorobił nowe dziureczki w paseczku. Niestety szewc, dość wiekowy, opuścił już ten padół, jak się dowiedziałam po niewczasie. Z moimi butami opuścił, których nie odebrałam, eh, no cóż.






















Tymczasem tak poczciwie mi patrzy z fejsa (lub tych jego części, które wystają spod czapek i szalików), że zawsze, ale to zawsze, zaczepiają mnie menele żeby dać im drobne. Pod sklepem, na ulicy, z vis-zwis i od potylicy. Czemu nie zaczepiają mnie przystojni biznesmeni w wełnianych płaszczach zajeżdżając mi drogę swoimi mercedesami JA SIĘ PYTAM? Niestety gdyby któryś jednak wjechał na nasze lokalne chodniki, to by autu urwało podwozie a kierowcy wybiło kierownicą porcelanę z gęby. Gdyż ciutkę nierówno jest. A właściwie to jest nierówno w chuj (pardon). To jedyne wytłumaczenie.


Trudno elokwentnie i sprawnie spławić menela (nie uciekając). Nie pomagały odzywki typu:
–Ja nie noszę przy sobie drobnych, czy ja wyglądam jakbym operowała drobnymi, dlaczego mnie pan obraża? A ma pan wydać z dziesięciu?
–Płatność tylko kartą, więc czy ma pan eee takie pudełeczko z przyciskami co się mu przeciąga a potem trzeba znać pin, który aktualnie zapomniałam. (tak wiem, muszę popracować nad słownictwem TECHNICZNYM. Wiem)
– Je na parle pas nic nie da de nada.

I tak dalej. Ale charyzmy nie miałam za grosz. I było to widać i czuć mimo okutania w kurtałki. Że nie umiem odmawiać, że jestem mientka.
A jak odmawiam to mnie to potem męczy trzy kwadranse. Bo może pan X i pan Y by się dzięki mnie porządnego piwa napili, a tak to siorbną wody brzozowej Brutal, którą dostali pod choinkę od konkubiny (nie jest powiedziane, że wspólnej).




Niedawno przypadkowo poznałam lokalny sposób skutecznej odprawy (niedzielne scenki dzielnicowe nauką życia). Trzeba powiedzieć coś dobrego o czymś, o czym menel ma jak najgorsze zdanie. Gdyż to honorowe chłopy są, od mientkiej melepety wezmną, ale od wroga ideologicznego nie wezmą. Tematy polityczne zawsze działają. Poziom adrenaliny winduje się w okolice kosmosu.

Dzielnicowe menele nie cierpią Pisu. I tak zajadłe są, że same ODMÓWIĄ wziąścia grosika, jeśli rozegramy to politycznie, wspominając od niechcenia coś, że już oczywiście wyciągam a z tego profilu to pan dodudy podobny czy pan wie? Jeden to mi się tak nabuzował oraz tak barwnie opisał co by zrobił temu i owemu  Pisiu, że aż myślałam, że się zadławię z żalu, że nie mam dyktafonu. Gdyż to po prostu było tak malownicze i pełne nikiforowego frazeologicznie żaru, że no po prostu doznałam afazji w nogach i ekstazy w uszach. Aż podszedł do mnie przechodzień i się zapytał czy nie potrzebuję POMOCY, na co mu powiedziałam, żeby został i posłuchał gdyż to jest creme de la creme tej dzielni, to jest kwiat w szambie, ta zaimprowizowana okolicznościami poezja denaturalnych ust. Człowiek-wacik na waszych oczach przemieniający się w Godzillę. Darmowe namiętności, świeże wiązanki. Uznałam, że za długo trwa mój podkloszyzm, moja nieznajomość społecznych podstaw dzielnicy w której mieszkam, moje przechodzenie na drugą stronę chodnika.
  




















Inny menel mi wyznał, że ‘pochodzi z komandosów’ (ke?). Ja mu odwyznałam, że pochodzę z upadłej szlachty.

  I widzisz pan jak skończyliśmy? – pytam.
Gdyż jemu brakowało do szkła, ja co prawda niesłam kawałek plastiku zwanego kartą, ale literalnie rzecz biorąc żadne z nas nie miało przy sobie REALNEGO PINIĄDZA.
 

