Poczytajcie sobie i uśmiechnijcie się, o tak: :D.
Nic, czego byśmy sami nie przeżyli lub nam nie opowiedziano. Chyba że nie przeżyliśmy i nam nie opowiedziano.
Chodzi wszak o wspólnotę. Nie tylko nas samych, zebranych stadnie nad obrusem w gwiazdki w apartemą (zwanym kiedyś izbą), ale o wspólnotę przeżyć, tradycji, uczuć, zapachów i smaków. O rytuał, o refren.
I tak, wolę się tak sentymentalnie, wspomnieniowo powyckliwiać niż objeść do nieprzytomności i zlec pod jodłą z powodu śpiączki cukrzycowej. Mimo wszystko to zdrowiej ;)
No to posłuchajcie jak wspominają ( a zdjęcia od santy googla):......................................................................................................
"Pierwsza gdyńska Wigilia natomiast zapadła mi w pamięć szczególnie z
powodu dwóch pożarów choinek w wieżowcu naprzeciwko. Młodszych Czytaczy
tu informuję, że w epoce przedlampkowej na choinkach montowało się
zwykłe świeczki w specjalnych uchwytach. Bywało, że gałązki zajmowały
się żywym ogniem.
(...)
Dziś to nie do pojęcia, ale czekało się nie tylko na pyszne tradycyjne
potrawy i prezenty, ale też na prawdziwe rarytasy, dostępne tylko w ten
świąteczny czas – np. pomarańcze. Prasa i telewizja z dumą informowały,
że już-już płyną do kraju statki z cytrusami… Dziś tego ,,luksusu” pod
dostatkiem przecie przez okrągły rok…"
......................................................................................................
"Babcia nie dostała nic! - krzyknęło dramatycznym głosem któreś dziecko i nastąpiła w pokoju pełnym gwaru nagła cisza."
wspomina Klara na Dziś też cię kocham - 'Wszelkiej szczęśliwości!' (to był teaser!). A co najważniejsze, zaraz potem w 'Wigilijnie' dodaje:
"Nie oczekujmy zbyt wiele a nie będzie rozczarowań. Nie naprawi się w jeden wieczór coś, co się psuło przez wiele lat. Będzie zgrzytać i stanie ością choćby było doprawione miodem. Ale warto próbować. "
......................................................................................................
"W tym roku dekoracje ogrodowe
- nadmuchiwane bałwany, pingwiny, Mikołaje i inne okrągłe kształty z ortalionu
- wystawiono do sprzedaży wczesnym wrześniem.
(...)
Naturalnie rosnące choinki na Florydzie to trzydziestometrowe sosny o fontannach igieł długości ołówka, więc z toporkiem w mokradła po choinkę nie ma co wchodzić. Nie rośnie nigdzie przyzwoite drzewko do nielegalnego wyrębu.
(...)
Naturalnie rosnące choinki na Florydzie to trzydziestometrowe sosny o fontannach igieł długości ołówka, więc z toporkiem w mokradła po choinkę nie ma co wchodzić. Nie rośnie nigdzie przyzwoite drzewko do nielegalnego wyrębu.
Właściwe drzewka
przywieziono właśnie z północnej części kraju, wyładowano pod długimi namiotami
i w można już przebierać w spryskanych chemią, wypasionych ciętych jodłach lub
sosnach „krótkoiglastych”.
Pryskane są, żeby nie zżółkły do 25-go grudnia, bo trzyma się je w
stojakach bez ziemi i wody. (...)
Dla mnie święta
muszą pachnąć lasem, ale zapach ciętych drzewek spryskanych kolorantami jest
duszący i wywołuje zamiast reakcji sentymentalnych reakcje alergiczne.
(...)
Śnieg tu nie pada,
lecz to nie oznacza wcale, że nic nie da się z tym fantem zrobić. Sztuczny
śnieg poleci czasami na głowy turystów w jakimś parku rozrywki w Disney Worldzie albo któreś obrotne osiedle w większym
mieście załatwi sobie ciężarówkę ze śniegiem. Wywrotka zrzuca go na ziemię na
ogrodzony płotem plac, wpuszcza się za barierki dzieci i „w imię Ojca i
Syna...”
......................................................................................................
"Wychowałam się w religijnej, niezamożnej, ale pełnej ciepła rodzinie. Rodzinie mojej Mamy. I choć odpadłam daleko, jak to jabłko od choinki, i świąt w zasadzie nie obchodzę, one i tak są we mnie, siłą wspomnień z dzieciństwa. (...)
