...miesiąc królowania zmarłych, świętych i skorpionów. Oraz obchodów niepodległości. Miesiąc zawierający w sobie Dzień Pocałunku / Toalet / Życzliwości / Seniora / Buraka / Jeża i Postaci z bajek. Oraz rocznicy śmierci Frediego, o której zawsze można przeczytać wspomnieniowego posta u jakiejś fanki. Do której to grupy dołączam niniejszym tym smutnym zestawieniem poniżej. Że też takich wąsaczy już nie produkuje rynek muzyczny, eh.
Jedyne co można zaliczyć in plus wokalistkom typu Bijąse to owo błogosławieństwo estetyczne dla gigantycznych walców ud. Znormalizowanie i bezwstydne upublicznienie wielkich, bezkresnych przestrzeni czarnego zadka. Służącego głównie do obwieszenia złotem i potrząsania w teledyskach. Podczas gdy jedyne czym potrząsał Fredek to były wąsy i mikrofon i tłumy.
Na początek wprowadźmy się w klimat - jedyny i niezapomniany Bond Pierwszy Sean Connery (tutaj akurat w filmie 'Zadros', ale ładunek erotyczny majtkowej podwiązki niczym z Bondów)
A teraz do rzeczy. Zanim zapomnę. Zanim jedyne w swoim rodzaju przeżycie w postaci Bonda w objęciach lumbago oraz niecelnie strzelającego przeminie bezpowrotnie. Oraz pod wpływem rozmowy z P. która przyznała że w swoim trzydziestoletnim życiu nie widziała ani jednego Bonda. Ani jednego. A ja się przejmowałam swoimi brakami, że tam np nie widziałam 'Goldfingera' i tego odcinka z Sofie Marceau. Pamiętam tylko - nie wiadomo dlaczego - że jak Sophie przybyła na premierę 'Świat to za mało' do Londynu to się okazało, że jej ukradli bagaż i nie miała się w co ubrać na czerwono premierowy dywan. Bidulka. Chociaż Ryanem chyba nie leciała. I się musiała Sophie przelecieć po londyńskim butikach w celu nabycia sukienki. Doprawdyż ludzki umysł jest tajemnicą, dlaczego ja to pamiętam, chociaż filmu nie widziałam.
Jako wielbicielce landszaftów z jeleniem na tle zachodzącego słońca bardzo mi ten plakat pana Pulvisa podpasował. (Znalezione na filmówce u M)
Jak by nie było nowy Bond jest (też) filmem o przemijaniu i potrzebie posiadania dobrego ubezpieczenia zdrowotnego. Oraz o ułomności ludzkiego ciała i starości. Na panoramicznym ekranie 6 (słownie sześć) mega zbliżeń starej i pomarszczonej jak skarpeta twarzy Judi Dench grającej M. To już zakrawa na feminizm reżyserski Sama Mendesa, przynajmniej w obrębie tej filmowej serii. Ale zdaje się, że Sam w związku małżeńskim z Kate Winslet będąc, pokazał na ekranie jej obwisły jak stara skarpeta biust. Widać więc ten typ tak ma.
Bond stary i chory, ale oczy ma nadal przejmująco błękitne, więc jak dla mnie mógłby jeździć i na wózku. Tymczasem Javier Bardem swawolny i figlarny. Trudno powiedzieć czy fryzurę ma lepszą niż w 'To nie jest kraj dla starych ludzi' bo jest blondynem. Szczwany lisem jest w filmie ale jak się okazuje, że nie ma własnych zębów, tylko protezę, to jego szanse u mnie gwałtownie maleją. No i ten kompleks Edypa. No i jak postać ubrana z taką swadą, w garniturach z Savile Row szytych na miarę, może paktować z podróbkowymi Chińczykami, to po prostu niepojęte jest.
Film trwa ponad dwie godziny, które spędziłam w pozycji na śledzia w bobslejowych sankach kinowego fotela między posapującym z przejęcia panem o słusznych gabarytach ("Też muszę sobie taką kupić!" na widok Bonda golącego się brzytwą) a parą typu Pigmalion i Galatea ("A cioto za jaszczurka?" "A to, kochanie, jest taka duża jaszczurka zwana waran z komodo"). Czołówka bardzo orgiastyczna wizualnie, czołówki tej nie warto próbować znaleźć na YouTubie bo tam tylko same pirackie kupy kręcone lewą ręką, które mi tylko wymazały z pamięci oryginał tak, że odradzam takie eksperymenty z produktami czekoladopodobnymi.
