niedziela, 13 grudnia 2015

O wizycie w supermarkecie i kupowaniu karpia. Plus w promocji: ryba w sztuce współczesnej

Na początku grudnia tatko, inwalida, trochę bardziej zaniemógł ruchowo więc się z nim wybrałam na zakupsy do marketu. Normalnie to wolę NIE BYĆ ŚWIADKIEM jak tatuś nierozważnie się kolibie zbyt blisko półek z produktami, po czym roznosi piramidkę puszek ananasa i toczy się wraz z nimi w kierunku kas. Nie to, żeby to nie było zabawne, NO ALE. Tym razem tatuś chybotliwie, ale z werwą pocwałował przez pola marchwi i cytrusów do dwukilometrowej kolejki po karpia. Jakby wciągnął kreskę fentotynalu czegośtam zaprawionego koksem i zapomniał o inwalidztwie. A ja za nim, w totalnym szoku. 

Bosz, jak ja się wydarłam, ale jak ja się na niego WYDARŁAM na cały market, że ja nie będę na początku grudnia stała w dwukilometrowej kolejce po karpia, gdyż nie po to jestę sławno blogerko. I że natychmiast, ale to NATYCHMIAST ma wystąpić z kolejki po karpia i udać się ze mną do działu papierów wartościowych. To znaczy toaletowych, ale tych luksusowiejszych.

I tatuś bardzo, ale to bardzo smutny, wystąpił z kolejki, która się od razu skompresowała i ścieśniła  jak harmonia, na wypadek gdyby jednak tatuś zmienił zdanie.





















Potem mi z tym było bardzo źle i niekomfortowo i nawet mi przemknęła taka myśl, żeby iść samej i mu tego promocyjnego karpia upragnionego nabyć.
W końcu to jednak ojciec.
Dobry chłop.
Nie pije, nie bije, mamusi ani też nikogo innego, nie gra w gry hazardowe ani nie przepuszcza mojego posagu na Viagrę. 
Pragnie tylko tego cholernego, promocyjnego karpia.

Dzień później tatuś, wcale niezrażony rybną porażką, zadzwonił do mnie w celu omówienia swojego szczwanego planu obejmującego zrobienie mi w wannie akwarium z promocyjnym karpiem.

I mean, really. Czyli po polskiemu: doprawdyż.
Jakbym słyszała jakiś dowcip, miejską legendę, antyczny suchar. Haha, karp w wannie. Ale to mój tatuś. On nie ma poczucia humoru. On miewa POMYSŁY. On je też czasem realizuje. Trzeba być czujnym jak saper, żeby je w odpowiednim czasie rozbroić i przekierować uwagę na inny ładunek. Ooo, ptaszek leci. A za nim samolot, widzisz? Aaa, jednak nie widzisz. NIE, tato, to nie jest dobry pomysł jechać teraz do Stefana pod Otwockiem, żeby pożyczyć lunetę, którą, jak pamiętasz, miał w 1986, kiedy go ostatni raz odwiedzałeś.
I tak dalej.


Tu chciałam przypomnieć, że społeczeństwo nam się nie rozmnaża wystarczająco, za to się starzeje i za jakiś czas 80% społeczeństwa to będą ludzie starsi. Niektórzy z POMYSŁAMI. Inni z demencją. Jeszcze inni, ci najgorsi, z demencją i pomysłami jednocześnie. Do tego dodajmy promocje w supermarketach.
To będzie piekło na ziemi.
Na razie mamy jeszcze czyściec pachnący rybą.

Poniżej: jak przechowywać rybę w domu.

ps.
Zrozumieć jednakże należy powagę związku faceta i ryby. Pradawny atawizm z czasów gdy męskość występowała w parze z myślistwem. Cóż po tym pozostało?
Jakie możliwości dla współczesnego, przeciętnego, miejskiego mężczyzny, oprócz wędkarstwa? Aby jednak wędkować trzeba posiadać wędkę, pozwolenie, kolegę i miejscówkę. A karpia można kupić i dziarsko zaj*bać w wannie, nie wyskakując z kapci. Zwłaszcza w stolicy, mieście spod znaku półryby i półkobiety. W mieście, przez które przepływa rzeka pełna ścieków, gdyż albowiem podczas budowania nowej superfikuśnej oczyszczalni nie ma ich gdzie magazynować, więc się je bezpośrednio popuszcza na pohybel rybom.

A wy kupiliście już karpia?