Ale czasami nie chodzi o pieniądze z tymi menelami. Tylko o wartości wyższego rzędu.


Wracałam kiedyś nocą do domu z jakiejś imprezy, a napotkany po drodze menel nr 1231 szarpał z zapałem za klamkę jakiegoś bardzo nieczynnego o tej porze przybytku lokalnego biznesu.
– Proszę pana – mówię jak porządny obywatel, który zawsze reaguje. – Tylko się pan spoci, a szanse, że pan jednak wyrwie te drzwi są NIKŁE.
Menel przestaje szarpać, patrzy na mnie, patrzy na nocne niebo, znowu na mnie i mówi.
– Czy pani ma chłopaka?
– To nie pana sprawa – mówię ostro.
– Nie ma pani chłopaka – stwierdza smutno. – Proszę pani! Niech pani sobie znajdzie chłopaka, nie można tak samotnie iść przez życie! 
Gdyż menele bywają tez prorokami. Najwyraźniej.


Mój kochanek, który nie pochodzi ani z komandosów ani z biznesmenów w mercedesach ani nawet nie jest moim chłopakiem, nie wie, że gdy czasem przy nim nie śpię, to myślę o tym menelu szarpiącym klamkę, o repasacji rajstop, o nierównych chodnikach i całej masie rzeczy, o których się nie mówi kochankowi. 


Myślę o tym, jak to jest całe życie mieszkać w jednej dzielnicy. Nigdy nie opuścić krainy swego dzieciństwa. Patrzeć jak wycinają drzewa, na które się wspinaliśmy w młodości, jak erodują mury na których wymienialiśmy pierwsze pocałunki, jak wszystko parcieje, niszczeje, płowieje i się sypie. A czasem jak przyjeżdża profesjonalny zespół budowlany i stawia piękny świeżutki supermarket, pełen wyrobów wszelakich, za które dalibyśmy się w dzieciństwie zabić. Market króluje w miejscu gdzie 20 lat wcześniej byliśmy rycerzami i księżniczkami. Nie freelancerami i korpowyrobnikami, bez sensu toczącymi dyskusje z człowiekiem upadłym, gdyż to taka namacalna nitka łącząca nas z tą siermiężnością, do której nie ma powrotu. A jednak najwspanialszą, bo byliśmy wtedy dziećmi.

Czemu jestem taka gminna? Czemu nie ma we mnie tego pędu do lukrowanego świata, tej wiary, ze wszystko może być laminowane i w kolorze fluoryzującej magenty? Że ludzie to wymyci szamponami kokosowymi project-managerowie pięćsiedemset na rękę i kredyt na fasadę z kolumienką? I piękne panie w wełnianych płaszczach i na obcasach od których stukotu boli mnie głowa? Czemu ciągle czuję ten bolesny sentyment do przegranych, ale jeśli to zaraźliwe jest? Bo czuję, że to może być zaraźliwe i że utknęłam tu na dobre i że mój instynkt każe mi się oswajać z okolicznościami scenografii.




47 komentarzy:

  1. Bardzo artystyczny tekst, jeden z najlepszych, który u Ciebie ostatnio czytałam!
    Co do meneli - oni lubili też zawsze zagadywać do mojego Taty, chyba głównie dlatego, że przyciągał ich swoją dobrocią i brakiem dystansu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzisiejszych czasach nie można nie mieć dystansu, najlepiej do wszystkiego.

      Dzięki, choć artystycznymi bym tych wyznań menelocholiczych nie nazwała. Samo życie! ;)

      Usuń
  2. Cud, miód i orzeszki!
    Ja to wyczuwam w 200%, bo mieszkam całe życie (w dodatku od urodzenia) w jednej dzielnicy, co skutkuje chwilami zdziwieniem "ale jak to?... już się zestarzałam?... kiedyyy?"

