piątek, 31 sierpnia 2012

Coś niewyraźnie czyli wakacyjne zmazy pamiątkowe



Molly Nilsson - The Closest We'll Ever Get To Heaven

Tak mi się skojarzyło, jak zwykle bardziej wizualnie niż muzycznie z jakością multimedialnych materiałów, które dostaję zazwyczaj po wakacyjnych wyjazdach  rodziców z bezdusznym prikazem: "Zrób z tym coś".
Rozmazy maści wszelakiej ("to gdzie właściwie byliście?"), fetyszyzująca wręcz dokumentacja stóp i łydek (bo aparat się omsknął), głowy poobcinane bezwzględniej niż na gilotynie i opuszki palców albo w kadrze albo usmażone na fleszu ("ciemność widzę ciemność")... Panie, no co ja mogę?

Jest taki oto pomnik Césara Baldacciniego w Paryżu















Ja takiego palucha mam na co drugim zdjęciu, z tym, że tyłem ;)

Tymczasem wyprawianie rodziców na wakacje wygląda tak i tak ;)

2 komentarze:

  1. Moja matka jest również niewyuczalna i na tej płaszczyżnie nic się już chyba nie zmieni...
    Kilka lat trwało,żeby nabrała odruch zabierania ze sobą aparatu. Udało się. Teraz łapie za torebkę, pstryka pierwsze zdjęcie i... zonk, znowu nie naładowała baterii. Dwie czynności do zapamiętania to już za dużo.
    Jak gdzieś jeżdzimy razem wolę poprosić jakiegoś typa o zrobienie zdjęcia, nawet jak może to skutkować kradzieżą sprzętu, niż prosić o to rodzicielkę o przysługę- wyjątkowy antytalent

    OdpowiedzUsuń
  2. No lepszy antytalent niż kompletna niemota: moja madre ostatnio po zrobieniu zdjęcia (a trzymała aparat jak wyjątkowo ohydny okaz wielkiego robala) rozprostowała palce i mój słodki canonik poszybował na bruk z kocich łbów... A wyglądało to w jej wykonaniu jak najnaturalniejsza rzecz na świecie - że po zrobieniu fotki rozwala się sprzęt jako ten kieliszek po toaście na weselu...

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...