Gdy pochwaliłam się ostatnio
znajomemu, że mam zamiar w grudniu uczestniczyć w spotkaniu digital influencerów (dawniej: Blogowigilia) to się obśmiał
tak, że o mało co z balkonu nie wypadł, gdyż akurat byliśmy tamże na
papierosku.
- Obyś się tylko influencą nie
zaraziła – powiedział inny znajomy, który też nie zrozumiał doniosłości
wydarzenia, gdyż również spoza branży branżuni jest.
Nie będę słuchać tych
digit-dziadów i mam zamiar iść i się dobrze bawić, co w moim wypadku będzie
oznaczało wypicie 7 gratisowych capuczinów i 5 latte, a potem wpadnięcie w
drżączkę, którą niektórzy uznają za taniec. O tak:
Czego i wam życzę, jeśli
przebywacie, choćby chwilowo, 19 grudnia we stolicy oraz nie zapomnicie się wcześniej
zapisać [klik] i per fb [klik] pamiętajcie jednak, że po zapisie przychodzą do domu tajne
służby weryfikujące waszą atrakcyjność na imprezie, które zrobią wam kipisz w
bieliźniarce statystyk i adresie IP. No dobra, żarcik ;)
Wielu już wieszczyło już zmierzch
złotej ery blogerstwa. Faktycznie, bloger ubrany tylko w bloga to skromność i
digitalne ubóstwo. Co innego wdziać YouTuba i Fejsa, zarzucić barwny szal Instagrama i umaić się
Tweetem. W modzie może im mniej tym lepiej, ale w internetach na odwrót,
wszystko i to jednocześnie.
Zatem nie mam się w co ubrać. Może chociaż bloga przebiorę w nowe, profesjonalniej wyglądające rajtki gustownego minimalizmu. Kto wie.
Anyway.
Skończyłam pisać relację z Blogowigilii.
Która - zaznaczam – jeszcze się nie odbyła.
Która - zaznaczam – jeszcze się nie odbyła.
No ale. Trendy same się nie
zrobią, prosz państwa, trzeba konkurencję [didaskalia: suchotniczy kaszelek]
wyprzedzać o krok.
Skoro już można nabyć promocyjne
karpie świąteczne, nie widzę przeszkód, żeby relacji z Blogowigilii nie wrzucić
już teraz.
Zatem:
Mogę wam zdradzić, że blogowe
satelity będą krążyć wokół blogobrytów, którzy napisali ksiązki.
Że oczywiście będzie robienie gruppen selfiów w kibelku raz wszędzie indziej. Że większość będzie wspomagać swoje small-talki z innymi blogerami prezentacjami stosownych materiałów na aj-cosiach.
Że ktoś się dobrze przygotuje i będzie rozdawał wizytówki, ale i tak mu zabraknie, a innemu nie zabraknie, bo nie będzie miał śmiałości wciskać ich wszystkim na około. Że szafiarki i urodziwce będą uczesane przez profesjonalne stylistki kłaków i pomalowane przez zawodowe make-upistki i będą wyglądały jak milion dularów minus podatek dochodowy.
Że parentingi będą się dyskretnie sondować ze wzajemnej znajomości swoich najpopularniejszych postów, a kulinarni z przepisów.
Że ktoś się haniebnie upije i dziarsko skompromituje tylko po to, żeby potem przez pół roku przepraszać za to, że się tak dziarsko upił i haniebnie skompromitował. Albo właśnie polemizować z insynuacją, że tak było.
I że tak wielu będzie padało od alko
popitki jak wiele będzie padało słów uznania w kierunku siebie nawzajem i
rykoszetem vice versa.
Że wychodzenie na papierosa zawsze jest najfajniejsze, bo będę tam ja i inni utracjusze, a utracjusze to najfajniejszy rodzaj blogerów. Oprócz oczywiście tych, którzy organizują takie imprezy i to wszystko ogarniają.
