Na
początku grudnia tatko, inwalida, trochę bardziej zaniemógł ruchowo więc się z
nim wybrałam na zakupsy do marketu. Normalnie to wolę NIE BYĆ ŚWIADKIEM jak
tatuś nierozważnie się kolibie zbyt blisko półek z produktami, po czym roznosi piramidkę
puszek ananasa i toczy się wraz z nimi w kierunku kas. Nie to, żeby to nie było
zabawne, NO ALE. Tym razem tatuś chybotliwie, ale z werwą pocwałował przez pola
marchwi i cytrusów do dwukilometrowej
kolejki po karpia. Jakby wciągnął kreskę fentotynalu czegośtam zaprawionego
koksem i zapomniał o inwalidztwie. A ja za nim, w totalnym szoku.
Bosz, jak ja
się wydarłam, ale jak ja się na niego WYDARŁAM na cały market, że ja nie będę
na początku grudnia stała w dwukilometrowej kolejce po karpia, gdyż nie po to
jestę sławno blogerko. I że natychmiast, ale to NATYCHMIAST ma wystąpić z
kolejki po karpia i udać się ze mną do działu papierów wartościowych. To znaczy
toaletowych, ale tych luksusowiejszych.
I tatuś bardzo, ale to bardzo smutny, wystąpił z kolejki, która się od razu skompresowała i ścieśniła jak harmonia, na wypadek gdyby jednak tatuś zmienił zdanie.
Potem mi z tym było bardzo źle i niekomfortowo i nawet mi przemknęła taka myśl, żeby iść samej i mu tego promocyjnego karpia upragnionego nabyć.
W
końcu to jednak ojciec.
Dobry
chłop.
Nie
pije, nie bije, mamusi ani też nikogo innego, nie gra w gry hazardowe ani nie
przepuszcza mojego posagu na Viagrę.
Pragnie tylko tego cholernego, promocyjnego karpia.
Pragnie tylko tego cholernego, promocyjnego karpia.
Dzień
później tatuś, wcale niezrażony rybną porażką, zadzwonił do mnie w celu
omówienia swojego szczwanego planu obejmującego zrobienie mi w wannie akwarium
z promocyjnym karpiem.
I mean, really. Czyli po polskiemu: doprawdyż.
Jakbym
słyszała jakiś dowcip, miejską legendę, antyczny suchar. Haha, karp w wannie.
Ale to mój tatuś. On nie ma poczucia humoru. On miewa POMYSŁY. On je też czasem
realizuje. Trzeba być czujnym jak saper, żeby je w odpowiednim czasie rozbroić
i przekierować uwagę na inny ładunek. Ooo, ptaszek leci. A za nim samolot,
widzisz? Aaa, jednak nie widzisz. NIE, tato, to nie jest dobry pomysł jechać
teraz do Stefana pod Otwockiem, żeby pożyczyć lunetę, którą, jak pamiętasz,
miał w 1986, kiedy go ostatni raz odwiedzałeś.
I
tak dalej.
Tu
chciałam przypomnieć, że społeczeństwo nam się nie rozmnaża wystarczająco, za
to się starzeje i za jakiś czas 80% społeczeństwa to będą ludzie starsi. Niektórzy
z POMYSŁAMI. Inni z demencją. Jeszcze inni, ci najgorsi, z demencją i pomysłami
jednocześnie. Do tego dodajmy promocje w supermarketach.
To
będzie piekło na ziemi.
ps.
Zrozumieć
jednakże należy powagę związku faceta i ryby. Pradawny atawizm
z czasów gdy męskość występowała w parze z myślistwem. Cóż po tym pozostało?
Jakie
możliwości dla współczesnego, przeciętnego, miejskiego mężczyzny, oprócz
wędkarstwa? Aby jednak wędkować trzeba posiadać wędkę, pozwolenie, kolegę i
miejscówkę. A karpia można kupić i dziarsko zaj*bać w wannie, nie wyskakując z
kapci. Zwłaszcza w stolicy, mieście spod znaku półryby i półkobiety. W mieście,
przez które przepływa rzeka pełna ścieków, gdyż albowiem podczas budowania nowej
superfikuśnej oczyszczalni nie ma ich gdzie magazynować, więc się je bezpośrednio
popuszcza na pohybel rybom.
A
wy kupiliście już karpia?
A teraz przegląd subiektywny
RYBA W SZTUCE WSPÓŁCZESNEJ
Damian Hirst (o tym panie było już tutaj [klik])
Chiński artysta Huang Yong Ping, Leviathanation (2011)
(Przyznaję, że przegląd zrobiłam tylko po to, by zaprezentować wam to urocze rybne pendolino ;)
Też Huang Yong Ping, w Muzeum w Szanghaju (koncept w pytkę, tylko jakby spławika brak?)