(Bardzo przydatne zestawienie łóżkowych Bonda podbojów. Kliknijcie w nowej karcie i rozkoszujcie się ;) Chociaż Bond niebezpiecznie skręca w kierunku monogamii.
Uzmysłowiło mi owo zestawienie, że nie widziałam też filmu z tą straszliwą Grace Jones.
Czaszki dla wszystkich pań które po figlach z Bondem zeszły)
Piosenka też bardzo bardzo. Mam już tekst na zagraniczny podryw: "You can have my number but you'll never have my heart" - chociaż w sumie to śmieszne nie jest, bo ja zawsze zakładam zagranico, że jak już mnie ktoś zagaduje to jest raczej wstęp do próby zdobycia organów do przeszczepu a nie podryw. Taka nieufna jestem, cóż zrobić.
Ach ta młodzież! Bond skapcaniał to i dostał trochę młodej krwi. Nadejdą czasy, że Bonda zagra dwudziestolatek. Mam nadzieję, że dopiero wtedy, gdy będę wyglądała jak Judy.
Na następnego Bonda obstawiam Fassbendera albo Goslinga, ale co ja tam wiem. I tak sobie myślę co by było obecnie (obsadowo) gdyby Brudnego Harry'ego zagrał Connery a Bonda Pierwszego Clint Eastwood.
[Podziękowania za seans bez reklam dla M.]
ps. O! CHYBA JEDNAK KTOŚ CZYTA moje nieliczne recenzyje. Bo właśnie wpadłam na wesołą dykteryjkę o 'Prometeuszu', która mnie nawet rozbawiła dopóki nie zdałam sobie sprawy, że właściwie w toczkę podobną sama popełniłam w czerwcu... Hm. Czy ja się czepiam? Czy cierpię na megalomanię? A może znalazłam bratnią duszę zaklętą - oczywiście niestety - w żeńskim ciele, eh.
(Zadanie z analizy porównawczej dla chętnych - moja recenzyja TU a tu listopadowa panny Z)
Są takie noce, kiedy człowiek zdrowo, głęboko śpi.
Kładę się
wczesnym wieczorem, w pościel czystą, w pokój wywietrzony. Faza Rem
otula mnie niespostrzeżenie i kołysze czule. Śni mi się powrót do Domu. Wielka
ulga po długiej podróży przez wielki ocean, przez stepy i tundry, przez 10 lat.
Śni mi się taki jeden człowiek.
A potem się budzę. I co ja mam zrobić z tak rozpoczętym
dniem?
Następnej nocy zjadam ciężkostrawną kolację, kładę się nad
ranem, piję dużo wody, żeby wstawać na sikanie. Robię wszystko, żeby sobie tę
noc zmarnować. Bo ja nie wracam do Domu, tak zdecydowałam.
Na tej demonstracji powinnam być. Wstyd mi zadkosadyzmu domowego dzisiaj wyjątkowo. Bo pomijać w swojej ideologi możemy wiele: religię, interpretację historii, tolerancję dla mniejszości, ale jeść musimy wszyscy, codziennie.
A tu się zdarzył sabotaż rządowy w kwestii naszej najpilniejszej potrzeby życiowej. Co w mediach nieobecne, co przespane, co za zasłoną wyczynów matki Madzi, to się kończy właśnie tak. Przypomina mi się opowiadanie s-f, w którym bohater przenosi się w przyszłość, żeby sprawdzić konsekwencje pewnych niefrasobliwych działań... Nam pozostaje jeść i czekać. Myślmy optymistycznie. Może wszyscy zrobimy się od tego ustrojstwa piękniejsi i bezpryszczaci. Dodatkowa para rąk też by się w sumie przydała, skoro na mamy rabotać do 70. Oczywiście kwestia oddziaływania na ludzkie zdrowie nie jest w tej chwili, jako proces długofalowy i o nieznanych zmiennych, najważniejsza. Najważniejsza jest kwestia uwolnienia do ekosystemu zmienionych genów. Ładujemy się w coś, nad czym mamy ograniczoną kontrolę. No i dlaczego w Polsce się musimy ładować, dlaczego tej młodej demokracji nikt nie zaszczepił na lobbingowego wirusa wpływowych koncernów, pod wpływem którego politycy robią maślane oczy i zdejmują majtki. Że o rabunkowej polityce koncernów na małych gospodarstwach rolnych nie wspomnę... Eh.