Że oczywiście będzie robienie gruppen selfiów w kibelku raz wszędzie indziej. Że większość będzie wspomagać swoje small-talki z innymi blogerami prezentacjami stosownych materiałów na aj-cosiach.
Że ktoś się dobrze przygotuje i będzie rozdawał wizytówki, ale i tak mu zabraknie, a innemu nie zabraknie, bo nie będzie miał śmiałości wciskać ich wszystkim na około. Że szafiarki i urodziwce będą uczesane przez profesjonalne stylistki kłaków i pomalowane przez zawodowe make-upistki i będą wyglądały jak milion dularów minus podatek dochodowy.
Że parentingi będą się dyskretnie sondować ze wzajemnej znajomości swoich najpopularniejszych postów, a kulinarni z przepisów.
Że ktoś się haniebnie upije i dziarsko skompromituje tylko po to, żeby potem przez pół roku przepraszać za to, że się tak dziarsko upił i haniebnie skompromitował. Albo właśnie polemizować z insynuacją, że tak było.
Że wychodzenie na papierosa zawsze jest najfajniejsze, bo będę tam ja i inni utracjusze, a utracjusze to najfajniejszy rodzaj blogerów. Oprócz oczywiście tych, którzy organizują takie imprezy i to wszystko ogarniają.
Że znowu byłam jedną z
prawdopodobnie trzech osób, które same podchodzą nie do znajomych ale do
całkiem obcych ludzi, przedstawiają się i włączają do rozmowy, gdyż inaczej
takie imprezy nie mają zbyt wiele sensu, n'est-ce pas?
U Niemodnych Polek można poczytać chwytające za serce acz b.zabawne, reprezentatywne dla nurtu, kawałki o blogodoli i imprezach [klik]
Polecam zwłaszcza końcówkę. Gdyż nadal wyznacznikiem sukcesu jest gdy cię obrażają lub piszą o tobie pastisze. Nieprawdaż.
UPDATE:
Tymczasem byłam ostatnio na mikromeetingu z bardzo utalentowanymi blogerkami z całego naszego pięknego kraju oraz a nawet Europy. Co za emocje, co za emocje! Co za osobowości, co za osiągnięcia, co za dzieci, co za biżuterie i dodatki, co za co za.
UPDATE:
Tymczasem byłam ostatnio na mikromeetingu z bardzo utalentowanymi blogerkami z całego naszego pięknego kraju oraz a nawet Europy. Co za emocje, co za emocje! Co za osobowości, co za osiągnięcia, co za dzieci, co za biżuterie i dodatki, co za co za.
Szkoda, że mię tam nie było. Jaka szkoda, jaka, jaka...
OdpowiedzUsuńByłaś duchem, gdy chlapnęłyśmy to zwłaszcza.
UsuńDuchem czy spirytem, ale miło mi niezmiernie :-D ;-)
UsuńMerde, zapomniałam podlinkować twoją nalewkę.
UsuńTak wyjść do ludzi i rozmawiać? Podziwiam...ja pewnie miałabym dyżur przy popielniczce.
OdpowiedzUsuńZawsze mogłabyś o muzie pogawędzić, nawet sama do siebie, ktoś by się pewnie w końcu przyłączył. A i popielniczki należy opróżniać ;)
Usuń"ojciec blogosfery" - dość przerażające.
OdpowiedzUsuńNajlepsze spotkanie blogerów to Watrowisko, tam o blogach nie mówi się prawie wcale a cała impreza wygląda jak skrzyżowanie poprawin z obozem harcerskim, uwielbiam.
Tak podejrzewam, że być może najprawdopodobniej bym tam pasowała, gdyż lajfstajlu i blogerstwa jako takiego nie umiem traktować wystarczająco poważnie. Jak widać.
UsuńCzy mam doznać focha, że nikt nie zapraszał, zapisów nie insynuował? Hm.
Napisałabym: 'prorokini', gdybym nie wiedziała, że 'genialna obserwatorka'.