Przy stole istny babiniec, na szybach starych, drewnianych okien szron, za oknami śnieg i pierwsza gwiazdka, a dużo później – prezenty. Wtedy tabliczka czekolady była jak dwutygodniowy pobyt w raju i choć nadal od czekolady nie stronię, żadna już tak nie smakuje. Fenomen wspomnień z dzieciństwa. Co dziwne – te wspomnienia się nie zużywają. Po trzydziestu latach nadal mogę tam wrócić, dotknąć porysowanej bombki w kształcie sopla lodu, wejść pod stół i zobaczyć kapcie Babci i wszystkich ciotek. Proste, drewniane krzesła z wytartym, zielonkawym obiciem. Stary, ciężki, ciemnobrązowy kredens i telewizor z wypukłym okiem. Fenomen ludzkich wspomnień – dziś ledwie pamiętam, jak się nazywał mój ostatni zakład pracy, ale zapytajcie mnie Państwo, po której stronie zamykanego na klucz barku stała karafka z wiśniówką, w tym starym, babcinym kredensie…"
pisze Kanionek z bloga Kanionek
- 'Wigilijne opowieści dziwnej treści, czyli Diabeł na święta'
......................................................................................................
"Na wilijej chłopskiej siedm dań być winno, na szlacheckiej dziewięć a na wielkopańskiej jedenaście. Każdej był oblig poprobować chocia trocha pod rygorem przesądu, że nie pożywając jednej czy dwu, takiejże samej liczby przyjemności się człek w nowem roku pozbawiał… Przy przyrządzaniu onych wagi ogromnej nabierały owoce i warzywa, z których je czyniono, a ściślej prawiąc, symbolika onych… I tak jabłka afekta miłosne znaczyły, takoż pokój, konkordię powszechną i odkupienie, śliwki i kapusta ode złych mocy przydatne były, gruszki żywota przedłużenie, takoż grosiwa przywabienie i ogólnej fortuny przybytek, figi płodność, obfitość i długowieczność, takoż jak i daktyle przytem jeszcze dostatek sprowadzające."
pisze Wachmistrz na Kneziowisku
- 'Krzynę o obyczajach wigilijnych dawniejszych'
......................................................................................................
"Wydaje się, że kiedy jest stromo, łatwiej dobiec."
(...)
"Mocno nasączyłam rumem tort, oj mocno. Poza tym leje, więc nie wyszliśmy w góry. Dostałam od Mikołaja zestaw do kaligrafii i ćwiczę.(...) Ciemno i sennie. Dzieci porzuciły rowery gdzie popadnie, brudne kalosze przed drzwiami. Czy Mikołaj rzeczywiście wchodzi do domu przez komin? U nas się skompromitował przekleństwami. Nie pomyśleliśmy, żeby zostawić otwarty stove."
Tymczasem Małgorzata z bloga W cieniu skrzydeł na zmianę wyrabia ciasta na makowce i zdania na wiersze.
......................................................................................................
I jeszcze, z powodu że lubię Rybotycką, to taką ładną kolędę prosz (o której przypomniała mi Asprocolia):
......................................................................................................
Ściskam. Bo że OBY to już pisałam.
"Wychowałam się w religijnej, niezamożnej, ale pełnej ciepła rodzinie. Rodzinie mojej Mamy. I choć odpadłam daleko, jak to jabłko od choinki, i świąt w zasadzie nie obchodzę, one i tak są we mnie, siłą wspomnień z dzieciństwa. (...)
Przy stole istny babiniec, na szybach starych, drewnianych okien szron, za oknami śnieg i pierwsza gwiazdka, a dużo później – prezenty. Wtedy tabliczka czekolady była jak dwutygodniowy pobyt w raju i choć nadal od czekolady nie stronię, żadna już tak nie smakuje. Fenomen wspomnień z dzieciństwa. Co dziwne – te wspomnienia się nie zużywają. Po trzydziestu latach nadal mogę tam wrócić, dotknąć porysowanej bombki w kształcie sopla lodu, wejść pod stół i zobaczyć kapcie Babci i wszystkich ciotek. Proste, drewniane krzesła z wytartym, zielonkawym obiciem. Stary, ciężki, ciemnobrązowy kredens i telewizor z wypukłym okiem. Fenomen ludzkich wspomnień – dziś ledwie pamiętam, jak się nazywał mój ostatni zakład pracy, ale zapytajcie mnie Państwo, po której stronie zamykanego na klucz barku stała karafka z wiśniówką, w tym starym, babcinym kredensie…"
pisze Kanionek z bloga Kanionek
- 'Wigilijne opowieści dziwnej treści, czyli Diabeł na święta'
......................................................................................................