A teraz przegląd subiektywny
RYBA W SZTUCE WSPÓŁCZESNEJ

Damian Hirst (o tym panie było już tutaj [klik])
Chiński artysta Huang Yong Ping, Leviathanation (2011)
(Przyznaję, że przegląd zrobiłam tylko po to, by zaprezentować wam to urocze rybne pendolino ;)
Też Huang Yong Ping, w Muzeum w Szanghaju (koncept w pytkę, tylko jakby spławika brak?)
Handsome Wong of Y&R shanghai, The coffin. 
To kampania uwrażliwiająca społeczeństwo żrące zupę z płetwy rekina, w skutek czego zachłanny rynek nie daje bidulkom normalnie żyć, pływać i rozmnażać się.

Rybę w dizajnie zaprezentuje żyrandol firmy Scabetti
oraz chiński piórnik marki chiński piórnik.


Właściwie to mogłabym zrobić przegląd ryby w CAŁEJ historii sztuki NO ALE zaczyna tu już jechać (rybne pendolino w rytm dźwięków doorszów ;), a nie jesteśmy nawet w połowie panierki. Zatem cofnę się tylko troszkę w głąb rybnej sztuki XX w by nacieszyć oko i nozdrza przed erą panowania karpia.

Dorothea Tanning (żona Maxa Ernsta), Niebieski pstrąg, 1952
(jak na Wigilię to słabo)
 M.C.Escher, Fisches and scales, 1959

 Paul Klee, Mess of fish, 1940  
(ach to obgryzienie i wściekłe spojrzenie...)
Max Beckmann, Journey on the Fish, 1934
(właśnie z takiego ścisku rodzą się syrenki)
 
















Paul Klee, The Goldfish, 1925 
(centralna złota rybka to mus takiego zestawienia;)
Ekspresjonista Chaim Soutine, Ryby i pomidory, ok 1924  
(i to właśnie odróżnia artystów od kucharzy, że przyznają pomidorom równorzędne miejsce na płótnie, żadnych tam ryb w pomidorach albo kwartetu rybnego w wianuszku blebleble)
Salvador Dali, Martwa natura z rybą w misce, 1923-1924 
(cóż, jakby powiedziała Magda Gessler: nie zachęca)
Pierre Bonnard, Fish in a Dish, 1921
(Bonnard tak samo namiętnie maluje kobietę moczącą się w wannie, jak i rybę w talerzyku, mmm)
Mojżesz Kisling, Martwa natura z rybą, ok 1910 
(wreście! nasza krajowa ryba! Przebogato! ;)
Giorgio de Chirico, Sacred Fish, 1919
(pytanie: sacred czy scared?)




















 
 Pamiętajcie, że wy też możecie zrobić rybie sztukę.


20 komentarzy:

  1. I teraz nie wiem już, czy lubię ryby... Tak czy siak pozdrówki dla Szanownego Tatki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dostanie świątecznej zgagi po karpiu to nie omieszkam ;)

      Usuń
  2. i teraz przez resztę dnia będę śpiewać "wszystkie rybki"

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajechało rybką, nie powiem. :-) Cóż, takie Święta. Tako, znaczy się, jest typowym emerytem/rencistą nastawionym konsumpcyjnie. Zaraz przypomniały mi się wyprawy z moim ojcem "po mięso" w czasach trudnych. Prawdziwie myśliwska rodzina...Pobudka 4.00, broń w postaci siatek, wyczajenie odpowiedniego miejsca pod sklepem,a potem - ty do kolejki w lewo, ty w prawo, a ja was ubezpieczam...Zgodziłam się na to dwa razy, bo ja się z reguły godzę na wszystko - odmowa brania udziału w tej szopce kosztowała mnie tygodniówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, niezwykłe obyczaje tu opisujesz, coś chyba pomnę, ale w grę chyba wchodziły cytrusy lub też używana byłam w charakterze argumentu kolejkowego...
      Ale żeby kieszonkowe reperkusje?;) Mon Dieu, mam nadzieję że chociaż smaczne było to mięso.