OdpowiedzUsuńW okolicach Warszawy nie będę, ale ja jednak z tych, co się raczej nie nadają do zagadywania innych, szczególnie młodszych o parę dekad. I z Instagramem.
Więc bólu nie będzie.
Czekam na after party.
Ps. Powinnam mieć specjalną 'stopkę' do komentowania Twoich wpisów'.
Coś w stylu: 'Obśmiałam się jak norka' lub 'Skąd Ty wytrzaskujesz (?- google podważyło gramatyczność tego słowa czerwonym podkreśleniem) te obrazki?'
Moje typy na dziś to egzemplarz recenzencki i oryginalność.
Cóż, w końcu zasoby stosownych obrazków mi się skończą, jak ropa naszej cywilizacji, eh.
UsuńAle póki co wytrzaskuję niepodważalnie. Z laptopa ;)
Pińć razy zaczynałam dziś lekturę tego wpisu i albo mi uczennica przyszła na zajęcia albo dziecina mi wyszarpuje nośniki.
OdpowiedzUsuńNareszcie się udało.
Nie wiedziałam, że istnieją jakieś blogerskie spotkania!
Jarecka, jak to? :P
UsuńPandemoniu, czyli to prawda, że ta nastolatka to Inwentaryzacja?
UsuńNastolatka z wiedzą i umiejętnościami 120-latki. Boskie połaczenie, co? :)
UsuńJarecka, twoje dzieci mądre i przewidujące - tu ni ma co czytać ;)
UsuńPlus dziękuję, moje drogie, możecie do woli kontynuować ten dialog w tym duchu, mehehe ;)
Mnie się podobało z tymi szczurami!
OdpowiedzUsuńInwentaryzacjo, Ty wiesz wszystko! Podaj mi teraz numery totolotka (na priv).
Ja zawsze gram swoimi wymiarami (strategicznymi ;) których nie podaję nikomu!
UsuńDzięki, taka mała lapidarność a zrobiła mi dzień (dzisiejszy ;)
To blogerzy są prawdziwymi ludźmi?! ;-)
OdpowiedzUsuńCzęściowo. Jak wpadają zziajani a spóźnieni na spotkanie to pocą się jak normalni ludzie (wiem: szok)
UsuńBędziesz w niebieskim ortalionie i zrobisz na blogu zagadkę pt. "Zgadnijcie, która to ja?". Czekam na zdjęcia. To jedno, co trudno zrobić przed imprezą :)
OdpowiedzUsuńNiebieski ortalion, Ove, jest złym przykładem. Zwłaszcza na terenach nadrzecznych... :-(
UsuńNie śledzę pilnie doniesień medialnych. Chodzi o tę zabitą Ewę w Poznaniu? Jeśli tak, to nie wiedziałem :(
UsuńOve, nie jestem mistrzynią kwizów, fakt ;)
UsuńAle przynajmniej już wiem, że ortalion to overdress.
To może na siebie jakoś wpadniemy? ;)
OdpowiedzUsuńBo ja planuję być, zwłaszcza że w W-wie jestem cały czas, a o dziwo udało mi się nawet zarejestrować ;)
Uwielbiam Twoje pisanie :)
Wpadnięcie całkiem możliwe, choć być może skala przedsięwzięcia to odprawdopodobni, well.
UsuńAle dzierżmy pałąk nadziei czy jakoś tak ;)
Co ja robię w tak zacnym gronie?...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jakieś jedzenie, które potem opiszesz ;)
Usuńprzebierz się za siebie, ja tak często robię.
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała do stolicy
ale nie jest to w mojej okolicy.
tak no.
To musiałabym iść owinięta kocem.
UsuńSkoro nie w okolicy, to se zróbcie tam u siebie blogomeeting wielkanocny czy cuś ;)
O raju, nigdzie nie bywam :)
OdpowiedzUsuńA nad oceanem? ;)
Usuńto raczej prywatne wyprawy :) :P
Usuń