    OdpowiedzUsuń
  3. O raju :) zostawię Ci nutkę z innej bajki

    https://www.youtube.com/watch?v=GdSi_hPT2Lo

    OdpowiedzUsuń
  4. menel to chyba z francuska...pięknie

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam taki gust wypaczony, że lubię meneli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile tacy z tobą nie mieszkają i nie trzeba ich utrzymywać to czemu nie lubić? ;)

      Usuń
  6. wybyłam z dzielnicy dzieciństwa, nie patrzę więc...a tekst w dziesiątkę, u mnie na wsi nie ma meneli )))zawsze daję kasę zaczepiona, zawsze ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie są, może nie epatują swą obecnością ;)
      Na tym pewnie powinna polegać dzisiejsza charytatywność, że się nie odmawia temu, kto wygenerował dość odwagi cywilnej żeby podejść i poprosić, no cóż.

      Usuń
  7. Piekny tekst! Tez raczej jestem gminna, lukier i pazlotko nie dla mnie. Tym bardziej, ze pod tym lukrem to najczesciej nic nie ma, zadnych konkretów. Zadnej tresci.
    A opis menela o denaturalnych ustach istrzowski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lukier i pazłotko schodzi a laminat się trzymie, hm.

      Usuń
    2. Ale pazłotko nie? No co Wy. A z czego się pierścionki kręciło .. ech.no.

      Usuń
  8. Piekny tekst, ze za diablem powtorze! Piekny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczytujesz :) Brawo, brawo! Bardzo piękne, sentymentalne i jakże moczące oko zakończenie.
    Przytulmy się :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam tylko, że pamiętam WSZYSTKIE nalepki alkoholi z dzieciństwa. Sentymentem darzę ten jarzębiaczek.

      Usuń
    2. Nagle zapragnęłam mieć taką wódzią kolekcję oprawioną i powieszoną w kuchni. Bo mi nieswojo tak ślęczeć nad garami pod gołą ścianą, a tak by było weselej ;)
      (A jeszcze niedawno to przemyśliwałam niderlandzkie martwe natury z gąską, eh)

      Usuń
  10. "Słuchający improwizacji Mickiewicza płakali ze wzruszenia. Pytani, o czym mówiły, nie potrafili jednak powiedzieć."

    OdpowiedzUsuń
  11. "Dzielnicowe menele nie cierpią Pisu. I tak zajadłe są, że same ODMÓWIĄ wziąścia grosika, jeśli rozegramy to politycznie, wspominając od niechcenia coś, że już oczywiście wyciągam a z tego profilu to pan dodudy podobny czy pan wie? "

    ales pojechala po Ove - biedak cos zamilkl, pewnie rany lize ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej dzielnicy większość mieszkańców nie lubi Pisu, tak wyszło. Nie konfabuluję sobie tegoż faktu lecz mam twarde dowody w postaci lokalnej wywieszki z wynikami wyborów - ostatnich oraz każdych.

      Usuń
  12. Chyba nie jest najlepiej mieszkać całe życie w jednej dzielnicy. To co było fajne, przemija, a to co nowe, już nie jest nasze.
    Czy menele naprawdę nie cierpią PiSu? A może oni nie cierpią każdej partii, która aktualnie rządzi?

    Chomiku,
    cierpisz bez okazji wyżycia się na moim blogu? Jak chcesz, zrobię Ci zagródkę i wysypię trochę ziarna. Napiszę coś tam o Dudzie i będziesz dokazywał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ove, jesteś sensem mojego istnienia, mym duchowym ojcem, więc co się dziwisz, ze reaguję na wzmianki o Tobie nawet w odległych zakątkach sieci ;) Autorce ukłony i podziw, za porywający wpis.

      Usuń
    2. Niedawno, na okazję wiosenno-pogodową, wyciągnęłam beret, zatem czuję się zaszczycona.

      Tak, Ove, jako par excellance przegrani nie cierpią wygranych, w każdej dziedzinie.