"Koalicja rządząca (PO+PSL) przegłosowała 8
listopada br. w sejmie ustawę dopuszczającą obrót nasionami GMO w Polsce, mimo
że cała nauka niezależna, cała opozycja (PIS, SLD, RP, SP) oraz znacząca
większość społeczeństwa (70%) uważa żywność GMO za szkodliwą dla zdrowia i
gospodarki kraju. Mało tego, ustawa nie narzuca obowiązku znakowania żywności i
nasion GMO. Nie będziemy więc wiedzieć, czy kupowana przez nas żywność/ nasiona
są genetycznie zmodyfikowane czy nie. Rządy wielu krajów UE (Francja, Niemcy,
Austria, Szwajcaria, Włochy, Luksemburg, a nawet Węgry, Bułgaria i Grecja)
skutecznie zakazały u siebie upraw GMO. W Austrii pod patronatem rządu powstał
projekt ‘Soja Dunajska’, tj. projekt uprawy soi rodzimej (nie GMO) na obszarze
obejmującym całą środkowo-wschodnią Europę (‘zaocznie’ także południowy pas
Polski) w celu uzyskania suwerenności żywieniowej. Absolutnie pewne jest, że
uwolnienie do środowiska roślin genetycznie zmodyfikowanych to proces
nieodwracalny, a jego skutkiem będzie skażenie genetyczne upraw
konwencjonalnych i ekologicznych. Mogą być one bowiem zapylane materiałem
skażonym genetycznie z sąsiednich pól uprawnych wskutek działania wiatru i
owadów. Takie sytuacje występowały masowo w Stanach Zjednoczonych i w innych
krajach. W efekcie końcowym rolnicy ekologiczni i tradycyjni będą zmuszeni
uprawiać GMO. GMO oznacza także wysoce toksyczne środki ochrony roślin
(Roundup) i patenty na wszystko, z procedurami kontrolnymi włącznie oraz
całkowite uzależnienie produkcji żywności od cieszących się bardzo złą sławą
koncernów, zdanie się na ich łaskę i niełaskę. Co oburzające, ustawa o
strategicznym znaczeniu dla polskiej gospodarki i zdrowia Polaków przeszła
przez sejm po cichu, bez informacji w mediach, i w zadziwiającym tempie.
Tymczasem Polska jako jedyna w UE dysponuje z wyroku Trybunału możliwością
ustawowego zakazu GMO! UWAGA: już 80% nasion upraw rolniczych w Polsce i znaczna część
paszarni jest w rękach Cargillu, firmy-córki Monsanto. Praktycznie 100% pasz w
Polsce zawiera 30% genetycznie zmodyfikowanej soi z Ameryki, a więc praktycznie
wszystkie przetwory mięsne i mleczne, z wyjątkiem tych stricte ekologicznych i
na własny użytek, są skażone genetycznie i chemicznie. Monsanto kontroluje już
80% światowego rynku w zakresie GMO! NA GRANICY JUŻ CZEKAJĄ CIĘŻARÓWKI Z NASIONAMI GMO I W CHWILI
WEJŚCIA USTAWY W ŻYCIE KORPORACJE WWIOZĄ NAM SWÓJ CAŁY EUROPEJSKI ZAPAS I
JESZCZE WIĘCEJ, I NAWET NIE BĘDĄ MUSIELI INFORMOWAĆ, ŻE TO GMO, BO USTAWA ZNOSI
TAKI NAKAZ!!!!! CO TO ZNACZY, KAŻDY ROZUMIE SAM..."
źródło: Nie dla GMO na Fb [.] A tu rozmowa z prof. Ludwikiem Tomiałojciem, ekologiem, działaczem partii Zieloni 2004 [.]
A teraz, żeby nie było zbyt smętnie przyjrzyjmy się drugiej stronie naszego osobistego łańcucha pokarmowego, czyli...( * ) (to zadek, jakby ktoś pytał). Niedawno obchodziliśmy (tzn kto obchodził to obchodził) Światowy Dzień Toalety. Co nie jest pomysłem głupim zważywszy, że trzech na czterech ( zdaje się) mieszkańców tej zacnej planety nadal robi pod siebie.
Chociaż jak na poniższych przykładach widać przedstawiciel cywilizacji też ma z tym niejakie problemy:
A tu niszowy kawał, dla wielbicieli sagi "Zmierzch": Edward nie spuścił wody ;)
Mały kramik, a w nim: misz-masz fos-pasów, od Sasa do USA, ad rem w fazie REM, kazamaty codzienności, merytoryczne peryferie, kulturowe perturbacje, psycho-socjo dywagacje.
Kopiowanie tekstów z tego bloga bez zgody i błogosławieństwa autorki podlega karze ustawowej, nieprzyjemnościom towarzyskim oraz ogniowi piekielnemu. I mean it!