"Na wilijej chłopskiej siedm dań być winno, na szlacheckiej dziewięć a na wielkopańskiej jedenaście. Każdej był oblig poprobować chocia trocha pod rygorem przesądu, że nie pożywając jednej czy dwu, takiejże samej liczby przyjemności się człek w nowem roku pozbawiał… Przy przyrządzaniu onych wagi ogromnej nabierały owoce i warzywa, z których je czyniono, a ściślej prawiąc, symbolika onych… I tak jabłka afekta miłosne znaczyły, takoż pokój, konkordię powszechną i odkupienie, śliwki i kapusta ode złych mocy przydatne były, gruszki żywota przedłużenie, takoż grosiwa przywabienie i ogólnej fortuny przybytek, figi płodność, obfitość i długowieczność, takoż jak i daktyle przytem jeszcze dostatek sprowadzające."
- 'Krzynę o obyczajach wigilijnych dawniejszych'
......................................................................................................
"Wydaje się, że kiedy jest stromo, łatwiej dobiec."
(...)
"Mocno nasączyłam rumem tort, oj mocno. Poza tym leje, więc nie wyszliśmy w góry. Dostałam od Mikołaja zestaw do kaligrafii i ćwiczę.(...) Ciemno i sennie. Dzieci porzuciły rowery gdzie popadnie, brudne kalosze przed drzwiami. Czy Mikołaj rzeczywiście wchodzi do domu przez komin? U nas się skompromitował przekleństwami. Nie pomyśleliśmy, żeby zostawić otwarty stove."
Tymczasem Małgorzata z bloga W cieniu skrzydeł na zmianę wyrabia ciasta na makowce i zdania na wiersze.
......................................................................................................
I jeszcze, z powodu że lubię Rybotycką, to taką ładną kolędę prosz (o której przypomniała mi Asprocolia):
Ściskam. Bo że OBY to już pisałam.
Inwentaryzacja, uwielbiam tę kolędę. Niezmiernie wzruszająca zawsze, a gdy straci się kogoś bliskiego - łzy leją się rzęsiście...
OdpowiedzUsuń:*
UsuńNooo to teraz czekam tylko na śmierć. I śmieję się o tak :D z makiem między zębami
OdpowiedzUsuńbrrr
kocham Cię
kiss
Dobiegamy! :)
Usuństatek. pamiętam taki komunikat. STATEK już płynie. skąd płynął? z Kuby. i te kubańskie pomarańcze były jak socjalizm: jakieś ni to żółte, ni to zielone i kwaśne.
OdpowiedzUsuńTez pamiętam kolor tych pomarańczy. Ciekawe dlaczego... Może u nas w domu te zielonkawe pomarańcze były takim rarytasem, że my je tylko oglądaliśmy? ;-)
UsuńNo ja nie pamiętam dokładnie, ale czy po dopłynięciu nie powinny być one już dojrzałe? Te pomarańcze. Hm.
Usuńwidocznie gdy statek wypływał, to jeszcze ich w ogóle nie było.
UsuńZdjęcie numer 2 to cudowny drapak dla kota! Natchnęłaś mnie, za kilka tygodni też będę taki miała (i może nawet dam kotu podrapać!).
OdpowiedzUsuńUściski!
No właśnie, po co wydawać fortunę na takie kupne ;)
UsuńDygam.
Łał! Alem się doczekała...
OdpowiedzUsuńNo ba.
UsuńMam i ja wiele skojarzeń ze świętami, które pochodzą z przeszłości (teraźniejszość jest wobec niej nudna, byle jaka i zupełnie bez niczego). Pomarańcze, czekolada - no tak, ale i tak najlepszym skojarzeniem jest dla mnie (nas) podpiwek w 20 litrowej bańce od mleka, w którą wmontowany był malutki kranik. Była ta bańka w P. do zeszłego roku, ale zardzewiała zanadto i poszła na złom. Ale że podpiwek wszyscy w rodzinie lubią - tatuś znalazł drugą bańkę, wmontował kran i znów mamy. Tylko, kurka wodna, ten kran jest inny, niż tamten i jakoś już to nie tak... Niemniej, moje święta to właśnie tamte - 3 pokoleniowa rodzina, prostota wsi i takie tam... Po współczesnemu nie umiem ;-).
OdpowiedzUsuńEh, przez współczesne kraniki to już nic tak nie smakuje. Technologia czy co? ;)
UsuńPozdrawiam wylewnie.