      Usuń
  13. Świetny tekst.
    Z przyjemnością zassałam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ileż wspomnień etykietowych. A panowie hobbystyczni kiperzy, to kopalnia mądrości życiowych i kultowych tekstów. Pamiętam jednej zimy, na dworze -20 z haczykiem, my przy piwku i papierosku przy jednym stoliku, On zadumany przy drugim. Wbija kobitka, zziębnięta cała, poliki w szronie, szal po oczy i rzuca:
    - Ale zimno!
    Ocknął się. Popatrzył i rzecze:
    - Jak ci zimno to se kup książkę o ciepłych krajach albo się zakop w gnoju!
    Ot, wujo dobra rada :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, niektórzy to mistrzowie ciętej riposty, zwłaszcza po ocknięciu, albo i nawet bez tego ;)
      (Nawiasem mówiąc zimno mi, kaloryfery wyłączone, w grę wchodzi książka ;)

      Usuń
  15. Świetne. Przy okazji uświadomiło mi, że straciłam kontakt z rzeczywistością i menele zniknęli z mojego otoczenia, jak sen jaki złoty. Pamiętam za to ostatnie spotkanie, bo było zabawne. Szłam z koleżanką i już z daleka zauważyłyśmy zataczającą się gromadkę. Udawajmy angielki to się odczepią, rzuciła ona. Menel zaserwował nam typową gadkę, a ona mu na to kawałkiem z Szekspira. Menel wyraźnie się ożywił i odpowiedział lirycznie Wordsworthem. Gęby nam się otworzyły ze zdumienia, i tak już zostały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie by żuchwa wypadła ze stawów. Ale nigdy nie wiesz kto, gdzie i w jakich okolicznościach zmeneliał (się).

      Usuń
  16. Kiedyś , to były napoje;)
    Wiesz co, po przeczytaniu tego posts, najszła mnie tęsknota, za |"moimi menelami". Owszem, pożyczałam czasem dzisięć złotych, nie więcej, ale zawsze honorowo oddawali. Ale nie o tym ja. Mieszkałam na czwartym piętrze, windy psuły się notorycznie i tzw. element., często pomagał mi znosić, a to wózek, a to rowerek, a ja znosiłam dziecię na rękach, bo element bywał wczorajszy. Potem się kłaniali, polecali na przyszłość. Zawsze byli chętni do pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za takimi to tylko tęsknić.
      Jak rozumiem zagranicznych odpowiedników brak? Eh.

      Usuń
  17. Myślałem, że tylko ja mam takie pokopane myśli gdy nie śpię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stan pokopania bezsennych myśli wyznacza poziom komplikacji osobowości. Lub wręcz przeciwnie.

      Usuń
  18. Chciałoby się coś dopisać sensownego i z polotem ale NIE DA SIĘ,krotochwilo trwaj!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio małom krotochwilna, ale trwam na posterunku, a jakże.

      Usuń
  19. Przepiękne tekst, przewart publikacji! Nic dodać i nic ująć, chociaż ... ostatnio spędziłem upojne, wiejskie popołudnie z kimś, kto bez dwóch zdań kwalifikowałby się do menelskiej kategorii, gdyby nie był właścicielem wszystkiego wokół. Sklepu, kilku domów itp. I tak po raz pierwszy w moim życiu to nie ja kupowałem alkohol, a sinolicy, podlaski obywatel:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba w gazetce osiedlowej, o ile w ogóle jakąś mamy ;)

      Podlaski to ja czasem kupuję ser ;)
      Tymczasem. Wypuściłam się ostatnio gdzieś dalej, spotykam znajomą i ona mi serwuje ploteczki oraz fakty w temacie np kto jest właścicielem mojego najbliższego marketu (inny sinolicy chłoporobotnik), jakie umowy ma podpisane inszy market obok - skąd ludzie to na Boga wiedzą? (pytam retorycznie, chyba, że coś wiesz, że np takie rzeczy wypływają na brudziu ;)
      Anyway, następny tekst musi być bardziej światowy.

      Usuń
  20. Etam w gazetce. Trza szerzej jak mawiają w okolicach Elbląga:) Jak to skąd wiedzą? Nie marnują czasu na blogi i inne pierdoły, tylko pracowicie ciułają informacje. A po co bóg stworzył poczekalnie u lekarzy i parapety? Właśnie po to! PS. Czekam na ten światowy:)

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...