Handsome Wong of Y&R shanghai, The coffin.
To kampania uwrażliwiająca społeczeństwo żrące zupę z płetwy rekina, w skutek czego zachłanny rynek nie daje bidulkom normalnie żyć, pływać i rozmnażać się.
Rybę w dizajnie zaprezentuje żyrandol firmy Scabetti
oraz chiński piórnik marki chiński piórnik.
Właściwie to mogłabym zrobić przegląd ryby w CAŁEJ historii sztuki NO ALE zaczyna tu już jechać (rybne pendolino w rytm dźwięków doorszów ;), a nie jesteśmy nawet w połowie panierki. Zatem cofnę się tylko troszkę w głąb rybnej sztuki XX w by nacieszyć oko i nozdrza przed erą panowania karpia.
A teraz przegląd subiektywny
RYBA W SZTUCE WSPÓŁCZESNEJ
Damian Hirst (o tym panie było już tutaj [klik])
Chiński artysta Huang Yong Ping, Leviathanation (2011)
(Przyznaję, że przegląd zrobiłam tylko po to, by zaprezentować wam to urocze rybne pendolino ;)
Też Huang Yong Ping, w Muzeum w Szanghaju (koncept w pytkę, tylko jakby spławika brak?)
Handsome Wong of Y&R shanghai, The coffin.
To kampania uwrażliwiająca społeczeństwo żrące zupę z płetwy rekina, w skutek czego zachłanny rynek nie daje bidulkom normalnie żyć, pływać i rozmnażać się.
Rybę w dizajnie zaprezentuje żyrandol firmy Scabetti
oraz chiński piórnik marki chiński piórnik.
Właściwie to mogłabym zrobić przegląd ryby w CAŁEJ historii sztuki NO ALE zaczyna tu już jechać (rybne pendolino w rytm dźwięków doorszów ;), a nie jesteśmy nawet w połowie panierki. Zatem cofnę się tylko troszkę w głąb rybnej sztuki XX w by nacieszyć oko i nozdrza przed erą panowania karpia.
Dorothea Tanning (żona Maxa Ernsta), Niebieski pstrąg, 1952
(jak na Wigilię to słabo)
(jak na Wigilię to słabo)
Max Beckmann, Journey on the Fish, 1934
(właśnie z takiego ścisku rodzą się syrenki)
(właśnie z takiego ścisku rodzą się syrenki)
Ekspresjonista Chaim Soutine, Ryby i pomidory, ok 1924
(i to właśnie odróżnia artystów od kucharzy, że przyznają pomidorom równorzędne miejsce na płótnie, żadnych tam ryb w pomidorach albo kwartetu rybnego w wianuszku blebleble)
Salvador Dali, Martwa natura z rybą w misce, 1923-1924
(i to właśnie odróżnia artystów od kucharzy, że przyznają pomidorom równorzędne miejsce na płótnie, żadnych tam ryb w pomidorach albo kwartetu rybnego w wianuszku blebleble)
Salvador Dali, Martwa natura z rybą w misce, 1923-1924
Pierre Bonnard, Fish in a Dish, 1921
I teraz nie wiem już, czy lubię ryby... Tak czy siak pozdrówki dla Szanownego Tatki!
OdpowiedzUsuńJak dostanie świątecznej zgagi po karpiu to nie omieszkam ;)
Usuńi teraz przez resztę dnia będę śpiewać "wszystkie rybki"
OdpowiedzUsuń'Jezioro' Jana Kaczmarka śpiewaj!
UsuńZajechało rybką, nie powiem. :-) Cóż, takie Święta. Tako, znaczy się, jest typowym emerytem/rencistą nastawionym konsumpcyjnie. Zaraz przypomniały mi się wyprawy z moim ojcem "po mięso" w czasach trudnych. Prawdziwie myśliwska rodzina...Pobudka 4.00, broń w postaci siatek, wyczajenie odpowiedniego miejsca pod sklepem,a potem - ty do kolejki w lewo, ty w prawo, a ja was ubezpieczam...Zgodziłam się na to dwa razy, bo ja się z reguły godzę na wszystko - odmowa brania udziału w tej szopce kosztowała mnie tygodniówkę.
OdpowiedzUsuńAch, niezwykłe obyczaje tu opisujesz, coś chyba pomnę, ale w grę chyba wchodziły cytrusy lub też używana byłam w charakterze argumentu kolejkowego...
UsuńAle żeby kieszonkowe reperkusje?;) Mon Dieu, mam nadzieję że chociaż smaczne było to mięso.
