niedziela, 1 lipca 2012

Każdy powinien mieć własną wyspę!

Jak to powiedział Novalis: 'Każdy Anglik jest wyspą' . W przypadku innych narodowości, zwłaszcza mojej ulubionej - nowobogackiej - wyspę można i należy se kupić. Poniżej wyspa Richarda Bransona, tego od Virgin, kupiona za równowartość apartamentowca w Warszawie ;)
Piękne zdjęcia i jakże potrzebny wszystkim biedakom finał: pożar.
Polecam zajrzeć i ponapawać oczęta (najlepiej w pampersie, bo można się rzeczywiście zesrać z wrażenia)
                                                                                                              

A tu: jak to się robi w Dubaju. Ciekawy dokument o budowaniu od podstaw wyspy-kotka, ostatecznie wyspy-pająka (nikt mi nie wmówi, że to palma!)
(Wielkie konstrukcje - Palmowa Wyspa w Dubaju)
Dziarski szejk zamiast wspaniałomyślnie sfinansować miliard sierocińców postanowił za tę kwotę skisić trochę wody w zatoce (nikt mi nie wmówi, że w tym kółeczku niegraniastym wymiana kiszonki, tzn. wody następuje - jak twierdzą w tym dokumencie - co dwa tygodnie! A nawet jeśli to moczyć się przez dwa tygodnie w zupie z naskórka sąsiadów i to za trzystamiliardówtysięcycośtam czy ile to kosztuje to jakakolwiek przyjemność jest). Coś mi się widzi, że szejka czarne nianie za często w dzieciństwie potrząsały ('Shake it baby!') i oto skutki: łazi z pianą na pysku jak własny wielbłąd i z jedną myślą w płacie czołowym i co roku usypuje nową wyspę. No to szczęść Boże, powodzenia!

Idźmy dalej:













wyspa Lady Musgrave, Great Barrier Reef, Australia











Wyspa Aogashima w Japonii

Wnioski jak kury nioski: naturalne wyspy są fajniejsze pod każdym względem!
Tu dowód:
www.environmentalgraffiti.com/nature/news-15-most-incredibly-shaped-natural-islands-earth
UPDATE:
Wyjazd na bezludną wyspę w ramach urlopu? Prosz ;)

2 komentarze:

  1. Z pianą na pysku go nie widziałam, ale za kierownicą własnego samochodu, bez eskorty, wśród "szarego tłumu" i owszem. Wyobraź sobie, że jeździ metrem.

    Widziano go, jak zatrzymał się, by pomóc angielskiej rodzinie, której auto się na pustyni zepsuło. Wezwał dla nich własny helikopter.

    Wysp co roku nie buduje. W planach są dwie, z czego prace postępują przy tylko jednej.

    Szejkowie Dubaju i Abu Dhabi właśnie wstrzymali kilka inwestycji, by zamiast budować kolejne szklane drapacze chmur, dofinansować najbiedniejsze rejony Emiratów i tym samym nie powodować niezadowolenia w społeczeństwie, a zapewnić stabilizację. W rejonie już wystarczy zamieszek.

    A wyspa to nie tylko widzi-mi-się Szejka. Dubajowi ropa się kończy a z czegoś żyć trzeba. Zamienia wiec Dubaj w centrum finansowe i turystyczne, a wydłużenie linii brzegu (podstawowy powód budowy wysp w takim właśnie kształcie) pozwoli na budowę większej ilości hoteli, przyjęciu większej ilości turystów i zwiększeniu dochodów.

    Poprzedni Szejk, ojciec obecnego, powiedział, że jego syn jeździ mercedesem, ale wnuk będzie na wielbłądzie. To właśnie było o kończących się złożach ropy i potrzebie rozwoju turystyki i gospodarki.

    Sierocińce, szkoły, biblioteki funduje. Całego świata nie zbawi, ale może dbając o rozwój własnego kraju i bogactwo jego mieszkańców zwiększy ilość osób, które stać, by fundować sierocińce? Hm?

    Pozdrawiam - mieszkanka Dubaju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo zacnie z tym helikopterem, tak.

    Ja to wszystko wiem: że ropa się kończy, że chodzi o wydłużenie linii brzegowej, ale to jest jednak strasznie rujnujące środowisko, to zasysanie ton piasku z dna morskiego ze wszystkim co się nawinie przy okazji, plus zmiana przepływu prądów morskich w zatoce, które muszą sobie jakoś z tymi sztucznym wyspiarskimi tworami radzić i w związku z tym robią spore ubytki w naturalnej linii brzegowej, co można zobaczyć gołym okiem na mapie satelitarnej.A ciągła praca piaskarek plus ludzi do obsługi opcji 'przetrwania' sztucznych wysp to są potężne koszta no i pójście na udry z naturą jak by nie było.

    Co do corocznych-wysp to miałam w dużym skrócie myślowym na myśli trzeci jego projekt bodajże - archipelag 'świat, bo tych wysp jest tak ile - kilkadziesiąt?

    Nie mniej (a nawet bardziej) dziękuję za bezpośrednią relację ;)

    Przyrzekam nie obrażać więcej szejka przy pomocy wielbłąda i będę odtąd myśleć o pianie na jego yyy tylko w kontekście mycia zębów,na które to się właśnie udaję.

    pozdrawiam, mieszkanka swojsko-nadwiślańska

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...