piątek, 25 grudnia 2015

Płyną statki z cytrusami. Blogerzy o świętach czyli wspominki z przeszłości.

A dzisiaj taka inwentaryzacja wspomnień świątecznych u znajomych blogerów.
Poczytajcie sobie i uśmiechnijcie się, o tak: :D.






















Nic, czego byśmy sami nie przeżyli lub nam nie opowiedziano. Chyba że nie przeżyliśmy i nam nie opowiedziano. 
Chodzi wszak o wspólnotę. Nie tylko nas samych, zebranych stadnie nad obrusem w gwiazdki w apartemą (zwanym kiedyś izbą), ale o wspólnotę przeżyć, tradycji, uczuć, zapachów i smaków. O rytuał, o refren.
I tak, wolę się tak sentymentalnie, wspomnieniowo powyckliwiać niż objeść do nieprzytomności i zlec pod jodłą z powodu śpiączki cukrzycowej. Mimo wszystko to zdrowiej ;)

No to posłuchajcie jak wspominają ( a zdjęcia od santy googla):
......................................................................................................

"Pierwsza gdyńska Wigilia natomiast zapadła mi w pamięć szczególnie z powodu dwóch pożarów choinek w wieżowcu naprzeciwko. Młodszych Czytaczy tu informuję, że w epoce przedlampkowej na choinkach montowało się zwykłe świeczki w specjalnych uchwytach. Bywało, że gałązki zajmowały się żywym ogniem.
(...)
Dziś to nie do pojęcia, ale czekało się nie tylko na pyszne tradycyjne potrawy i prezenty, ale też na prawdziwe rarytasy, dostępne tylko w ten świąteczny czas – np. pomarańcze. Prasa i telewizja z dumą informowały, że już-już płyną  do kraju statki z cytrusami… Dziś tego ,,luksusu” pod dostatkiem przecie przez okrągły rok…"

pisze Grażyna na Zgagularzu - 'Troszku powspominam'

......................................................................................................
"Babcia nie dostała nic! - krzyknęło dramatycznym głosem któreś dziecko i nastąpiła w pokoju pełnym gwaru nagła cisza."

wspomina Klara na Dziś też cię kocham - 'Wszelkiej szczęśliwości!' (to był teaser!). A co najważniejsze, zaraz potem w 'Wigilijnie' dodaje:
 
"Nie oczekujmy zbyt wiele a nie będzie rozczarowań. Nie naprawi się w jeden wieczór coś, co się psuło przez wiele lat. Będzie zgrzytać i stanie ością choćby było doprawione miodem. Ale warto próbować. " 

 
......................................................................................................
"W tym roku dekoracje ogrodowe - nadmuchiwane bałwany, pingwiny, Mikołaje i inne okrągłe kształty z ortalionu - wystawiono do sprzedaży wczesnym wrześniem.  
(...)
Naturalnie rosnące choinki na Florydzie to trzydziestometrowe sosny o fontannach igieł długości ołówka, więc z toporkiem w mokradła po choinkę nie ma co wchodzić. Nie rośnie nigdzie przyzwoite drzewko do nielegalnego wyrębu.

Właściwe drzewka przywieziono właśnie z północnej części kraju, wyładowano pod długimi namiotami i w można już przebierać w spryskanych chemią, wypasionych ciętych jodłach lub sosnach krótkoiglastych. Pryskane są, żeby nie zżółkły do 25-go grudnia, bo trzyma się je w stojakach bez ziemi i wody. (...)
Dla mnie święta muszą pachnąć lasem, ale zapach ciętych drzewek spryskanych kolorantami jest duszący i wywołuje zamiast reakcji sentymentalnych reakcje alergiczne.
(...)
Śnieg tu nie pada, lecz to nie oznacza wcale, że nic nie da się z tym fantem zrobić. Sztuczny śnieg poleci czasami na głowy turystów w jakimś parku rozrywki w Disney Worldzie albo któreś obrotne osiedle w większym mieście załatwi sobie ciężarówkę ze śniegiem. Wywrotka zrzuca go na ziemię na ogrodzony płotem plac, wpuszcza się za barierki dzieci i w imię Ojca i Syna...
 
pisze Sylaba na blogu Koza i Kozak pod palmami 
- 'O Bożym Narodzeniu... w listopadzie?' 

......................................................................................................

"Wychowałam się w religijnej, niezamożnej, ale pełnej ciepła rodzinie. Rodzinie mojej Mamy. I choć odpadłam daleko, jak to jabłko od choinki, i świąt w zasadzie nie obchodzę, one i tak są we mnie, siłą wspomnień z dzieciństwa. (...)
Przy stole istny babiniec, na szybach starych, drewnianych okien szron, za oknami śnieg i pierwsza gwiazdka, a dużo później – prezenty. Wtedy tabliczka czekolady była jak dwutygodniowy pobyt w raju i choć nadal od czekolady nie stronię, żadna już tak nie smakuje. Fenomen wspomnień z dzieciństwa. Co dziwne – te wspomnienia się nie zużywają. Po trzydziestu latach nadal mogę tam wrócić, dotknąć porysowanej bombki w kształcie sopla lodu, wejść pod stół i zobaczyć kapcie Babci i wszystkich ciotek. Proste, drewniane krzesła z wytartym, zielonkawym obiciem. Stary, ciężki, ciemnobrązowy kredens i telewizor z wypukłym okiem. Fenomen ludzkich wspomnień – dziś ledwie pamiętam, jak się nazywał mój ostatni zakład pracy, ale zapytajcie mnie Państwo, po której stronie zamykanego na klucz barku stała karafka z wiśniówką, w tym starym, babcinym kredensie…"

pisze Kanionek z bloga Kanionek 
- 'Wigilijne opowieści dziwnej treści, czyli Diabeł na święta'


......................................................................................................