Ohhh! Rybki! :) Dziekuje, Inwentaryzacjo, toz ten post rybny (!) to jakby specjalnie dla mnie, wielbicielki rybnych krajobrazów. A Goldfischa Pawla Koniczyny (uwielbiam przekladac zagraniczne nazwiska na polski :) to juz w ogóle uwielbiam.
OdpowiedzUsuńZyrnadole sa boskie - teraz moge pisac list do Mikolaja!
Właśnie Bożena miała pisać, że jak rybki to tylko od Diabła.
UsuńJak tak czyta, co tu napisano, to wszystko w niej KRZYCZY. ZWIJA się w rulonik normalnie, że nie, żaden karp, nie, żadna wanna, żaden młotek, nein!
Jak już, to ewentualnie dorsz w marchewce, bo się go nabywa już trupem.
Diable: Prosz. Też należysz do alchemików gastronomicznych od lat próbujących uzyskać w kuchni złotość panierki? Nie idzie.
UsuńBożeno: Łagodna i smaczna ryba po grecku - wiadomo.
Wyobrażacie sobie takiego żywego karpia w Oszą, który widzi dookoła siebie same wypatroszone, sfiletowane i uwędzone ciocie i kuzynki? Ciekawe, jak dużo czasu zajmuje mu dojście do prawdy...
OdpowiedzUsuńKrótki i bolesny jest takoż żywot karpia w naszej kulturze jak i rekina w bardziej wschodniej.
UsuńA do prawdy dochodzi pewnie w panierce...
Karpia to ja pamiętam takiego z czasów kiedy czuć go było karpiem, czyli mułem. Pływał sobie w wannie,pływał aż w końcu przestał pływać, ale dalej się unosił. Hmm.
OdpowiedzUsuńBo teraz karpie to taki rybny haute couture. I smaczne, i z cebulką, i w dzwonka, obsmażone takie, mniamm. Palce lizać.
A piórnik całkiem fajny. Mogłabym mieć taki, hehe, tylko on taki wybrakowany bo bez przegódek na kredki, gumkę i linijkę jest. Czemu?
A czy u szanownego rodziciela rybka lubi pływać? ;-)
Może to pojemnik lunchowy na rybkę do biura. Widziałam już żółte,plastikowe etui na banana, zatem kto wie?
UsuńChyba długoście karpia w tej wannie trzymali skoro z głodu padał, nieborak.
Tatusiowie i ich kreatywne córeczki. U mnie rybki wiszą pod sufitem, ryby trzybulskie ozdobne, pręgowane... to wszystko z ryb. Na święta je umyję z kurzu, to wszystko. Kisses i dobrego
OdpowiedzUsuńCeramiczne ryby pasują mi do ciebie. I to jak najbardziej odkurzone ;)
Usuńryba to w ogóle podejrzana.
OdpowiedzUsuńale kolekcja malarstwa piękna. czy to zbiory Centrali Rybnej? kolejny raz okazuje się, że dawniej umieli więcej i lepiej. no ale nie było internetu.
Właśnie tak, bez internetu to się siedziało i malowało ryby, nie to co teraz, panie.
UsuńMój tata był miętkiego serca, ale cóż, u nas w rodzinie mało mezczyzn, więc Tata był do wszystkiego. Do oglądania zmarłych (pomylono mi babcię z obcą matroną), do oglądania topielców w metalowej trumnie (wujek zamordowany nad Tamizą), do zakopywania martwych zwierząt (pies, papużka falista)oraz do zamordowywania karpi. I pewnego dnia, kiedykarp pływał w wanie pojawiła się moja koleżanka z ławy szkolnej lat około 16. Fiolka mówi, ze dla niej zabicie karpia to tyle, co strzepnąc sobie łupież z kołnierzyka. No to dostała odpowiedni utensylia w postaci młotka, noża, toporka - do wyboru. Wybrała siekierkę jako ostateczne narzędzie mordu. Kazała wszystkim wrażliwcom opuścić i tak małe blokowe miejsce łaziebne.
OdpowiedzUsuńZapanowała najpierw cisza, potem szereg uderzeń, plusków i jęków, po czym znów zapdła cisza, a w drzwiach Fiolka. Cała we krwi. Blada rzuciła karpiem i wykrzyknęła gromko: MACIE TEGO SWOJEGO KARPIA!
Podejrzewam, że miała wtedy inicjację w zakresie zabójstw.
No, taka mała świąteczna anegdotka.
Uh. Chciałabym wiedzieć kim obecnie jest Fiolka z zawodu, z takimiż predyspozycjami. Obstawiałabym bankowość kredytową albo jakiś zarząd.
UsuńKarp mam nadzieję smaczny był.
Z tego co wiem, jesteś blisko. Nierząd :)
UsuńAch, nie wiem, karpia jadał tylko Tata :)