      Usuń
  4. Ohhh! Rybki! :) Dziekuje, Inwentaryzacjo, toz ten post rybny (!) to jakby specjalnie dla mnie, wielbicielki rybnych krajobrazów. A Goldfischa Pawla Koniczyny (uwielbiam przekladac zagraniczne nazwiska na polski :) to juz w ogóle uwielbiam.
    Zyrnadole sa boskie - teraz moge pisac list do Mikolaja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Bożena miała pisać, że jak rybki to tylko od Diabła.
      Jak tak czyta, co tu napisano, to wszystko w niej KRZYCZY. ZWIJA się w rulonik normalnie, że nie, żaden karp, nie, żadna wanna, żaden młotek, nein!
      Jak już, to ewentualnie dorsz w marchewce, bo się go nabywa już trupem.

      Usuń
    2. Diable: Prosz. Też należysz do alchemików gastronomicznych od lat próbujących uzyskać w kuchni złotość panierki? Nie idzie.
      Bożeno: Łagodna i smaczna ryba po grecku - wiadomo.

      Usuń
  5. Wyobrażacie sobie takiego żywego karpia w Oszą, który widzi dookoła siebie same wypatroszone, sfiletowane i uwędzone ciocie i kuzynki? Ciekawe, jak dużo czasu zajmuje mu dojście do prawdy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki i bolesny jest takoż żywot karpia w naszej kulturze jak i rekina w bardziej wschodniej.
      A do prawdy dochodzi pewnie w panierce...

      Usuń
  6. Karpia to ja pamiętam takiego z czasów kiedy czuć go było karpiem, czyli mułem. Pływał sobie w wannie,pływał aż w końcu przestał pływać, ale dalej się unosił. Hmm.
    Bo teraz karpie to taki rybny haute couture. I smaczne, i z cebulką, i w dzwonka, obsmażone takie, mniamm. Palce lizać.
    A piórnik całkiem fajny. Mogłabym mieć taki, hehe, tylko on taki wybrakowany bo bez przegódek na kredki, gumkę i linijkę jest. Czemu?
    A czy u szanownego rodziciela rybka lubi pływać? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to pojemnik lunchowy na rybkę do biura. Widziałam już żółte,plastikowe etui na banana, zatem kto wie?
      Chyba długoście karpia w tej wannie trzymali skoro z głodu padał, nieborak.

      Usuń
  7. Tatusiowie i ich kreatywne córeczki. U mnie rybki wiszą pod sufitem, ryby trzybulskie ozdobne, pręgowane... to wszystko z ryb. Na święta je umyję z kurzu, to wszystko. Kisses i dobrego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceramiczne ryby pasują mi do ciebie. I to jak najbardziej odkurzone ;)

      Usuń
  8. ryba to w ogóle podejrzana.
    ale kolekcja malarstwa piękna. czy to zbiory Centrali Rybnej? kolejny raz okazuje się, że dawniej umieli więcej i lepiej. no ale nie było internetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak, bez internetu to się siedziało i malowało ryby, nie to co teraz, panie.

      Usuń
  9. Mój tata był miętkiego serca, ale cóż, u nas w rodzinie mało mezczyzn, więc Tata był do wszystkiego. Do oglądania zmarłych (pomylono mi babcię z obcą matroną), do oglądania topielców w metalowej trumnie (wujek zamordowany nad Tamizą), do zakopywania martwych zwierząt (pies, papużka falista)oraz do zamordowywania karpi. I pewnego dnia, kiedykarp pływał w wanie pojawiła się moja koleżanka z ławy szkolnej lat około 16. Fiolka mówi, ze dla niej zabicie karpia to tyle, co strzepnąc sobie łupież z kołnierzyka. No to dostała odpowiedni utensylia w postaci młotka, noża, toporka - do wyboru. Wybrała siekierkę jako ostateczne narzędzie mordu. Kazała wszystkim wrażliwcom opuścić i tak małe blokowe miejsce łaziebne.
    Zapanowała najpierw cisza, potem szereg uderzeń, plusków i jęków, po czym znów zapdła cisza, a w drzwiach Fiolka. Cała we krwi. Blada rzuciła karpiem i wykrzyknęła gromko: MACIE TEGO SWOJEGO KARPIA!
    Podejrzewam, że miała wtedy inicjację w zakresie zabójstw.

    No, taka mała świąteczna anegdotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uh. Chciałabym wiedzieć kim obecnie jest Fiolka z zawodu, z takimiż predyspozycjami. Obstawiałabym bankowość kredytową albo jakiś zarząd.
      Karp mam nadzieję smaczny był.

      Usuń
    2. Z tego co wiem, jesteś blisko. Nierząd :)

      Ach, nie wiem, karpia jadał tylko Tata :)

      Usuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...