"Na wilijej chłopskiej siedm dań być winno, na szlacheckiej dziewięć a na wielkopańskiej jedenaście. Każdej był oblig poprobować chocia trocha pod rygorem przesądu, że nie pożywając jednej czy dwu, takiejże samej liczby przyjemności się człek w nowem roku pozbawiał… Przy przyrządzaniu onych wagi ogromnej nabierały owoce i warzywa, z których je czyniono, a ściślej prawiąc, symbolika onych… I tak jabłka afekta miłosne znaczyły, takoż pokój, konkordię powszechną i odkupienie, śliwki i kapusta ode złych mocy przydatne były, gruszki żywota przedłużenie, takoż grosiwa przywabienie i ogólnej fortuny przybytek, figi płodność, obfitość i długowieczność, takoż jak i daktyle przytem jeszcze dostatek sprowadzające."

pisze Wachmistrz na Kneziowisku 
- 'Krzynę o obyczajach wigilijnych dawniejszych'


......................................................................................................

"Wydaje się, że kiedy jest stromo, łatwiej dobiec." 
(...)
"Mocno nasączyłam rumem tort, oj mocno. Poza tym leje, więc nie wyszliśmy w góry. Dostałam od Mikołaja zestaw do kaligrafii i ćwiczę.(...) Ciemno i sennie. Dzieci porzuciły rowery gdzie popadnie, brudne kalosze przed drzwiami. Czy Mikołaj rzeczywiście wchodzi do domu przez komin? U nas się skompromitował przekleństwami. Nie pomyśleliśmy, żeby zostawić otwarty stove."

Tymczasem Małgorzata z bloga W cieniu skrzydeł na zmianę wyrabia ciasta na makowce i zdania na wiersze.


......................................................................................................
I jeszcze, z powodu że lubię Rybotycką, to taką ładną kolędę prosz (o której przypomniała mi Asprocolia):


......................................................................................................

Ściskam. Bo że OBY to już pisałam.

14 komentarzy:

  1. Inwentaryzacja, uwielbiam tę kolędę. Niezmiernie wzruszająca zawsze, a gdy straci się kogoś bliskiego - łzy leją się rzęsiście...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo to teraz czekam tylko na śmierć. I śmieję się o tak :D z makiem między zębami

    brrr

    kocham Cię

    kiss

    OdpowiedzUsuń
  3. statek. pamiętam taki komunikat. STATEK już płynie. skąd płynął? z Kuby. i te kubańskie pomarańcze były jak socjalizm: jakieś ni to żółte, ni to zielone i kwaśne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez pamiętam kolor tych pomarańczy. Ciekawe dlaczego... Może u nas w domu te zielonkawe pomarańcze były takim rarytasem, że my je tylko oglądaliśmy? ;-)

      Usuń
    2. No ja nie pamiętam dokładnie, ale czy po dopłynięciu nie powinny być one już dojrzałe? Te pomarańcze. Hm.

      Usuń
    3. widocznie gdy statek wypływał, to jeszcze ich w ogóle nie było.

      Usuń
  4. Zdjęcie numer 2 to cudowny drapak dla kota! Natchnęłaś mnie, za kilka tygodni też będę taki miała (i może nawet dam kotu podrapać!).
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, po co wydawać fortunę na takie kupne ;)
      Dygam.

      Usuń
  5. Łał! Alem się doczekała...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam i ja wiele skojarzeń ze świętami, które pochodzą z przeszłości (teraźniejszość jest wobec niej nudna, byle jaka i zupełnie bez niczego). Pomarańcze, czekolada - no tak, ale i tak najlepszym skojarzeniem jest dla mnie (nas) podpiwek w 20 litrowej bańce od mleka, w którą wmontowany był malutki kranik. Była ta bańka w P. do zeszłego roku, ale zardzewiała zanadto i poszła na złom. Ale że podpiwek wszyscy w rodzinie lubią - tatuś znalazł drugą bańkę, wmontował kran i znów mamy. Tylko, kurka wodna, ten kran jest inny, niż tamten i jakoś już to nie tak... Niemniej, moje święta to właśnie tamte - 3 pokoleniowa rodzina, prostota wsi i takie tam... Po współczesnemu nie umiem ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, przez współczesne kraniki to już nic tak nie smakuje. Technologia czy co? ;)
      Pozdrawiam wylewnie.

      Usuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...